Arrow-long-left
PL|EN

Krytyka

Afirmacja

Tam, gdzie bije serce Polski

Wera Bet, „Have a Rainbow Day”, 24x22 cm, 2018

Historię rodziny można rozpocząć w dowolnym miejscu osi historycznej i pod dowolną szerokością geograficzną, ale niezależnie od wysiłków i wiary w powszechność łacińsko-chrześcijańskich wartości nie będzie to opowieść uniwersalna. Tak jak pojęcie rodziny nuklearnej jest dla osób z plemienia Munduruku niezrozumiałe, tak munduruski dom dziewcząt i dom chłopców pozostają dla wielu z nas frazami niejasnymi i bez związku z rodziną.

Wera Bet, „Historia rodziny”, 24x44 cm, 2019–2022

Równie dobrze opowieść o rodzinie, jak wyobraża ją sobie większość plemion Globalnej Północy, może zacząć się we wrześniu 1973 roku, kiedy Doris del Zio przekracza próg nowojorskiego Szpitala Prezbiteriańskiego. Doris ma córkę z pierwszego małżeństwa i jest żoną Johna del Zio, z którym od dwunastu lat pozostaje w bezdzietnym małżeństwie. Dla Doris i Johna „rodzina” oznacza połączenie krwi, którego wyrazem będą narodziny wspólnego dziecka. Ostateczne przypieczętowanie biologiczne, którego niezbędnym warunkiem jest zajście w ciążę. Ono zaś nie może się wydarzyć, ponieważ Doris ma niedrożne jajowody. Dlatego kiedy słyszy o możliwości poddania się eksperymentowi o nazwie in vitro, postanawia zaufać lekarskiemu tandemowi Landruma Shettlesa i Williama Sweeneya, i zgadza się na pobranie jej komórek jajowych, próbę ich zapłodnienia nasieniem Johna, a następnie oczekiwanie na rezultat, którym – i wszystkie strony mocno w to wierzą – stanie się zarodek powstały poza organizmem Doris. Z tego zarodka być może urodzi się ich córka lub syn.

W czasie, gdy Doris przygotowuje się do operacji, kluczowe karty wyznaczające kierunki debat o rodzinie w następnych dekadach – m.in. prawa dziecka i nowe studia nad dzieciństwem, antynatalizm i świadoma bezdzietność, feministyczna krytyka metod wspomaganej reprodukcji i feministyczna obrona prawa do reprodukcji – nadal nie zostały rozdane. Stany Zjednoczone jeszcze stygną po niedawnej aborcyjnej wojnie Roe vs. Wade, która zakończyła się na początku 1973 roku, a ledwie pięć lat wcześniej David Schneider opublikował „American Kinship”, flagową pozycję antropologii rodziny. Postawił w niej tezę, która dla państwa del Zio od dawna była oczywista, że w amerykańskiej kulturze krew jest podstawowym symbolem pokrewieństwa i to więzy krwi, a nie struktura rodziny przesądzają o „rozproszonej, trwałej solidarności” (Schneider 1968).

Wera Bet, „Probówki z płynem pęcherzykowym Doris”, 45x60 cm, 2022

Kiedy więc John del Zio jechał taksówką do szpitala, ściskając pod kurtką probówki z płynem pęcherzykowym Doris, by przekazać je Shettlesowi do dalszych prac laboratoryjnych, wydarzały się zupełnie niepowiązane ze sobą historie i dramaty. Ich przypadkowość wydaje mi się interesująca. Na przykład w 1973 roku Lesley Brown, przyszła matka pierwszego dziecka urodzonego dzięki zapłodnieniu in vitro, nadal rozpaczliwie stara się zajść ciążę. W Polsce w tym czasie funkcjonuje ok. 380 domów dziecka, w których coraz wyraźniej zmieniają się proporcje pomiędzy tzw. sierotami naturalnymi i sierotami społecznymi na rzecz tych drugich (Domańska 2009). Są to duże instytucje dla kilkudziesięciu, czasem ponad setki dzieci, w których nierzadko dochodzi do przemocy. W Irlandii nadal działają domy matek i dzieci prowadzone przez zgromadzenia zakonne, do których przylegają pralnie magdalenek – ostatnia z nich zamknie się dopiero w 1984 roku, a ostatni dom dla niezamężnych kobiet w ciąży sześć lat później. Niedługo potem Irlandczycy zaczną odkrywać masowe groby dzieci i kobiet będących zakładnikami tych domów (McCormick i in. 2021). Natomiast służby społeczne Nowego Jorku już od 1972 roku prowadzą cichy i eksperymentalny projekt łączenia nieheteronormatywnych nastolatków z nieheteronormatywnymi rodzinami zastępczymi, zupełnie wbrew prawu, za to w szalonym i wyprzedzającym czasy rozpoznaniu, że być może to potrzeby dzieci, a nie dorosłych powinny mieć wpływ na działania służb socjalnych oraz na wybór rodziny (Waters 2021). Ten ostatni kierunek antropologia pokrewieństwa uwzględni wiele lat później w teorii relacyjności (relatedness) podkreślającej, że zamiast zastanawiać się nad arbitralnym opisywaniem systemów pokrewieństwa i szukać odpowiedzi w krwi, która zapewnia „trwałą solidarność”, lepsze byłoby postawienie ludziom pytania, czym dla nich jest rodzina i jak ją definiują (Carsten 2000). Ku zdumieniu wielu z nas – a część nadal nie czuje się gotowa do przyjęcia tej konkluzji – w narracjach jej członków rodzina często okazuje się nie mieć większego związku z pokrewieństwem, za to dość znaczny z relacjami i wzajemnością emocjonalną. Na gruncie polskim świetnie opisała to Agata Stanisz (Stanisz 2014).

Powodem, dla którego większość świata nigdy nie usłyszała o Doris del Zio, za to przypuszczalnie wie, że to Louise Joy Brown okazała się miracle baby i pierwszą osobą urodzoną dzięki zapłodnieniu in vitro (Fishel 2008), jest ten, że Shettles i Sweeney nigdy nie poinformowali lokalnej komisji bioetycznej o swoim przedsięwzięciu, a tym bardziej nie uzyskali od niej zgody. Dlatego kilkanaście godzin po połączeniu komórek jajowych Doris ze spermą Johna do akcji wkroczył Raymond Vande Wiele, szef Shettlesa, który wylał do zlewu rodzicielskie nadzieje del Zio i pionierskie marzenia ambitnego duetu lekarskiego.

Wera Bet, „Krew jest aksjologicznie ważna”, 45x60 cm, 2022

W 2022 roku, kiedy większość Polek i Polaków jest już kulturowo przetrenowana w rozpoznawaniu głównych punktów sporu o wspomaganą reprodukcję, a dodatkowo nauczyliśmy się mówić gładko o „życiu poczętym” i „prawach dziecka nienarodzonego”, lekkomyślność Vande Wielego wydaje się niepojęta i może budzić grozę. Czy przynajmniej sprawdził, czy gamety Doris i Johna się połączyły i powstał zarodek? Nie. Co dokładnie wylał do zlewu? Nie wiadomo. Musimy więc żyć z taką samą niepewnością, jaka do końca życia towarzyszyła Doris i Johnowi del Zio, ponieważ Vande Wiele nie sprawdził próbki. Ostatecznie w 1978 roku niepewność Doris została przez ławę przysięgłych wyceniona na 50 tysięcy dolarów odszkodowania, zaś Johna – na 3 dolary (Powledge 1978).

Jednocześnie bez grozy pojmujemy, że ponad 70 tysięcy dzieci w Polsce wychowuje się poza rodzinami biologicznymi, ponieważ były krzywdzone, co zagrażało ich życiu lub zdrowiu (Informacja Rady Ministrów 2019). Tej krzywdy dokonywali najbliżsi krewni. Nadreprezentacja nieheteroseksualnych dzieci w pieczy zastępczej również jest zjawiskiem międzynarodowym i znanym opinii publicznej, choć pośrednio pokazuje przecież, że w wielu rodzinach wspólnota krwi przestaje być gwarancją ochrony, kiedy córka lub syn okażą się nieheteronormatywni (Fish i in. 2019). Jedynie masowe groby w Irlandii nie budzą etycznej ambiwalencji, skoro sprawcami krzywd były osoby obce. Mimo to najwięcej kobiet trafiało do pralni magdalenek zgłoszonych przez swoje rodziny bądź pod ich presją (Department of Justice 2013).

Wera Bet, „Dom, dom dziewczynek, dom chłopców, 45x60 cm, 2022

Rysunek Jasia

Krew jest aksjologicznie ważna, a zarazem nie ma żadnego aksjologicznego znaczenia. Jest ważna, kiedy wiążemy z nią nadzieje i intencje bliskości, kiedy sytuujemy w niej przetrwanie narodu, budujemy wokół niej wartości państwowe i używamy jej do praktykowania biowładzy. Przestaje być najważniejsza w narracji dziewięcioletniego Jaśka, który podpisuje rysunek przedstawiający chłopca wchodzącego po schodach: „ja gd wracam se szkoły boje się wracać do domu bo tam jest sawsze kszywda”1 (pisownia oryginalna). Staje się niepokojąca w rysunku dwunastoletniej Julii rysującej „najlepszy dzień mojego życia” i przedstawiającym pogrzeb jej matki biologicznej. Ta matka, jak informuje mnie zastępcza mama Julii, nadal żyje. Dopóki Julia z nią mieszkała, rzadko rozbierała się na lekcjach WF-u, aby posiniaczone plecy nie budziły pytań nauczycielki. Sororat, system Crow-Omaha i art. 92 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego stanowiący, iż „dziecko aż do pełnoletności pozostaje pod władzą rodzicielską” (podkreślenie moje), to dla wielu dzieci z trudnych miejsc (Purvis i in. 2013) puste słowa. Odnoszą się do imaginariów dorosłych, a nie do ucieleśnionych doświadczeń dzieci z pieczy: zaniedbań, przemocy fizycznej, seksualnej i psychicznej, dziejących się właśnie tam, gdzie „bije serce Polski”, jak opisywał rodzinę Patryk Jaki, wówczas kierujący pracami Zespołu ds. Autonomii Rodziny i Życia Rodzinnego (Sobczak 2016).

Wera Bet, „Bije serce Polski”, 24x22 cm, 2021

Wera Bet, „Ja i Koniec”, 45x60 cm, 2022

Im niżej i głębiej schodzimy po szczeblach hierarchii społecznej ważności, kiedy pochylamy się nad dziecięcymi mikronarracjami, nad tym, co nieważne i zapoznane przez adultyzm, tym częściej okazuje się, że kategoria ochronnej tarczy krwi jako centralnej wartości konstruującej rodzinę potrafi być zawstydzająco nieobecna. Choć oczywiście można oprzeć na niej fabułę siedmiu tomów Harry’ego Pottera.

Anna Krawczak – członkini Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem IEiAK UW, doktorantka Instytutu Kultury Polskiej, była wieloletnia przewodnicząca Stowarzyszenia na Rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji „Nasz Bocian”, członkini Koalicji na Rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej. Autorka książki „In vitro – bez strachu, bez ideologii” i licznych publikacji z zakresu antropologii pokrewieństwa oraz medycyny. Była zewnętrzna doradczyni WHO w obszarze niepłodności. Prywatnie matka adopcyjna, zastępcza i matka dzięki nowym technologiom reprodukcyjnym.

Wera Bet – artystka, absolwentka Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, obecnie mieszka i pracuje w Berlinie. Postrzega świat poznawczo, wypakowując z tego świata ukryte paraboliczne znaczenia. Dużą uwagę poświęca detalowi, przyjaźni, muzyce.


 

1 Dziecięce narracje, rysunki i opowieści, do których się odwołuję, zostały przeze mnie zgromadzone w ramach projektu „Adopcja jako proces, doświadczenie i instytucja. Perspektywa antropologiczna” pod kierownictwem dr hab. Ewy Maciejewskiej-Mroczek, finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki, nr grantu 2017/27/B/.

Newsletter

Bądź z nami na bieżąco – Zapisz się do naszego newslettera i śledź nas w mediach społecznościowych: