Opowiedz o czerwonym namiocie.
W rdzennych kulturach Afryki, Azji, południa Europy oraz obu Ameryk idea czerwonego namiotu, zwanego również̇ namiotem księżycowym, była związana z wyizolowaną przestrzenią wyłącznie kobiecą, gdzie kobiety celebrowały miesiączkę̨. W związku z synchronią księżycową wszystkie kobiety danej wspólnoty miały okres w tym samym czasie, mogły więc razem celebrować moc płynącą̨ z miesiączki, co okazywało się̨ źródłem dużej społecznej siły. W zależności od kultury praktyki czerwonego namiotu były różne – czasem były one związane z tańcem i ruchem, czasem bardziej statyczne, często jednak mistyczne i duchowe. Wierzono, że miesiączka jest dla kobiety czasem nie tylko większego i głębszego połączenia ze sobą̨, ale również̇ z linią przodków i przodkiń. Dlatego też kobiety w tym czasie modliły się, medytowały nad potrzebami oraz szukały rozwiązania problemów nie tylko dla siebie, ale także, a często przede wszystkim, dla całej społeczności. Często był to czas uświęcony. Oczywiście w kontekście patriarchalnym czerwony namiot zmienił znaczenie. Znajdujemy wzmianki o tym, jak plemię Izraelitów odsyłało kobiety do czerwonego namiotu bynajmniej nie po to, aby tam szukały rozwiązań dla wspólnoty, ale dlatego, że były one nieczyste i nie mogły być częścią wspólnoty. Obecnie np. w Pakistanie znajdujemy podobne praktyki oddzielania – zamykania menstruujących kobiet w izolacji.
Jak są̨dzisz, dlaczego patriarchat tak zmienił kontekst czerwonego namiotu?
Patriarchat zmienił kontekst wszystkiego (śmiech). Według wielu kultur szamańskich czas menstruacji to czas wielkiej kobiecej mocy. Doświadczenie ogromnie metafizyczne dające możliwość przejścia do innego wymiaru i czerpania bezpośrednio stamtąd. Obecnie odnajduję taką perspektywę u nauczycieli nowej duchowości, na przykład u Eckharta Tolle, który w „Potędze teraźniejszości” bez ogródek mówi o tym, że kobieta w czasie krwi może mieć taki kontakt z ciałem, iż daje jej to możliwość łatwiejszego wejścia w stan no mind – na drogę do oświecenia. Jak możemy sobie wyobrazić, nie jest to perspektywa, którą chętnie przyjmie patriarchat. Zresztą system już nie musi wiele. Wiele jego tradycji odcięło kobiety od cykliczności ich ciał, ztabuizowało miesiączkę̨ oraz samą krew miesięczną̨. Zazwyczaj kobiety ukrywają̨ fakt, że mają okres, nie lubią̨, a czasem nienawidzą̨ własnych miesiączek. Traktują̨ okres jak zło konieczne, które często związane jest głównie z bólem i ze wstydem. System również „zadbał” o to, aby realna antykoncepcja była tylko odpowiedzialnością kobiet i mimo że bezdyskusyjnym jest fakt, że pigułkę można rozpatrywać w aspekcie ogromnie emancypującym, trudno nie zauważyć, iż odcina ona ciało biologicznie kobiece od jego naturalnej cykliczności, utrzymując go, często przez lata, w stanie farmakologicznej śpiączki, że użyję takiej metafory. W trakcie przyjmowania hormonów kobiety nie doświadczają miesiączki, mają krwawienie z odstawienia. Zresztą mogą go nie mieć wcale, jeśli nie zrobią przerwy w braniu hormonów. Kto widzi w miesiączce portal do oświecenia?
Dlaczego Ty się tym zajmujesz? Co Cię „kręci” w krwi miesięcznej?
W krwi miesięcznej „kręci” mnie to, że właśnie mi się kończy. Jestem w wieku okołomenopauzalnym i zdecydowanie więcej krwi za mną niż przede mną. Relatywnie niedawno jednak zaczęłam inaczej jej doświadczać i inaczej ją spostrzegać. Nie zostałam jeszcze oświecona (śmiech), ale przy praktyce głębszej uważności w czasie menstruacji doświadczenia mojego ciała potrafią być niewiarygodnie uwalniające. W pewien sposób szkoda mi tego czasu, kiedy sobie tego nie dawałam, ponieważ nie byłam wielu rzeczy świadoma. Patrzę na to również w kontekście pokoleniowym, ponieważ moja czternastoletnia córka zaczęła niedawno menstruuować i o ile jej proces inicjacyjny był bardzo afirmujący, o tyle system powoli zabija w niej tę afirmację. Ogromnie mnie to porusza. Jak pomyślę o takim odcinającym doświadczeniu dla tylu menstruujących osób – bo jak wiadomo, to nie tylko doświadczenie kobiece, ale również osób trans – to najzwyczajniej czuję złość. Nawet jeśli nie myślimy o aspekcie metafizycznym, fakt, że doświadczenie krwi to doświadczenie połowy życia, które potrafi pozostać w przestrzeni tabu przez cały ten czas, jest dla mnie ogromnie dezintegrujący.
Skąd to tabu w naszej kulturze?
Mam kilka tropów. Jedne są bardziej oczywiste, inne mniej. Przede wszystkim krew miesięczna jest częścią tego, co jest uważane za kobiece, a w naszej kulturze wszystko, co kobiece, jest podrzędne i traktowane z nieufnością. W judeochrześcijaństwie, czyli w podwalinach naszej kultury, miesiączka związana jest z brudem, nieczystością i wstydem. Już w Biblii pojawiają się wzmianki o nieczystości menstruujących kobiet, niemożności zbliżania się do nich w czasie krwi oraz rytuałach oczyszczania po jej zakończeniu. Miesiączka konstytuuje się na takim wzorcu. W naszej kulturze, w przeciwieństwie do kultury Dalekiego Wschodu, wszelkie wydzieliny cielesne są problematyczne. Stanowią ogromną trudność na wielu poziomach. Krew jest jedną z nich. Miesięczna jednak jest wyjątkowa, bo w opozycji do krwi bohaterów, która jest czerwona i gloryfikowana w dyskursie publicznym, krew miesięczna przedstawiana jest kolorem niebieskim i jest wyjątkowo abiektalna. Krew miesięczna jest również racjonalnie problematyczna. Myślę, że wciąż kulturowo nosimy pamięć tego, iż trudno było racjonalnie – a na rozumie głównie bazujemy jako kultura – wytłumaczyć miesiączkę. Jak wytłumaczyć comiesięczne dobrowolne oddawanie krwi, które nie jest oznaką choroby, wręcz przeciwnie: zdrowia i świadczy o możliwości przekazywania życia? Ponieważ miesiączka to niewygodny temat i nikt obecnie nie traktuje jej poważnie, połowa ludzkości, która krwawi co miesiąc, również o niej nie wspomina, aby ta druga połowa traktowała ją z rewerencją i szacunkiem. Pozostaje jeszcze kwestia siły, o której wspominałaś któregoś razu. Czas przed krwią i samej krwi uważany jest za czas słabości kobiety, jej rozchwiania hormonalnego i niedyspozycyjności. Szczególnie w kręgach feministycznych nie ma na to ani zgody, ani przestrzeni, aby móc sobie na taką „słabość” pozwolić w nieustającej walce z patriarchatem.
Co robisz na swoich „Ćwiczeniach z krwawienia”?
Chciałabym, aby wszystkie menstruujące osoby dostąpiły oświecenia! (śmiech) Żartuję oczywiście, mimo iż bardzo bym chciała, wiem, że to na chwilę obecną niemożliwe. „Ćwiczenia z krwawienia” są taką bezpieczną przestrzenią wzajemnej (ko)edukacji o integralnej części tożsamości osób menstruujących. W założeniu są taką przestrzenią, gdzie można swobodnie o krwi mówić i każda jej opowieść będzie zaproszona i wysłuchana. Słowo, jak wiemy, ma moc i jeśli rozszczelnimy zmowę milczenia wokół krwi menstruuacyjnej, energia w temacie na pewno się poruszy. Na warsztatach zapraszam do stworzenia kręgu, wspólnej medytacji, podzielenia się swoją opowieścią krwi oraz utkania tej opowieści manualnie – tak, aby móc połączyć ją z kolejną opowieścią, kolejną, kolejną i kolejną, tworząc kolektywną opowieść krwi: „Czerwony namiot”, który finalnie będzie instalacją artystyczną zbudowaną z artefaktów krwi i kolektywnej energii osób, które je tworzyły.
***
Iza Moczarna-Pasiek – artystka i feministka. W swoich projektach walczy ze stereotypowym postrzeganiem kobiecości. Ukazuje obszary kobiecości ukryte za zasłoną tabu zbudowanego przez religię i kulturę polskiego społeczeństwa. Wierzy, że kobiecość jest piękna w swojej naturze niezależnie od formy, jaką przybiera, oraz że życie manifestuje się na wiele sposobów i każdy z nich godny jest uwagi i szacunku. Jest autorką pierwszego w Polsce Kalendarza Amazonek 2005, w którym kobiety po mastektomii pozują do aktów, projektów: „Cięcie”, w którym modelkami są łyse kobiety, „Hardej Wenus – szkice”, gdzie przed obiektywem rozbierają się duże kobiety, „Syreniego Śpiewu”, w którym eksploruje kobiecą starość oraz wielu innych. Jej prace są pokazywane zarówno w Polsce, jak i za granicą
Zofia Reznik – badaczka sztuki, kuratorka, animatorka kulturalna i nauczycielka akademicka. Zajmuje się m.in. sztuką współczesną, herstoriami, historią mówioną i researchem artystycznym. Ukończyła MISH UWr, studiowała na podyplomowych Gender Studies IBL PAN. Przygotowuje doktorat pod opieką prof. Anny Markowskiej w UWr i realizuje projekt badawczy „Sztuka wrocławskich artystek lat 70. XX wieku w świetle ich mikronarracji” w ramach grantu NCN. Związana m.in. z Kolektywem Kariatyda i Gangiem Delfinów, a wcześniej z Kolektywem Falanster. Prowadzi Fundację Wersja, pracuje na ASP we Wrocławiu.