Nie możemy przeżyć popołudnia naszego życia wedle programu poranka – ponieważ to, co rano było wielkie, wieczorem okaże się małe, a to, co rano było prawdą, wieczorem stanie się kłamstwem.
Carl Gustav Jung
Zapewne o starości już nic nowego powiedzieć nie można. To zagadnienie tak stare, nomen omen, jak świat, choć na przestrzeni wieków wiele się zmieniało zarówno w stosunku do starych ludzi, jak i w datowaniu starości. Powstało dużo książek, esejów, wierszy, filmów, obrazów… Temat może się więc zdawać wyczerpany i dlatego pisząc tych kilka refleksji, chciałabym przede wszystkim zachęcać do empatii wobec seniorów, do troski i cierpliwości, której niech towarzyszy świadomość, że własna starość już na nas czeka i pojawi się nagle. Właśnie tak: przychodzi, nawet jeśli wcześniej na różne sposoby zapowiada swoje nadejście, to i tak nie można się w pełni przygotować. I tak zaskoczy…Stąd tyle niedowierzania u starych ludzi, że to już…
O ile całe życie współtworzą dość liczne paradoksy, o tyle starość zdaje się w nie obfitować całkiem bez miary… W syntetycznej i żartobliwej formie ujął to znakomicie twórczy duet – Jerzy Wasowski i Jeremi Przybora (Kabaret Starszych Panów) – w kabaretowej perełce, jaką jest piosenka pod ironicznym tytułem „Wesołe jest życie staruszka”, śpiewana zresztą brawurowo przez Wiesława Michnikowskiego:
„Wesołe jest życie staruszka
Choć wczoraj zmoczyła go łza
Suchutki już dzisiaj wstał z łóżka
Bo pamięć, bo pamięć nie ta”.
Choć figura zabawnego staruszka pojawia się często w literaturze czy kinematografii – starość jako zagadnienie jest jednak tematem zwykle przykrym, gorzkim, a nierzadko po prostu bolesnym zarówno w głęboko ontologicznym sensie, jak i w zwyczajnym, codziennym, ludzkim doświadczeniu. W wielu domach rozgrywają się ciche dramaty starości. Wiążą się one nie tylko z wyostrzającą się i coraz bardziej dobitną świadomością przemijania, ale też z cierpieniem w zmaganiu się z postępującą słabością. Starość to ciągłe stawianie czoła wyzwaniom, które jeszcze niedawno były rutyną. To również nieuchronne zawężanie się przestrzeni wynikające z tego, że zatrzaskują się kolejne drzwi, za którymi już nie ma tego, co kiedyś było, więc do niczego one nie prowadzą… Jest więc coraz ciaśniej, a jednocześnie coraz bardziej pusto, bo dezaktualizuje się zawartość notesu z numerami telefonów. Przybywa skreśleń, ubywa znajomych, przyjaciół, kontaktów… Coraz więcej jest więc czasu do codziennego zabijania, choć tak naprawdę właśnie czasu zostaje mniej i mniej…
W starości konieczne staje się przyzwyczajenie do utraty – szeroko rozumianej, bo dotyczącej różnych aspektów życia i posiadania. Wraz z wiekiem pojedyncze straty ustępują miejsca całej ich lawinie. Po jakimś czasie przychodzi pogodzenie, choć nadal przeplatane paroksyzmami buntu. Tak tworzy się dziwna sinusoida uczuć, bo też starość to czas sprzeczności i skrajnych emocji; czas rozpaczy, zmęczenia, dojmującego poczucia bezsilności, a jednocześnie pora dziwnego spokoju, jakiego wcześniej nie udawało się osiągnąć pomimo rozmaitych prób i starań… Spokój przypominaćmoże zobojętnienie, ale często jest zgodą, bo liczne lata życia uczą, że niezgoda na nieszczęście przynosić może więcej bólu od samego nieszczęścia. Najkrócej to ujmuje Haruki Murakami w chętnie cytowanym stwierdzeniu: „Ból jest nieunikniony. Cierpienie jest wyborem” („O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu”, tłum. J. Polak). Pogodzenie jest więc jedyną postawą, jedynym lekiem. Ta wiedza jest powszechna w społeczeństwach, w których dominującą religią jest buddyzm. Dlatego ludzie Dalekiego Wschodu w odmienny niż na Zachodzie sposób reagują na spadające na nich katastrofy, na śmierć bliskich… Utrata jako jedno z najbardziej dotkliwych doświadczeń musi zostać zaakceptowana, a im dłużej człowiek walczy z faktami, tym dłużej cierpi. Starcza melancholia, poza medycznymi czy też fizjologicznymi uwarunkowaniami, wyrasta z tej właśnie wiedzy lub może bardziej: doświadczenia i intuicji.
Strach przed starością jest zwykle słabszy od strachu przed śmiercią, czego dowodzi popularność wszelkich medycznych zabiegów mogących przedłużyć ludzkie życie. A przecież starając się dłużej żyć, zwiększamy szansę na dożycie starości z całym jej arsenałem wad i zalet, złych i dobrych stron. Tych ostatnich jest nawet sporo, ale nie zawsze osobom w zaawansowanym wieku wystarcza sił, by je dostrzec, a już tym bardziej celebrować. W tym kontekście nie sposób pominąć problemu, jakim jest obserwowane w ostatnich latach zjawisko ciągłego wydłużania życia bez uwzględniania jego jakości. Celem nadrzędnym zdaje się rozciąganie egzystencji w czasie, a nie komfort seniorów. Średnia wieku spektakularnie rośnie, ale nie wzrasta procent ludzi zadowolonych z życia. Gorzej – wraz z wiekiem zadowolenie z życia staje się zjawiskiem coraz rzadszym.
Współczesna medycyna ze swymi zdobyczami sprawia wrażenie nastawionej na bicie rekordów za wszelką cenę. Pod koniec minionego roku Tomasz Ulanowski w „Gazecie Wyborczej” powoływał się na najnowszy kompleksowy raport na temat życia, zdrowia i śmierci na całym świecie, opublikowany w prestiżowym magazynie „The Lancet” (poprzedni taki raport pojawił się 5 lat temu): „Wnioski płynące z tamtej i najnowszej pracy są podobne – optymistyczno-pesymistyczne. Z jednej strony rosną zarówno przewidywana długość życia, jak i przewidywana długość życia w zdrowiu. Niestety, nie tylko ciągle krócej cieszymy się zdrowiem niż życiem, ale też pogłębia się przepaść pomiędzy długością jednego i drugiego. Innymi słowy – żyjemy dłużej, ale dopada nas coraz gorsza starość”.
[Obraz przedstawia starego mężczyznę trzymającego na rękach niemowlę. Jest to Symeon, znany z Ewangelii Łukasza pobożny starzec, któremu Bóg objawił, że nie umrze dopóki nie zobaczy Mesjasza. Za nim z ciemności wyłania się jeszcze jedna postać, spoglądająca przez ramię starca na dziecko. Twarz Symeona oraz dziecko są jasno oświetlone, reszta obrazu jest utrzymana w ciemnej tonacji.]
Starość to swego rodzaju pułapka. Uwięzienie w słabnącym ciele, ale i nazwisku, które nierzadko zobowiązuje do czegoświęcej niż to obecnie możliwe. To chyba również najcięższa próba charakteru, jakiej poddawany jest człowiek. Trudno winić tych, którzy woleliby już swoją egzystencję zakończyć, kierując się nadzieją na osiągnięcie spokoju. Zmęczeni życiem seniorzy tym bardziej potrzebują empatii i argumentów świadczących za tym, że nadal, wbrew wszystkiemu, warto żyć. W Ewangelii św. Łukasza pojawia się postać zmęczonego życiem starca, który wyczekuje śmierci. Sędziwy Symeon doznał objawienia, że nie umrze, dopóki nie ujrzy Mesjasza Pańskiego. Z ulgą i radością bierze na ręce dzieciątko Jezus przyniesione do świątyni na ofiarowanie i zwraca się do Boga: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa”1.
Starych ludzi zwykle bardzo drażni utarte określenie „piękny wiek”, używane w odniesieniu do przekroczonego 80. roku życia. Piękno jednak zdaje się kategorią mało przystającą do wszystkich boleści, jakie towarzyszą wiekowi podeszłemu. Czy słabość jest piękna? Czy piękne są: ból, zadyszka, dezorientacja, zacierające się wspomnienia? Sędziwy wiek może oczywiście imponować, ale bardziej niż zachwytu domaga się szacunku, a nie jest on wartością zagwarantowaną nawet w społeczeństwach postrzegających siebie jako cywilizowane… Co znamienne – jest tylko jeden kraj na świecie, gdzie ustanowiono i obchodzi się dzień poświęcony seniorom – to Japonia. Co roku, w trzeci poniedziałek września, świętowany jest Dzień Szacunku dla Osób Starszych. Podkreślanie zasług ludzi starych dla społeczności to banał i mówienie oczywistości, a jednak nie pamiętamy o tym, że idziemy ścieżkami wydeptanymi wcześniej przez starsze pokolenia. Wiesław Myśliwski w wywiadzie udzielonym Michałowi Nogasiowi tak stwierdza: „W starożytnej Grecji i później, choćby w średniowieczu, starców szanowano, byli potrzebni. Ich mądrością była pamięć. W zasadzie o wszystkim rozstrzygali. Ale to się zmieniło, starość zaczęła tracić na znaczeniu wraz z rozwojem technologii, aż w końcu stała się zbędna. Dziś są już z nią same problemy. Starość to alzheimer i potrzeba opieki, żadna mądrość”2. Bardzo to smutna konstatacja, zwłaszcza w ustach pisarza w podeszłym już wieku. Tym większe uznanie dla rozwiniętych technologicznie Japończyków doceniających swoich seniorów.
W pewnym momencie seniorzy zwykle zaczynają potrzebować wsparcia tak samo jak małe dzieci, które same o siebie nie są w stanie zadbać. Bezradność dziecka jednak nie tylko nie irytuje, ale wręcz często rozczula, podczas gdy cierpliwość w opiece nad seniorami stanowi rzadkość. Również z tego powodu nie jest przesadą stwierdzenie, że starośćupokarza, odziera z godności. Oddaje na łaskę-niełaskę innych, przez co brutalnie wyznacza granice możliwości. Brak przyzwoitej systemowej opieki i głodowe emerytury tylko pogłębiają ten dramat. Pandemia koronawirusa równieżpotwierdziła, jak bardzo nieuprzywilejowani są w Polsce seniorzy, którzy oczekiwali na szczepienia nierzadko dłużej od ludzi młodych i zdrowszych, często w długich kolejkach na równi z wszystkimi… Bez współczucia, empatii, litości…
Oczywiście starość nie jest tylko czasem mroku. I choć to rzadkość – bywa jasna, spokojna i twórcza… Częściej – to dziwna mieszanina rozpaczy i nadziei. Ten wiek paradoksów jest przecież – nawet gdy bolesny – ważną częścią i zwieńczeniem drugiej połowy życia. Dzielenie ludzkiej egzystencji na dwie różne jakościowo części zawdzięczamy Karlowi Gustawowi Jungowi. To on pierwszy zwrócił uwagę na zdecydowane różnice w zadaniach pierwszej i drugiej połowy. To za jego rozróżnieniem podąża Richard Rohr: „W zasadzie pierwsza połowa życia polega na tworzeniu tekstu, a druga – na pisaniu doń komentarzy”3. Jeśli starość jest komentarzem, to jakże ważne jest, by nie był on podyktowany przez uczucie rozgoryczenia i osamotnienia. Stąd moja kolejna zachęta do empatii. Rzadko bowiem zdarzają się biografie wypełnione życiem po brzegi, do końca, jak stało się to udziałem Czesława Miłosza, który pisał: „…starość okazała sięgorzką wiedzą, ale także niepokojem, nienasyceniem i większym niż kiedykolwiek podziwem dla cudowności życia, a także bezustannie utrzymywaną nadzieją, że jeszcze wprawię rękę i będę podobny do tych japońskich malarzy, którzy dopiero obchodząc swoje dziewięćdziesiąte urodziny, mówili: »zaczynam umieć malować«”4.
1 Łk 2,29, Biblia Tysiąclecia.
2 W. Myśliwski, To nie literatura jest w życiu najważniejsza, ale miłość, w: M. Nogaś, Z niejednej półki. Wywiady, Agora SA, Warszawa 2020, s. 52.
3 R. Rohr, Spadać w górę. Duchowość na obie połowy życia, tłum. B. Majczyna, Wydawnictwo WAM, Kraków 2018, s. 190.
4 C. Miłosz, Zaczynając od moich ulic, Znak, Kraków 2014, s. 494.