Katarzyna Korytowska
Zapach. Penetracja Świadomości
„Kiedy w ciepły, jesienny wieczór przymknę oczy
I wdycham zapach twego gorącego łona,
Zjawia mi się kraina ta błogosławiona,
Gdzie się słońce ogniste jednostajnie toczy”.
Zapach egzotyczny, Charles Baudelaire
Efemeryczny w swej naturze i łatwy do zignorowania, zapach jest niekwestionowanym przewodnikiem człowieka w świecie. Czym jest dla mnie?
Uświadomioną wonną informacją.
Pobudzeniem zmysłowej istoty.
Chemią wirującą w powietrzu, która uderza wprost do mózgu, najkrótszą z dróg.
Cząstkami o określonym ułożeniu.
Źródłem przyjemności, zaciekawienia lub ostrzeżeniem.
Filtrem nadającym nowe znaczenia i jakości otoczeniu.
Momentem zatrzymania się, chwilą zwiększonej uważności.
Niewidzialną obecnością.
Wrażeniem, które odczuwam.
Wrażeniem, które wywołuję, także komponując perfumy.
Ulotną materią.
Impulsem do nawiązania interakcji.
Możliwością poznania nowego obszaru wyobrażeń.
Tematem, który kryje w sobie niezliczone spektrum znaczeń.
Powodem odnajdywania nowego języka.
Czynnikiem pobudzającym erotycznie.
***
Zapach od zarania dziejów pełni rozmaite funkcje, od sakralnej (będąc integralną częścią praktyk większości wierzeń), przez terapeutyczną (stosowany w aromaterapii czy codziennych rytuałach pielęgnacyjnych), po informacyjną (stanowiąc wiadomość o zagrażającym niebezpieczeństwie czy otaczającej rzeczywistości, chociażby stanie emocjonalnym drugiego człowieka), nie zapominając o jego kluczowej roli w odbiorze wrażeń smakowych. Zwierzętom służy w porozumieniu w obrębie gatunku (zostawiają ślady chemiczne), a naturalna woń spełnia często rolę seksualnego wabika. Rośliny wykorzystują ją jako atraktant do rozmnażania. Zapach wspiera je także w filtracji promieni słonecznych i chroni przed szkodnikami. Współcześnie, w wyniku manipulacji człowieka, dochodzi do redukcji kwiatowych aromatów. W hodowlach kwiatów ozdobnych manipuluje się aromatami i kontroluje je w imię wizualnego doświadczenia.
Płynna esencja zamknięta we flakonie stała się obiektem pożądania, wyznacznikiem statusu a następnie stosunkowo dostępnym towarem luksusowym, okazją do sprzedawania marzeń i kapitalistycznych manipulacji. To także możliwość (dostępna dla bardziej uprzywilejowanych) odziania się w niewidzialną warstwę czy szansa na penetrację świadomości niewinną przyjemnością. Ta, na szczęście, może płynąć także z obcowania z woniami natury czy bliskich nam ludzi.
Mimo swojego ogromnego znaczenia mówi się, że obecnie nie ma języków, które od początku ich powstania zawierałyby wyrazy odpowiadające wrażeniom węchowym.
Zmysł ten od dawna spychany jest na margines, jakby uważność na dosłowne odczuwanie rzeczywistości wraz z każdym wdechem przez nos miała wykluczać jej racjonalne poznanie.
Powonienie uważane jest za dziki i zwierzęcy zmysł człowieka, silnie powiązany z wciąż okrytą społecznym tabu sferą erotyczną. Jego dyskredytacja, dość silna w myśli osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych filozofów miałaby służyć dowiedzeniu domniemanej (!) wyższości człowieka nad naturą. Natomiast powszechna dziś dewaluacja wydaje się konsekwencją stałego niedowierzania w jego potencjał.
Georg Simmel w eseju Most i drzwi napisał „Gdy czujemy czyjś zapach, jest to najbardziej intymny rodzaj percepcji, ten ktoś wnika niejako w postaci wyziewu do rdzenia naszej zmysłowej istoty…”.
Receptory węchowe są unikatowym miejscem niemal bezpośredniego kontaktu układu nerwowego ze światem zewnętrznym. Zdolność węchu umożliwia dostęp do mózgu tak bezpośrednio, jak oddychanie umożliwia penetrację ciała, co tłumaczy, dlaczego wonie mają szczególnie silną władzę nad ludźmi.
Liczba bodźców zapachowych, docierających do naszego mózgu z każdym wdechem, zdecydowanie przekracza możliwości świadomej percepcji, dlatego większość wonnych informacji odbierana jest przez nas na poziomie podświadomości.
Nasz zmysł powonienia, ściśle związany z centrum emocji i długoterminową pamięcią, czyni nas bardziej wrażliwymi istotami.
„Być zanurzonym w świecie zapachu, choćby przez chwilę, jest uniesieniem dla świadomości i pełniejszym przebudzeniem tu i teraz”.
Essence and Alchemy, A Natural History of Perfume. Mandy Aftel
Moje praktyki oscylują wokół interdyscyplinarnych form aktywizmu i inicjowania kolektywnych sytuacji na rzecz egalitarnego świata wolnego od podziałów. Chętnie włączam w nie zmysłową perspektywę.
Zawodowo komponuję perfumy w Mo61 Perfume Lab, a moja praca koncentruje się wokół odpowiadania na potrzeby drugiego człowieka i wspierania go w odkrywaniu olfaktorycznych preferencji. Zainteresowanie światem woni pogłębiam, współprowadząc razem z Kają Domińską cykliczną audycję WĘSZ w społecznościowym Radiu Kapitał, gdzie zapraszamy słuchaczy i słuchaczki w podróż po dźwiękach, konceptach i świecie wokół zapachów.
Razem z Elizą Chojnacką prowadziłam spacer zapachowy po Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Warszawskiego, zainspirowana projektem sensorycznych map miast Kate McLean. Projektuję zapachy towarzyszące serii imprez, którą współtworzę (Słodycz), dbając o doświadczanie synestezji przez gości.
Jestem jedną z pomysłodawczyń i współorganizatorką pierwszego w Polsce (i jednego z niewielu na świecie) festiwalu filmów dokumentalnych autorstwa kobiet HER Docs, który poprzez siłę wizualnej (her)storii chce inspirować publiczność i naświetlać ważne dla kobiet i społeczeństwa obywatelskiego tematy. Festiwal odbędzie się w dniach 6–8 marca 2020 r. w Warszawie.
Razem z Hryniewiczem, moim partnerem, ponad trzy lata temu założyliśmy Kolektyw Synergia, organizując społecznie zaangażowane wydarzenia muzyczne, budując nowe sojusze w imię wspólnych celów, kładące nacisk na podejmowanie oddolnych działań i wykorzystywanie rewolucyjnego potencjału muzyki i tańca.
Uważność na zapachy wiąże się dla mnie z uważnością na świat, naturę i ludzi; z zachwytem nad tym, co pozornie nieistotne i nieustannym pragnieniem poznawania.
*Tekst powstał w inspiracji researchem wykonanym wraz z Kają Domińską, przy okazji współtworzenia audycji WĘSZ w Radiu Kapitał.
Dobrawa Borkała
Oddech. Animowałam muszlę
Oddech jest aktem nieustannego stawania się, wymiany z otoczeniem, otwierania organizmu na świat. Oddychając wspólnym powietrzem, wchodzimy mimowolnie w niezwykle intymną relację z innymi. To, co wewnętrzne, staje się zewnętrzne, a co zewnętrzne – dociera do naszego wnętrza, dotleniając wszystkie tworzące nas komórki. Wdychając cząsteczki powietrza, ucieleśniamy otaczające nas środowisko zewnętrzne, wdychamy wydechy innych istot.
Momentami ta zapominana, automatyczna czynność w towarzystwie drugiego organizmu wydaje się równie głębokim połączeniem co seks.
Rozwijając uważność na oddech, stwarza się potencjał, aby nawiązać na nowo relację ze sobą; z czułością, z akceptacją tego, co jest. Stanowi podstawę relacji z innymi.
Przywracając naturalny oddech, pozwalamy coraz pełniej siebie odczuwać, otwierać ciało na zmysłowość, wprowadzać je w pulsacje.
Przez ostatnie miesiące, pracując nad Symfonią Oddechową Jaśnienie, wraz z EChO ( Eksperymentalny Chór Oddechowy) eksplorowaliśmy między innymi, jak przywrócić swobodny przepływ oddechu przez ciało. Jestem bardzo wdzięczna za otwartość współtworzących ze mną osób. Niektóre rejestry oddechu, choć osiągane w odmienny sposób, jednoznacznie kojarzą się z seksem. I go przypominają. Wielokrotnie nasze próby brzmiały jak orgia, ekstaza indywidualnie poruszających się miednic w rytm przyspieszonego oddechu, pełnego rozkoszy. Bardzo poruszające było doświadczyć tej kolektywnej zmysłowości. Nasz łącznik w zasadzie literalnie stanowiło powietrze (momentami niezwykle zakurzone z uwagi na panujący remont w Komunie/Warszawa). Tak rzadko te oddechodźwięki przedostają się do sfery wspólnotowej – co sprawia, że główne punkty odniesienia stanowią nasze własne interakcje czy konstrukty pornograficzne. To obszar do dalszych projektów. W obrębie seksu wciąż eksploruję, jak synchronizacja oddechu z partnerką(-em), jego intencjonalne modulacje, bezwiedne wstrzymywanie czy przyspieszenie, wpływają na odczuwanie przyjemności.
Podczas performansu animowałam muszlę – La Rosadę (nazwaną tak na cześć zamieszkującego ją wcześniej ślimaka Rosado). Jako swoisty instrument dęty umożliwiła amplifikację oraz nadała wizualną warstwę tak eterycznemu i subtelnemu zjawisku oddechu. Swoim wyglądem La Rosada przypomina waginę, podobne wizualne skojarzenia przywołują struny głosowe. Dęcie przez muszlę wymaga niezwykłego rozwibrowania ust, a najlepiej całego ciała. Aby jej dźwięk wybrzmiał – oddech bardzo się pogłębia – płynie prosto z łona. Relacja z muszlą okazała się bardzo zmysłowa. Po raz pierwszy osiągnęłam orgazm, przekierowując oddech wewnątrz ciała.
* * *
Moja praktyka artystyczna opiera się na eksploracji podstawowej funkcji życiowej – oddychania. Zmieniając rytm, tempo, intensywność czy głębokość oddechu, możemy obserwować lub wprowadzać się w różne stany, które dokumentuję w formie partytur oddechowych. Materiałem artystycznym jest powietrze, którym wszyscy oddychamy.
Edyta Jarząb
Głos. “My scream was lost in a paper cup”
Punktem wyjścia do ćwiczeń niech będzie piosenka Tori Amos Silent All These Years.
Po całym dniu aktywności lub bezruchu popatrz na swoje dłonie. Obróć je środkiem do siebie, przypatrz się lewej i prawej dłoni. Mów do nich, relacjonując sprawy dnia, Twoje samopoczucie. Zrób pauzę, upewnij się, że słuchają i reagują.
Tuż przed snem popatrz na nie jeszcze raz. Zbliż dłonie złączone razem do swoich ust. Zacznij śpiewać kołysankę, pozwalając, żeby dźwięk wibrował w tej niewielkiej przestrzeni. Czasami spraw, żeby zatrzymał się w zamkniętych ustach i nie wychodził na zewnątrz. Obserwuj wibrujące powietrze, które staje się opowieścią.
Weź głęboki oddech, kierując go w dół pleców, jakby Twoje nerki wypełniały się powietrzem, niczym miechy akordeonu. Powoli zacznij wypuszczać powietrze przez otwarte usta, ogrzewając gardło i podniebienie. Z kolejnym oddechem może pojawić się dźwięk – ciche, prawie niesłyszalne westchnienie ulgi. Skoncentruj się na pulsujących w ciele miejscach. Niech wydawanie dźwięku będzie efektem wewnętrznego romansu, pieszczoty płuc oddechem.
Poczuj swój głos zakorzeniony w środku, w okolicy pępka, swobodnie wędrujący. Odwróć niejako kierunek i z kolejnym dźwiękiem skieruj wydech do środka, rozluźniając brzuch jak przy ziewaniu. Poczuj, że powietrze i wibracje docierają w dół do przestrzeni w miednicy. Weź głęboki wdech, zaczynając od cipki, po czym zwróć powietrze w formie otulających waginę wibracji.
Z tego wibrującego ciała zacznij śpiewać pieśń osoby z dziewiczymi uszami. Wyobraź sobie, że masz uszy porośnięte grubą, nieprzepuszczalną membraną. Możesz sobie pomóc, zatykając uszy, tak żeby słyszeć swój głos tylko w środku, w krtani, w klatce piersiowej, czuć jego ruch w ciele.
Kontynuuj podróż między ustami a wargami sromowymi, tworząc bezpośrednie połączenie między nimi, dla oddechu i dźwięku. Żeby lepiej poczuć początek tej drogi, możesz delikatnie poruszyć głębokimi mięśniami miednicy, wyobrażając sobie, że obierasz cipką ze skórki dojrzałą morelę.
Jak się czujesz? Czy to miejsce w Twoim ciele jest o czy o bólu? Czy potrzebuje uzdrowienia?
Myślę o tym, że większość z nas doświadczyła przemocy seksualnej, i że presja milczenia jest bardzo duża. Myślę o tym, jak wstyd i upokorzenie dewastują strukturę osoby, oddalają od ciała, pozbawiają zakorzenionego w nim autentycznego głosu.
Nasze sposoby przetrwania są bardzo różne. Najczęściej następuje oddzielenie, porzucenie tej części siebie, która pragnie emocjonalnego spełnienia czy prawdy, jako nieprzystającej do realnego świata. Zmagając się od wielu lat z depresją, mam wrażenie, że rozpacz znajdująca ujście, środek wyrazu jest mniej groźna od niemej, w której buduję wewnętrzne przekonanie o niemocy wypowiedzenia czegokolwiek.
(Dla mnie pisanie, mówienie, śpiewanie i inne formy opowieści są formą samostanowienia. Aby ominąć stanowisko wewnętrznego cenzora, biegłam kiedyś podyktować słowa innej osobie, która mogłaby je ocalić. Podczas takiego seansu, poznałam Zieloną Dakini: żeńskie bóstwo buddyjskie, emanujące pewnością i spełnieniem. Mam wszystko, mówi Dakini, dotarłam.)
Wewnątrz na zewnątrz
Usiądź w kawiarni lub innej przestrzeni publicznej. Słysząc dźwięki dochodzące z otoczenia, obserwuj, jaki mają wpływ na Twoje ciało. Gdzie trafiają różne częstotliwości, czy czujesz, jak poza uszami aktywnie słuchają inne miejsca w ciele? Czy pojawia się irytacja, ciekawość, przyjemność…?
Obserwuj, w jaki sposób masz ochotę odpowiadać temu, co przychodzi z zewnątrz. Obserwuj, jak często masz ochotę zamknąć uszy.
Moja znajoma artystka z Włoch – Anna Raimondo – zaproponowała wspólną refleksję na temat: „słuchania waginą”1.Co możemy usłyszeć waginą? Odległe echo obawy, gdzieś od Platona, obawy przed stawaniem się kobietą, stawaniem się zwierzęciem.
Zauważyłam podczas pisania dialogu z nią, że wagina i uszy mają podobną właściwość. Nie można zamknąć waginy, nie można zamknąć uszu. Wciskają mi się do uszu niechciane głosy, werbalna przemoc, catcalling (przecież to tylko komplementy), dobre rady, uwagi i komentarze zupełnie nie na miejscu, bo o mnie, o moim ciele i jego bezbronności, pozornej dostępności.
Pauline Oliveros, kompozytorka, praktykująca „głębokie słuchanie” skomentowała kiedyś psychoanalityczną teorię, która nadaje dźwiękowi „falliczną jakość”, iż w takim razie kobiety powinny mieć „uszy w kształcie bananów”. Żeby oddalić ten obraz – muzyki jako penetrującej bierne ciało – Oliveros proponuje aktywne słuchanie, uchem, które niejako penetruje wpływającą do niego falę. Co ciekawe, ucho wewnętrzne produkuje dźwięki w reakcji na bodźce słuchowe, a zjawisko to zwane emisją otoakustyczną (wykorzystaną w otologicznej diagnostyce pierwszy raz w 1978 roku przez Davida Kempa) zajmowało też inną kompozytorkę – Maryanne Amacher.
Słuchanie waginą jest da mnie metaforą pewnego radaru, wyczuwania sprzyjającego otoczenia, bezpiecznej przestrzeni. Ale też rozwijaniem przestrzeni na przyjmowanie, miałabym ochotę, aby było to bardziej wkluczające zjawisko, obejmujące osoby, które nie posiadają waginy, poszukują tej jakości. Mistycy tacy jak Mistrz Eckhart, jak i kabaliści, twierdzili, że tylko w ten sposób można połączyć się z Bogiem.
Wewnątrz
Podróżując samotnie, zauważyłam, że jedyne, co mam, to ten głos, któremu bardzo ufam. Spotykałam różnych ludzi i czasami kilka sekund definiowało moje położenie. W jaki sposób poznać, że z tym właśnie człowiekiem mogę bezpiecznie wypić herbatę, ba, wypalić fajkę pokoju, kiedy ziemia drży, poruszając przedmioty i meble?
Spotkałam piękną dziewczynę, która powiedziała: żałuję, że nie posłuchałam głosu, który mnie ostrzegał. Porównałyśmy swoje historie. Z jakiegoś powodu obie miałyśmy zakodowany komunikat, musisz bardziej ufać ludziom, to nieładnie kierować się odczuciem niechęci. Z drugiej strony, dlaczego mamy kierować się jedynie dobrym wychowaniem? Archiwizowanie pierwszego odczucia, wynikającego z obserwacji własnego ciała, które nagle zamyka się, zamraża i napina. Dlaczego właśnie to „pierwsze odczucie” nie miałoby być najważniejsze? Dobre wychowanie mówi o absolutnej akceptacji drugiego człowieka, o nieuleganiu pierwszemu wrażeniu, które ma być z zasady płytkie czy krzywdzące. Czy możemy być tak samo wyrozumiałe dla siebie samych, odpuszczać sobie?
1 Notes Towards Vaginal Listening w: The Middle Matter. Sound as interstice, Anna Raimondo & Edyta Jarząb, Umland/Q-O2, 2019 Bruksela