Arrow-long-left

Afirmacja

Kanał sztuki

Praca ze świadectwem

Aby zrozumieć specyfikę dyskursów wokół pamięci o Holokauście w Ukrainie, warto odwołać się do historycznego kontekstu i przejawów tej pamięci we współczesnej kulturze – sposobów reprezentacji przeszłości, narracji i wypartych historii. Ludzie, którzy pracują z pamięcią, prędzej czy później stykają się z kwestią odpowiedzialności. Niezależnie od tego, czy zajmują się nią z pozycji badacza czy artysty, pojawiają się u nich te same pytania, które mają określić granice stosunku do przeszłości. Pierwsze brzmi: „kto ponosi winę?”, a drugie: „co mogę z tym zrobić?”. Droga od jednego do drugiego pytania nie jest prosta, a odpowiedzi – za każdym razem niejednoznaczne.

Historyk Tony Judt pisze, że dyskusja na temat Holokaustu stała się aktualna po wojnie, gdy różne kraje musiały uporać się z „ciemnymi” stronami swoich historii: kolaboracjonizmem, niejednoznaczną działalnością partyzantki, przemocą wobec kobiet, które podejrzewane były o kontakty z nazistami i tak dalej. Ostatecznie wszystkie wschodnioeuropejskie kraje znalazły się w podobnej sytuacji: „Większość Europejczyków doświadczyła wojny biernie – zostali pokonani i okupowani przez jedną grupę cudzoziemców, a następnie wyzwoleni przez drugą”1, stanowiąc zaczarowany obszar, który Timothy Snyder nazywa „skrwawionymi ziemiami”, a Hannah Arendt – „europejskim obszarem zapalnym”2. Filozofka pisała, że w niektórych państwach powstałych w okresie międzywojennym na ruinach dwóch imperiów kwestią pierwszorzędną był nie poziom życia klasy średniej, lecz sprawy elementarne, takie jak ludzka godność. Właśnie dlatego powierzchowne spojrzenie na przedwojenną historię Europy Wschodniej nie pozwala na ujrzenie całej złożoności sytuacji w krajach, w których ludzi nie chroniły żadne prawa i których interesów nikt nie reprezentował.

W znaczeniu geopolitycznym „skrwawione ziemie” były terytorium, przez które bez przerwy przetaczały się kolejne wojska. Metafora ta unaocznia także problem z pamięcią: cóż mogło bowiem przetrwać na tym wojennym terytorium tranzytowym i któż mógł zadbać o archiwum pamięci, jeśli z obu stron czyhało jedynie całkowite zniszczenie – czy to w związku z nazistowską biopolityką, czy to w związku z ideologią stalinowską?

Być może ze względu na powyższe uwarunkowanie ukraińska narracja historyczna (jest to zresztą charakterystyczne również dla innych krajów, w których odbywają się dynamiczne zmiany w „kanonie” pamięci kulturowej3) stara się pomijać niejednoznaczne wątki i eksponuje tezę o Ukraińcach jako „ofiarach zarówno nazistów, jak i ZSRR”. Jednak klarowność takiej narracji zawiera również spory problem, ponieważ bierność i stanowisko milczącego obserwatora i obiektu, od którego niewiele zależało, stanowią najtrudniejsze kwestie w dyskusji na temat pamięci o Holokauście.

Czy można mówić o odpowiedzialności, spoglądając na przeszłość jedynie z jednej perspektywy? Punktów widzenia historii może być przynajmniej cztery – może to być perspektywa ofiary, winnego, świadka i beneficjenta, czyli tego, który w ten czy inny sposób otrzymał pewną korzyść ze strony władzy4, chociaż może sobie tego w pełni nie uświadamiać. W podobnej sytuacji może się znaleźć każdy człowiek, który na przykład zdobył wykształcenie, miejsce pracy, mieszkanie i tym podobne w wyniku polityki panującego reżimu. Odpowiedzialnością wobec przeszłości jest zatem umiejętność utrzymania w polu uwagi wszystkich możliwych perspektyw przy jednoczesnej świadomości ich złożoności i problematyczności.

„Kolektywna pamięć określana jest raczej przez to, o czym ludzie chcieliby jak najszybciej zapomnieć, niż przez to, co pamiętają” – tę często cytowaną tezę zaczęto omawiać w Ukrainie po ukazaniu się powieści Sofiji Andruchowycz „Amadoka”5. Jedna z linii fabularnych toczy się w Buczaczu – zachodnioukraińskim miasteczku, gdzie podczas niemieckiej okupacji mieścił się obóz zagłady Żydów. Masowych mordów dokonywano przy udziale miejscowej ludności, której część znalazła się w szeregach policji.

Jezioro Amadockie (Amadoca lago) na mapie Litwy (Lithvania) w „Atlas sive cosmographicae Meditationes de Fabrica Mundi et Fabricati Fugura Mercatora” opublikowanym w 1595 roku w Duisburgu

We współczesnym rozumieniu wnuki policjantów i zamordowanych Żydów wymienieni w powieści są nosicielami postpamięci niezależnie od tego, że część z nich cierpi na PTSD wskutek obecnej wojny rosyjsko-ukraińskiej, która okazuje się ściśle związana z wydarzeniami XX wieku. Bohaterka o imieniu Romana (którego znaczenie można interpretować jako „opowieść” od ukr. roman) pomaga mężczyźnie cierpiącemu na amnezję odzyskać własne wspomnienia, które opierały się na opowieściach jego babci. Nieskończenie długa opowieść Romany, wspomnienia innych bohaterów czy komentarze na temat starych fotografii tworzą wielowymiarową narrację, zawierającą różne głosy ofiar i świadków, która pomaga mężczyźnie odzyskać utraconą na wojnie tożsamość i skłania go do poszukiwań prawdy na temat własnej rodziny.

Blizny i pokaleczone ciała jako świadectwa historii spotykamy również w pracach artysty Nikity Kadana, powstałych w ramach projektu „Nie(określeni)” z 2017 roku. W tej wizualizacji chodzi jednak nie tyle o reprezentację przemocy podczas Holokaustu, ile oswajanie historii za pomocą gestu artystycznego. Artysta wykorzystuje fotografię jako podmiot historycznego świadectwa i przenosi to, co w ukraińskim społeczeństwie nazywane jest mianem „konfliktogennej pamięci”, w przestrzeń galerii. Za pomocą nowego medium (obrazu), na którym przedstawiono czarno-białe zdjęcie, Kadan odnawia jego (tj. zdjęcia) pierwotne znaczenie i oczyszcza je z manipulacji.

Fałszowanie udokumentowanej na fotografiach przemocy przez kolejne reżimy wykrzywia historyczne wydarzenie, jednak nie jest w stanie zmienić sytuacji przedstawionej na zdjęciu ofiary. Za każdym razem anonimowe ciało pozostaje bezimiennym obiektem, wobec którego dokonano aktu przemocy. Na tym polega właśnie podwójny charakter fotografii jako świadectwa: z jednej strony można nią manipulować za pomocą kadrowania, zmiany podpisu czy daty, z drugiej – w dalszym ciągu nie przestaje ona świadczyć o wydarzeniu, które miało zostać wyparte z pamięci.

Izraelski historyk Omer Bartov zauważa ważną perspektywę w dyskusji na temat pamięci w Ukrainie, związaną z figurą świadka, której brakowało wcześniej Bartovowi w dyskursie na temat Holokaustu w Galicji6. Owszem, istniały ofiary i ich kaci, jednak byli również obserwujący ich miejscowi mieszkańcy, którzy przeżyli i z czasem stali się główną ludnością tych ziem. Ich strach przed przypominaniem sobie, by nie odnaleźć w rezerwuarze pamięci śladów zbrodni, podobnie jak radziecka polityka zacierania historii, doprowadził – według Bartova – do zaniku na ogromnym obszarze pamięci o zagładzie narodu. I niepamięć ta trwa do dziś.

Szkic z 21 maja 1945 roku ilustrujący miejsce zbrodni Żydów z Buczacza. Żródło: Jad Waszem, GARF 7021-75-371, kopia YVA JM/19988

Właśnie postać wymuszonego świadka pojawia się w pracy „Anatomia pewnego ludobójstwa” autorstwa Bartova7. Podobnie jak w powieści Sofiji Andruchowycz, jeden z rozdziałów książki Bartova poświęcony jest sąsiadom w Buczaczu – ludziom, którzy wszystko widzieli i niczego nie zrobili (lub też niczego nie mogli zrobić). Na podstawie zapisów z dzienników miejscowych mieszkańców badacz odtwarza historyczny moment, który miał miejsce po zagładzie Żydów: do ich pustych domów wprowadzają się Ukraińcy, wokół toczy się wojna między Niemcami a wschodnią Europą, a ukraińscy i polscy sąsiedzi zaczynają mordować się wzajemnie.

Bartov udziela głosu świadkowi Wiktorowi Petrykewyczowi, który pisze o totalnym strachu mieszkańców Buczacza. W jego dzienniku przeplatają się opowieści o policjancie, który pozwolił uciec Żydowi, ratując mu tym samym życie, z opowieściami o młodych ludziach, którzy kolaborują z Niemcami. Część mieszkańców miasta ukrywała majątek przed nazistami i Armią Czerwoną, inni spodziewali się, że nowa władza rozprawi się z kolaborantami. Taka różnorodność doświadczenia okupowanego miasteczka mówi jedynie o tym, że narracja na temat wydarzeń lat 1941–1944 (okres niemieckiej okupacji miasta) nie może być linearna i nie może zawierać gotowych ocen. Za pomocą wielu optyk mieszkańców Buczacza Bartov gromadzi informację na temat przyczyn i skutków całkowitej zagłady ludności żydowskiej w tym małym miasteczku. Tym samym zapełnia dostrzeżoną wcześniej przez samego siebie lukę i pisze o postaci świadka tragedii.

Obecnie cmentarze żydowskie na terenie Ukrainy Zachodniej są z reguły zaniedbane i jeśli poddaje się je renowacji, to jedynie dzięki prywatnym inicjatywom lub w ramach projektów międzynarodowych. Oznacza to, że do niedawna brakowało refleksji nad wspólną żydowsko-ukraińską historią. To opóźnienie stało się brzemienne w skutkach również dla samej kultury ukraińskiej, która dopiero teraz, w trakcie innej wojny toczącej się na jej terytorium, pochyla się nad takimi kwestiami, jak przestrzeń inkluzywna, źródła przemocy czy pamięć i upamiętnianie.

Porzucone cmentarze i zapomniana historia sąsiadów nie są jedynie następstwem braku pamięci Ukraińców. Warto zaznaczyć, że do zapominania dążyła wcześniej radziecka polityka państwowego antysemityzmu i fałszowania historii. Można w tym miejscu przywołać choćby jeden z przykładów powojennego radzieckiego antysemityzmu: rozprawę z Żydowskim Komitetem Antyfaszystowskim, w skład którego wchodzili działacze kultury – aktorzy, pisarze i artyści Związku Radzieckiego. Po zakończeniu wojny komitet badał nowe fakty dotyczące Holokaustu na terenie ZSRR. To jednak nie odpowiadało polityce Stalina i w 1952 roku doszło do egzekucji 125 Żydów, których wcześniej władza oskarżyła o zdradę radzieckiej ojczyzny. Wśród rozstrzelanych byli również ukraińscy pisarze żydowscy, jak na przykład Łejba Kwitko, który stworzył kanon żydowskiej literatury dla dzieci. To, że żydowski komitet próbował ujawnić fakty ludobójstwa, z punktu widzenia partii komunistycznej było niczym innym jak „przejawem nacjonalizmu”.

W 1944 roku radziecki pisarz Wasilij Grossman przebywał w obozie koncentracyjnym w Treblince, gdzie napisał powieść dokumentalną „Piekło Treblinki”. Był to swego rodzaju reportaż literacki z miejsca, w którym zginęli jego bliscy. Materiały do książki zostały zebrane na miejscu i później stały się dowodami w procesach norymberskich. W książce poruszona została historia Żydów – ofiar Treblinki, przy czym autor dokładnie opisał technologię ich zagłady. Jeśli Grossman chciałby opublikować tę książkę już po wojnie, wówczas byłoby to niemożliwe ze względu na cenzurowanie tematów związanych z ludnością żydowską i Holokaustem.

Okres odwilży, w którym zrezygnowano co prawda z kultu jednostki, nie wniósł istotnych zmian w kwestii antysemityzmu. W swoich wypowiedziach Nikita Chruszczow otwarcie propagował go i obwiniał kolegów partyjnych o nadmierną liczbę osób pochodzenia żydowskiego w polityce kadrowej partii. Oficjalnie temat Holokaustu w Ukrainie nie był poruszany przez dziesięciolecia. Jeśli nie brać pod uwagę wzrostu zainteresowania tragedią w Babim Jarze, które miało miejsce w latach 60. XX wieku, to pierwsze poważniejsze próby krytycznej analizy kwestii Holokaustu w ukraińskim dyskursie publicznym przypadają dopiero na przełom wieków. W tym czasie odbyła się także fala masowej emigracji tysięcy żydowskich rodzin z Ukrainy do Niemiec, Izraela i Stanów Zjednoczonych. To był również czas, kiedy zaczęły powstawać lokalne muzea opowiadające o Holokauście i historii Żydów jako stałego elementu kultury miejskiej w Ukrainie. W ówczesnym Dniepropietrowsku otwarto Ukraiński Instytut Studiów nad Holokaustem „Tkuma”, we Lwowie odbyło się międzynarodowe forum na temat żydowskiego dziedzictwa w Europie Wschodniej, a w Kijowie owarto studia magisterskie z judaistyki (2012). Jak zatem widać, kwestia dziedzictwa kultury żydowskiej i pamięci o Holokauście stała się aktualna w Ukrainie całkiem niedawno.

Podobna sytuacja miała miejsce w Polsce. Na temat powojennego antysemityzmu w tym kraju pisze między innymi Łukasz Krzyżanowski w książce „Dom, którego nie było”. Na podstawie dokumentów z tamtego okresu autor opisuje historię radomskich pogromów i ataków na rodziny żydowskie, które ocalały z Holokaustu. Krzyżanowski dochodzi do wniosku, że antysemityzm nie zniknął wraz z upadkiem faszyzmu. Przeciwnie – tkwił on w umysłach funkcjonariuszy policji i miejscowych urzędników, którzy żywili go jeszcze od czasów przedwojennych. Po wojnie natomiast nie musieli się go specjalnie wyrzekać. Autor publikacji porównuje przemoc w stosunku do Żydów w powojennej Polsce do góry lodowej, której większa część pozostaje niewidoczna, a która swego czasu wpływała na życie wspólnoty i tworzyła sprzyjające warunki dla kolejnych żydowskich pogromów.

Niemiecki żołnierz wśród ludności cywilnej w Radomiu, 1940. Źródło: Bundesarchiv, Bild 101III-Wisniewski-011-32A, CC-BY-SA 3.0

Koniec wojny oraz ujawnienie zbrodni nazistowskich w żaden sposób nie spowodowały oczywistego – wydawałoby się – zwrotu humanistycznego w Europie i na terenach Związku Radzieckiego. Stało się raczej odwrotnie – okres zimnej wojny sprzyjał przemilczaniu ważnych dla formowania wspólnej wiedzy historycznej kwestii oraz tworzeniu gruntu pod przyszłe białe plamy pamięci i wyparte z niej kolektywne traumy.

Ogólny stan pracy z pamięcią w Ukrainie ma zatem swoje konkretne uwarunkowania, przez co pogląd Bartova o szczególnym braku pamięci u Ukraińców stał się jedynie przyczynkiem do dyskusji na temat kontekstu historycznego. Książka Bartova wywołała bowiem falę wypowiedzi historyków zarówno na temat losów wschodnioeuropejskich Żydów w czasie II wojny światowej, jak i tego, że zbrodni Ukraińców nie sposób rozpatrywać bez uwzględnienia złożonego kontekstu i porównania z sytuacją w innych państwach.

Bartov należy do grupy zachodnich historyków, którzy reprezentują odmienny pogląd na ukraińską historię niż na przykład Timothy Snyder czy Jarosław Hrycak. Jest od nich zdecydowanie bardziej bezlitosny w ocenach i wnioskach, choć być może właśnie taka jego postawa prowokuje szeroką dyskusję wokół kwestii pamięci historycznej. Recenzując „Skrwawione ziemie”, Bartov skrytykował przeprowadzone przez Snydera analogie pomiędzy totalitaryzmem hitlerowskim a stalinowskim, które mają służyć według niego nieporadnej próbie wyjaśnienia współudziału Ukraińców w nazistowskich mordach. Bartov uważa tymczasem, że nie ma miejsca na dodatkowe rozważania na temat motywów i pobocznych kontekstów, a kolaboracja i zbrodnie Ukraińców wobec Żydów powinny być tak samo uwypuklone i bezwzględnie osądzone, jak stało się to w książce Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi”. Główną przyczyną mordów – twierdzi Bartov – był ukraiński nacjonalizm.

Tymczasem gdy o tych samym kolaborantach pisze Hrycak, zwraca uwagę, że współpraca z niemiecką władzą okupacyjną nie była „naturalnie” właściwa któremuś ze wschodnioeuropejskich narodów: Ukraińcom, Polakom czy Litwinom: „Próby „nacjonalizacji” winy i mówienia o jakiejś szczególnej skłonności do kolaboracji czy odwrotnie, odporności na nią tego czy innego narodu, jest niczym innym jak jednym z licznych mitów narodowych. A mity te nie tyle rozjaśniają, ile zaciemniają sprawę, zastępując analizę konkretnych warunków historycznych prostymi schematami8.

Jednak większości zagranicznych badaczy ukraińskiej historii dosyć rzadko udaje się uniknąć nawiązań do „naturalności” zła na pewnym gruncie narodowym. Na przykład w popularnym przewodniku „Jewish Heritage Travel” Ruth Ellen Gruber opisuje dokładnie żydowskie dziedzictwo na terenie Ukrainy, używając takich sformułowań jak na przykład „tradycyjny ukraiński antysemityzm”9. W książce Nikolausa Wachsmanna o historii nazistowskich obozów zagłady w różnych krajach w indeksie tematycznym znajduje się odrębne pojęcie „ukraiński kolaborant”, przy czym brakuje podobnego określenia w stosunku do przedstawicieli jakiegokolwiek innego wschodnioeuropejskiego narodu, na ziemiach którego również rozmieszczone były nazistowskie obozy.

Polska historiografia na temat Holokaustu zawiera cały szereg publikacji, które poruszają kwestię udziału Polaków w zagładzie Żydów. Oprócz znanych prac Grossa – „Sąsiedzi” i „Złote żniwa” – które wzbudziły niegasnącą przez lata dyskusję w polskim społeczeństwie, w ostatnim czasie pojawiła się książka historyka literatury Tomasza Żukowskiego „Wielki retusz”10, w której również pojawia się figura świadka. Autor analizuje teksty polskiej kultury i zwraca uwagę na przemilczane tematy, które z jakiegoś powodu przez dziesięciolecia wypadały z pola widzenia czytelników, widzów i komentatorów.

W dziennikach z czasów Holokaustu opisano wiele scen, w których mieszkańcy polskich miast i wsi występowali w roli biernych lub aktywnych pomocników nazistów. Jednak tradycja wyobrażania sobie historii zgodnie z własnymi oczekiwaniami, a nie realnymi faktami stworzyła model narracji kultury polskiej, w którym temat ten do dzisiaj wywołuje traumę. Żukowski wyjaśnia to w następujący sposób: „Przykra wiedza przybiera formę obrazów, które prześladują kulturę. Są to wszelkie obrazy żydowskich trupów i bezimiennych grobów na tle polskiego pejzażu. Wiedzy tej towarzyszy poczucie unheimlich – coś, co zdawało się być oswojonym i udomowionym, teraz zaczyna napawać lękiem”11.

Celem autora nie jest jednak oskarżenie całego narodu ze względu na zbrodnie dokonane przez jego przedstawicieli. Jako badacz bierze on na siebie odpowiedzialność i realizuje ważne zadanie przezwyciężenia milczenia i rekonstrukcji z rozproszonych fragmentów figury współuczestnika, która przez lata była wypierana ze świadomości czytelnika. Brakujące miejsce zapełniane było przez inną narrację, w której akcent przesuwał się w stronę przypadków bohaterstwa. Niepełna prawda na własny temat rodziła kolejną traumę.

Zło na marginesie świadomości zamienia się w normę, która z kolei staje się częścią tożsamości. Dlatego krytyczna i uważna refleksja nad przeszłością jest niezwykle istotna dla pełnego funkcjonowania kultury. Ukraiński wariant nieprzepracowanych traum i przemilczanych tematów może okazać się w tym względzie jeszcze bardziej „klasyczny” aniżeli polski.

Przestrzeń wypartych tematów Holokaustu w kulturze ukraińskiej wciąż pozostaje ogromna – od nieujawnionych świadectw, poprzez niewydane prace historyczne, po częsty brak zrozumienia, czym są międzynarodowe standardy funkcjonowania muzeów Holokaustu i jak odpowiedzialnie traktować miejsca pamięci. Dopiero w 2020 roku ujrzała światło dzienne „Czarna księga” będąca zbiorem świadectw na temat Holokaustu na terenach Związku Radzieckiego, z publikacją których zwlekano od 1947 roku12. Dziennik „Behind the Secret Window” autorstwa Nelly Toll13 na temat lwowskiego getta w dalszym ciągu nie może doczekać się ukraińskiego przekładu. Jest to tymczasem niezwykle cenne świadectwo osoby, która przeżyła niemożliwe, zapisując przy tym szczegółowo swoje wrażenia naocznego świadka. Ilustracje do tej książki wystawiane są w największych muzeach Holokaustu na świecie. Dlatego takie inicjatywy jak tegoroczne ukraińskie wydanie książki Grzegorza Gaudena „Lwów. Koniec iluzji” na temat pogromu żydowskiego z 1918 roku czy wystawa „Skaleczony mit” w Drohobyczu (2020) pozwalają na częściowe zapełnienie pustych miejsc ukraińskiej historii i otwierają nową perspektywę w badaniach na kolektywną traumą per se.

Naświetlanie zaciemnionych miejsc w krajobrazach naszych miast, a także dyskusjach czy ekspozycjach muzealnych pozwala nie tylko na przywrócenie pamięci na temat konkretnych grup narodowościowych – Żydów, Polaków czy Ukraińców. Jest to również jedna z form odpowiedzialności za przyszłość, ponieważ praca z materiałem historycznym, porównywania historii wykluczeń i zbrodni wobec marginalizowanych grup oraz problematyzacja historii za pomocą kultury wizualnej otwiera przed odbiorcą możliwość zrozumienia, w jaki sposób działają zarówno mechanizmy powstawania obrazu Innego w naszej wyobraźni, jak i mechanizmy wykluczania go w realnym życiu.

Tłumaczenie z języka ukraińskiego: Ryszard Kupidura

Vira Baldyniuk – dr, główna redaktorka czasopisma „Korydor”, dziennikarka, krytyczka, redaktorka licznych wydań poświęconych sztuce współczesnej, kuratorka międzynarodowych projektów edukacyjnych. Studentka studiów magisterskich na Uniwersytecie Jagiellońskim na specjalności dziedzictwo kulturowe oraz zarządzanie kulturą.


 

1 T. Judt, T. Snyder, Thinking the Twentieth Century, Penguin Press, New York, 2012, s. 41. „Most Europeans experienced the war passively – defeated and occupied by one set of foreigners and then liberated by another”. Tłum. redakcja.

2 H. Arendt, The origins of totalitarianism, Harcourt Brace Jovanovich, Publishers, New York 1973, s. 268; „old European trouble spot”. Tłum. redakcja.

3 A. Erll, A. Rigney, Mediation, Remediation, and the Dynamics of Cultural Memory, Walter de Gruyter, Berlin 2009.

4 Uwzględnienie roli i perspektywy beneficjenta postulowała Marianne Hirsch podczas dyskusji panelowej „European Observatory on Memories”, która miała miejsce w grudniu 2020 roku.

5 S. Andruchowycz. Amadoka, Wydawnictwo Starego Łewa, Lwów 2020.

6 Bartov, Omer. Erased: Vanishing Traces of Jewish Galicia in Present-day Ukraine. Princeton University Press, 2007.

7 O. Bartov, Anatomy of a Genocide. The Life and Death of a Town Called Buczacz, Simon and Schuster, New York 2018.

8 J. Hrycak, Historia Ukrainy. Narodziny nowoczesnego narodu ХІХ–ХХ stulecia, Yakaboo Publishing, Kijów 2019, s. 422.

9 R.E. Gruber, Jewish Heritage Travel. A Guide to Eastern Europe, National Geographic, 2007, s. 100.

10 T. Żukowski, Wielki retusz. Jak zapomnieliśmy, że Polacy zabijali Żydów, Wielka Litera, Warszawa 2018.

11 Ibidem, s. 12.

12 Materiały do tego wydania zostały przygotowane przez wspomniany wyżej Żydowski Komitet Antyfaszystowski.

13 N. Toll, Behind the Secret Window. A Memoir of a Hidden Childhood During World War Two, Penguin Books, London 2003.

Newsletter

Bądź z nami na bieżąco – Zapisz się do naszego newslettera i śledź nas w mediach społecznościowych: