Christiana i Grit poznałam rok temu, podczas organizowanych przez ze mnie „Warsztatów z rewolucji“ w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu. Wraz z kolektywem Army of Love prowadzili oni dwudniowe warsztaty na temat intymności w sztuce oraz dostępu do przyjemności dla osób pełnosprawnych i z niepełnosprawnościami. Wykorzystali do tego choreografię, kolektywne czytanie oraz wodę jako media pozwalające na budowanie relacji opartych na empatii oraz wzajemnym zrozumieniu potrzeb oraz ograniczeń każdego(-ej) z uczestników(-czek) dwudniowej sesji.
Christian Bayerlein jest programistą i aktywistą mieszkającym w Koblenz w Niemczech. Sam określa siebie jako nerda kochającego Science Fiction. Lubi spędzać czas z przyjaciółmi, oglądać filmy oraz uczestniczyć w tworzeniu sztuki i kultury. Christian choruje na rdzeniowy zanik mięśni, porusza się na wózku. Jako aktywista polityczny, walczy o prawa osób z niepełnosprawnościami. Prowadzi bloga „Kissability“.
Grit Uhlemann jest artystką żyjącą w Höhr-Grenzhausen w Niemczech. Lubi sztukę we wszystkich jej przejawach, kocha ceramikę. Jako artystka ceramik tworzy lekkie przedmioty z przepuszczającej światło porcelany, jak również obiekty w obłym kształcie inspirowane formami natury. Spotkania oraz budowanie relacji z innymi ludźmi jest dla niej niezwykle ważne.
Zarówno Christian jak i Grit zostali nagrodzeni w 2018 roku Złotym Niedźwiedziem podczas Berlinale za film „Touch Me Not” Adiny Pintilie.
Spotkaliśmy się w Poznaniu w maju zeszłego roku, gdy prowadziliście warsztaty z kolektywem „Army of Love”. Innym projektem, w którym uczestniczyliście był film „Touch Me Not” rumuńskiej reżyserki Adiny Pintilie. W obu przypadkach bardzo otwarcie podzieliliście się swoją intymnością i prywatnością, co was do tego zmotywowało?
Grit: Niektórymi emocjami i stanami łatwiej się dzielić, innymi trochę mniej. Wywodzę się ze środowiska, w którym otwartość na emocje, bycie prawdziwym, stanowiło coś zupełnie normalnego. Chwile, w których staram się lepiej zrozumieć samą siebie są wciąż dla mnie najcenniejsze. Mam w sobie potrzebę dzielenia się nimi, otwarcia ich na uczestnictwo innych osób.
Christian: Chodzi także o to, co rzeczywiście znaczące, a także o bycie ciekawym siebie samego; o pytanie, czym warto podzielić się z szerszą publicznością?
To stanowiło wasze motywacje na bardzo osobistym poziomie. Możecie powiedzieć nam coś więcej o swoim aktywistycznym podejściu, a więc o wykorzystaniu bliskości jako politycznego narzędzia do zmiany neoliberalnego mitu, według którego społeczeństwo składa się z doskonale sprawnych, niezależnych jednostek?
Grit: Nie rozdzielałabym tego co osobiste od uniwersalnego; gdy podejmujesz jakieś działanie, robisz to dla siebie, ale równocześnie wpływasz na otoczenie. Oczywiście, chciałabyś widzieć reakcje na to, co robisz oraz zmieniać w jakiś sposób ten świat na lepsze.
Christian: Jasne, kiedy pokazujemy światu jak funkcjonuje nasz związek, że my również mamy życie intymne, to to wpływa na sposób postrzegania podobnych par i być może nieco polepsza ogół społeczeństwa.
Jak to się stało, że zaczęliście pracować nad partycypacyjnymi projektami artystycznymi?
Christian: W obu wymienionych wcześniej sytuacjach, z „Army of Love” i z filmem „Touch Me Not”, pracę zaczęliśmy przez przypadek. Osobiście jestem bardzo otwartą osobą, interesuję się sztuką, nawet jeśli nie nazwałbym siebie artystą. Ludzie niekiedy mówią o tym co robię w kategoriach sztuki, ale to ich perspektywa, ja nie określam siebie w ten sposób. To co dla mnie jest istotne, to mieć wpływ na społeczeństwo, a to jest możliwe tylko poprzez wymianę, zarówno w rozmowie jak i przy dzieleniu się pomysłami w dowolnie innej formie. Jeśli chodzi o „Army of Love“ to zostałem członikem kolektywu po bezpośrednim kontakcie z Ingo Niermannem (inicjator kolektywu). Okazało się, że mamy wspólnych przyjaciół i podobne podejście do tematu niepełnosprawności. Ingo zapytał mnie, czy nie byłbym zainteresowany przyjazdem do Frankfurtu na warsztaty i trening, które organizuje w Städelschule. To tam zapadły najważniejsze decyzje co do funkcjonowania „Army of Love”. Od tego czasu uczestniczyliśmy wraz z Grit w działaniach kolektywu w Wiesbaden i w Poznaniu. Tego roku zostaliśmy zaproszeni do Bochum na Triennale.
Jeśli chodzi o „Touch Me Not”, to wszystko zaczęło się na berlińskim festiwalu „X-Plore” poświęconym sztuce pożądania. Uczestniczyłem w nim już parę razy, ale wtedy głównie w związku z seksem, mimo to wziąłem też udział w konceptualnych dyskusjach dotyczących budowania relacji, jak również w warsztacie poświęconym śmierci prowadzonym przez specjalistę medycyny paliatywnej pracującego w hospicjum. Adina (reżyserka filmu „Touch Me Not”) także uczestniczyła w ostatniej edycji i była zdumiona tym, jak reaguję na niektóre rzeczy, jak podchodzę do tematu śmierci, jak to jest dla mnie ważne, jak również jak odnoszę się do mojego ciała. Wspomniała, że pracuje nad pewnym projektem, pytając, czy nie chciałbym przeczytać szkicu do jej filmu. Na ten moment nie miałem pojęcia, że będzie to tak duża rzecz. Dwa lata później Adina otrzymała nagrodę za najlepszy scenariusz fimowy na festiwalu w Sarajewie i podjęła dalsze prace nad filmem. Jak dla mnie, przypominało to raczej projekt badawczy niż zwyczajną produkcję filmową. Wszystko to zajęło ponad dwa lata. Każdego miesiąca spotykaliśmy się na Skype. Uczestnicy projektu mieli zadania do wykonania w domu — kręcili własne dzienniki filmowe. Spośród nich niektóre fragmenty zostały włączone do oficjalnej wersji filmu, a niektóre części były odgrywane ponownie przed kamerą.
Grit: Dla Adiny stanowiło to raczej projekt naukowo-społeczny niż film jako taki, poszukiwała właściwych ludzi, z którymi mogłaby nawiązać nić porozumienia.
Christian: W filmie brali udział profesjonalni aktorzy, lecz nawet oni byli proszeni o to, aby przejść przez cały proces badawczy, tak samo jak inni. Interesowali Adinę przede wszystkim jako istoty ludzkie, dopiero później jako profesjonaliści. Nazywała aktorów profesjonalnymi ludźmi (śmiech).
Grit: Dawała nam książki do czytania i zadawała mnóstwo pytań odnośnie naszych uczuć, naszych ciał, naszych relacji. I nawet jeśli nie mieliśmy zbyt wiele do powiedzenia, potrafiła wydobyć tak wiele z drobnostek. Widziała piękno w najzwyklejszych rzeczach.
…zdaje się, że Adina zabrała was w podróż emocjonalną.
Christian: Tak. Ona nazywa cały ten projekt emocjonalną podróżą.
Grit: Dla mnie wszystko to było dość wymagające, musiałam dostosować się do tak wielu rzeczy próbując znaleźć swoje miejsce w projekcie. Było to trudniejsze niż dla Christiana, ponieważ on miał jasne zadanie: opowiedzieć o intymności osób z niepełnosprawnościami. Dla mnie nie było to tak oczywiste, wydawało się, że nie mam konkretnie zarysowanego celu, a przecież również zmagam się z prawdą o swojej seksulaności. Martwiło mnie też, że często czułam się postrzegana jako opiekunka Christiana, a nie jako jego partnerka…
Christian: Nie, to nieprawda, to tylko twoja projekcja; ludzie zawsze dostrzegają twoją miłość i to jak jesteś piękna, i jak piękna jest nasza relacja…
Grit: I tak, i nie. Na początku naszej pracy przy filmie chodziło głównie o Christiana i jego sytuację. Mając własnego ducha i swoje poglądy na różne sprawy, zaciskałam zęby, naprawdę. Uświadomiłam sobie, że reprezentuję w filmie konkretną figurę i myślałam, że tak właśnie jestem postrzegana przez ludzi. To jest naprawdę trudne… bo w świecie jest tak wiele stereotypów, tyle uprzedzeń…. A ja naprawdę nie mogłam odnaleźć siebie we wszystkich tych projekcjach. Musiałam opowiedzieć własną historię, o tym kim jestem i jaka jest nasza relacja i dopiero stamtąd wejść w szczegóły filmu. W końcu, gdy już to zrobiłam, nauczyłam się bardzo wiele o sobie samej.
Christian: Uważam za szczególnie ważne, że po każdej projekcji filmu organizowaliśmy debatę. Dyskusja i wymiana między ekipą filmową a publicznością była czymś kluczowym.
Grit: Dla mnie najbardziej poruszające było to, jak granica między fikcją a rzeczywistością krzyżowały się na ekranie – było to widoczne szczególnie w chwili gdy Adina (reżyserka) i Laura (aktorka) zamieniły się rolami, Laura stanęła za kamerą, a Adina – przed nią.
Rzeczywiście, przywodzi mi to na myśl feministyczną teorię filmu, na przykład krytykę voyeryzmu w klasycznym kinie amerykańskim podjętą przez Laurę Mulvey. W „Touch Me Not” role widza i tego, kto jest widziany (podglądany) zamieniają się, przez co kwestionowane jest napięcie seksualne oparte na heteronormatywnych relacjach związanych z władzą spojrzenia. Ten film jest niczym warsztat lub sesja psychoanalityczna.
Christian: Tak, to nie jest film przy którym chrupie się popcorn.
Christian, jesteś także blogerem. Kiedy i jak zacząłeś prowadzić bloga „Kissability”, pokazując i edukując odbiorców na temat seksualności osób z niepełnosprawnościami?
Christian: Rozpoczęcie prowadzenia bloga było moim postanowieniem noworocznym na rok 2013. Na początku aktywniej publikowałem i dzieliłem się własnym doświadczeniem. Dzisiaj pozostawiam raczej przestrzeń dla innych, tak więc jest to bardziej platforma dzielenia się pozwalająca odnaleźć jakieś materiały dotyczące kwestii seksualności i nie(-pełno)pełnosprawności. Jestem tak zajęty pozostałymi projektami, że nie skupiam się na tym już tak bardzo, jakkolwiek od czasu do czasu publikuję coś interesującego.
Czy mógłbyś powiedzieć parę słów na temat twojego zaangażowania aktywistycznego, co należy zrobić, aby polepszyć jakość życia osób z niepełnosprawnościami, co powinno się zmienić? Żyjesz w Niemczech, więc twoja sytuacja życiowa różni się od tej, jaką mamy w Polsce…
Christian: Nie powiedziałbym tak. Dużo podróżujemy z filmem „Touch Me Not”, mamy spotkania i dyskusje, jak np.w Chorwacji, gdzie, można by pomyśleć, problemy osób z niepełnosprawnościami są zupełnie inne. W pewnych przypadkach rzeczywiście są, gdy chodzi o lekarstwa i wsparcie społeczne, lecz gdy weźmiemy pod uwagę napięcia wokół seksualności i niepełnosprawności, wszyscy mierzymy się z tymi samymi uprzedzeniami. Większość rodziców niepełnosprawnych dzieci oraz dorosłych jest nadopiekuńczych, nie rozpoznają ich seksualności, a nawet zabraniają nastoletnim dzieciom odkrywać ją, mieć życie seksualne. Wciąż, niepełnosprawność jest postrzegana jak choroba, jako coś, co musi zostać wyleczone. Stereotypy są takie same na całym świecie. Musimy się z tym uporać i najbardziej wpływową rzeczą, jaką możemy się zająć jest Konwencja ONZ. Nie jest to zbyt dobrze znany akt prawny, lecz stanowi bardzo potężne narzędzie, ponieważ każdy kraj, który dołączył do ONZ, musiał ją podpisać. Rzecz w tym, by te zasady urzeczywistniły się tak, jak są w ten dokument wpisane, a także by chronić zapisane w nim prawa. Należy zacząć od skorygowania błędów w przekładzie. Politycy zazwyczaj nie rozumieją, co właściwie mają robić. W Niemczech, przykładowo, mówimy o integracji osób z niepełnosprawnościami, podczas gdy w oryginalnym tekście konwencji mowa jest o inkluzji. Za tymi dwoma wyrażeniami stoją dwie różne koncepcje: integracja zakłada, że wysiłek leży wyłącznie po stronie niepełnosprawnych, że powinni oni dopasować się do „normy”, a społeczeństwo może ich w tym tylko od czasu do czasu wspierać, podczas gdy inkluzja oznacza, że musi się zmienić całe społeczeństw, że musimy współpracować, po to, aby zmienić instytucje oraz prawa w celu uczynienia ich przystępniejszymi.
Nad czym teraz pracujecie?
Christian: Teraz zajmuję się technologią, testuję specjalistyczne urządzenie, które łączy mój wózek z komputerem. To sensor wbudowany w mój wózek, który wysyła impulsy do programu komputerowego. Mam spotkanie na ten temat z producentem wózków inwalidzkich w Zurychu. To start-up związany z uniwersytetem. Inżynierzy są bardzo młodzi i rozwijają swoje własne podejście do produkcji sprzętu medycznego zorientowanego na użyteczność i design, tak więc nie mogę się doczekać. Ponadto mam swoją codzienną pracę w Niemieckim Archiwum Federalnym, gdzie jestem odpowiedzialny za administrację techniczną oraz rozwój witryn internetowych, w tym kilku portali edukacyjnych i badawczych dotyczących historii Niemiec.
Grit: Ja pracuję jako artystka ceramik. W zeszłym roku opracowałam abstrakcyjne, iluminowane reliefy krajobrazu. Poza tym, rozwijam serię rzeźbiarską poświęconą bardzo archetypowej formie jajka. Rozmyślam nad ekspozycją, niedługo chciałabym je pokazać. W niepełnym wymiarze godzin studiuję też ceramikę techniczną; prowadzę badania nad szkliwami, nad tym, w jaki sposób ich powierzchnie zmieniają się przy różnych atmosferach w piecu opalanym gazem. Jestem też przewodniczącą Niemieckiego Stowarzyszenia Ceramicznego „Kalkspatz”, prowadzę kursy o szkliwach ceramicznych i pracuję w kolektywie pięciu ceramików.
Christian: Na koniec chciałbym podzielić się doświadczeniem, które postrzegam jako istotne w kontekście sztuki, jej instytucji, jak i artystów indywidualnych, których dzieła są często całkowicie niedostępne dla mnie jako osoby niepełnosprawnej. Gdy pewnego razu odwiedzałem wraz z Grit Międzynarodowe Centrum Sztuki Światła w Unna w Niemczech, była tam prezentowana instalacja Jamesa Turella (amerykański artysta zajmujący się przestrzenią i światłem). By móc zobaczyć jego iluminowane dzieło, trzeba było wejść po schodach umieszczonych w ciemnym pomieszczeniu. Dla mnie, osobiście, było to bardzo obraźliwe. Grit musiałaby mnie wnieś na rękach…
Nie mam odpowiedzi na to, jak można poprawić tę sytuację, raczej pytanie: jak uspołecznić artystów? Jak tworzyć sztukę, która dociera do ogółu społeczeństwa, nie zaś tylko do ludzi już uprzywilejowanych, pełnosprawnych i z wyższym wykształceniem? Większość artystów, w szczególności tych najbardziej awangardowych, żyje w bańce, udając, że nie ma z tymi kwestiami nic wspólnego.