Rodzinność to nieskończona różnorodność form i praktyk życiowych opartych na relacjach pomiędzy ludzkimi i nieludzkimi aktantami. Powstaje wszędzie tam, gdzie dane osoby i istoty na podstawie wyboru, urodzenia lub w wyniku innych zdarzeń biorą za siebie nawzajem odpowiedzialność, zapewniają stabilność ekonomiczną, obdarzają uwagą i troską. Stosunki pomiędzy członkami i członkiniami rodziny nie muszą być oparte ani na relacjach romantycznych, ani na więzach krwi – wystarczy współbycie, niekoniecznie ograniczone jednością miejsca i czasu. Podstawą relacji rodzinnej są bezwarunkowa akceptacja i wsparcie. Relacje pomiędzy członkami i członkiniami rodziny oparte są na równości przy jednoczesnym rozpoznaniu indywidualnych potrzeb. Każdy, każda i każde ma możliwość wpływania na kształt konstelacji rodzinnej, podejmowania działań i w miarę możliwości decyzji co do jej funkcjonowania. Lepiej usytuowane istoty pomagają tym słabszym. Rodzina zapewnia stabilność, spełnienie, schronienie i rozwój, pozostając w dialogu ze społeczeństwem i przyrodą, kształtuje je i odkształca się pod ich wpływem.
Tak mniej więcej wyobrażam sobie modyfikowalną definicję rodzinności. Różni się ona zatem od dogmatów patriarchalno-kapitalistycznego społeczeństwa. W wielu krajach, w tym w Polsce, jedynie nuklearne, heteronormatywne formy rodziny mogą liczyć na rozpoznanie i wsparcie; samodzielni rodzice, rodziny patchworkowe i poliamoryczne, nie wspominając o rodzinach intergatunkowych, mają utrudniony dostęp do praw lub są ich pozbawione. U naszych zachodnich sąsiadów od czasu wygranej socjaldemokratów podnoszona jest kwestia legalizacji tzw. wspólnot odpowiedzialności [Verantwortungsgemeinschaften], których członkowie i członkinie nie muszą być połączeni_e ze sobą więzami pokrewieństwa ani małżeństwa, aby posiadać takie same prawa jak biologiczne rodziny i związki partnerskie. Nad Wisłą podejmowanie dyskusji o tym, czym mogłaby być współczesna rodzina, wiąże się z konsekwencjami w postaci oskarżeń o atak na tradycję i polskość w ogóle. Tymczasem historyczna analiza form rodzinności wykazuje dużo większe zróżnicowanie niż uświęcona forma parzystego małżeństwa, obejmuje poligamię, a w jej ramach poligynię (wielożeńtwo) i poliandrię (wielomęstwo). W „Pochodzeniu rodziny, własności prywatnej i państwa” (1884) Fryderyk Engels pisze o małżeństwach grupowych oraz rodzinie punalua — wykluczającej z praktyk seksualnych najbliższych krewnych — praktykowanej na Hawajach. Stawia też tezę, że zachodnie formy rodzinności od czasów feudalnych po kapitalizm związane były z interesem ekonomicznym, czyli ochroną dóbr materialnych i akumulacją kapitału – stąd narzucona monogamia i pozbawianie kobiet praw do dziedziczenia. Na przełomie wieków feministyczne naukowczynie i aktywistki, dekonstruując mit patriarchalnej rodziny, wykazały nadużycia i przemoc strukturalną leżącą u jej podstaw. Domagały się docenienia pracy reprodukcyjnej związanej z opieką (Federici 1975), równości płci (Haslander 2000) i wzmocnienia pozycji dziecka w rodzinie (Shanley 2001), o czym w tym numerze „Magazynu RTV” pisze Anna Krawczak w tekście „Tam, gdzie bije serce Polski” ilustrowanym rysunkami Weroniki Bet.
Współczesne technologie reprodukcyjne obejmujące m.in. in vitro, sztuczną inseminację i surogactwo dodają do spektrum rodzinności wielość tożsamości związanych z byciem rodzicem. Stawiają tym samym pytania o rolę biologii i medycyny na każdym etapie reprodukcji: w procesie zapłodnienia, ciąży i jej rozwiązaniu w formie narodzin lub ich braku (poronienie, aborcja). Technologie reprodukcyjne, proponując metody radzenia sobie z niepłodnością (biologiczną i społeczną), wywołują jednocześnie pytania natury etycznej, tożsamościowej i politycznej związanej z dostępem do kosztownych metod. Ignorowanie tych zjawisk lub ich demonizacja redukuje rzeczywistość społeczną i przyczynia się do powstania komercyjnego rynku usług reprodukcyjnych, z charakterystycznym dla niego wyzyskiem biedniejszych (najczęściej kobiet) przez tych bardziej uprzywilejowanych (przyszłych rodziców). Na drugim końcu rodzicielskiego spektrum znajduje się antynatalizm, czyli odmowa reprodukcji np. ze względów etycznych, związanych z przeludnieniem i zmianami klimatu lub egzystencjalnych – w celu redukcji cierpienia. Feministyczna biolożka i filozofka Donna Haraway do klimatycznego antynatalizmu dodaje propozycję nawiązywania relacji pokrewieństwa z nieludzkimi zwierzętami, gdyż to od nich zależy nasz wspólny, planetarny dobrostan, o czym zapomnieliśmy w epoce wyniszczającego życie kapitałocenu.
Doskonałą analizę form rodzinności na gruncie polskim proponuje Agata Stanisz w książce pod tytułem „Rodzina made in Poland. Antropologia pokrewieństwa i życia rodzinnego”. W tym numerze „Magazynu RTV” publikujemy fragment wprowadzenia do publikacji pt. „Pokrewieństwo w procesie” opatrzony rysunkami autorstwa Małgorzaty Mycek. Wymazywaniem klasowości w rodzinnym imaginarium zajmuje się Małgorzata Myślińska zabierająca czytelników_czki w podróż do zakładów fotograficznych, w których tła i akcesoria mówią więcej o portretowanych osobach, niż one same chciałyby przyznać. Temat opieki i niewidzialności kobiety-matki w polu sztuki podnosi Weronika Morawiec, poddając analizie własne i kolektywne doświadczenie rodzicielstwa. Ada Rączka do tematu domu i rodziny wprowadza kwestie niebinarności, a robi to za pomocą trzech prac wideo i poezji. W Kanale Sztuki Karolina Balcer przedstawia swój długofalowy projekt „Happy Family”, w którym mierzy się z kwestią niewidzialności chorób psychicznych oraz związanym z nimi kryzysem bezdomności. Tomasz Partyka za pomocą serii fotografii z cyklu „SUMMER/SUMMER”, inspirowanych rozmowami z babcią Leonią, przepracowuje dziedziczone lęki. Eliza Proszczuk szuka siostrzanych więzi we wspólnocie tkaczek, a Barbara Gryka mierzy się z niełatwą miłością do kraju rodzinnego, który nie tylko nie odwzajemnia jej uczuć, ale także przemocą odmawia jej prawa do samostanowienia. Na koniec aktywistka i terapeutka Pixie Frączek w wywiadzie „Problemem jest Polska” opowiada o tęczowych rodzinach i zmianach, jakie zaszły w nastawieniu rodziców do ich nienormatywnych dzieci, dodatkowo postulując odklasowienie zawodu terapeuty i podając konkretne wskazówki, jak tego dokonać.
Życzymy zaangażowanej lektury.