Piosenki są ważną częścią mojego życia, a ich analiza sprawia mi przyjemność i rozwija. Dzięki zaproszeniu Stowarzyszenia Sistrum – Przestrzeni Kultury Lesbijskiej* prowadziłam w lipcu 2019 roku warsztat „Panie proszą panie – muzyczne pisanie”, którego następstwem jest ten tekst. Od dłuższego czasu odnajduję ogromne bogactwo w kobiecej twórczości, śledzę również wątki nieheteronormatywne, szczególnie w polskiej muzyce, w której ciągle są traktowane jako przełamywanie tabu i trzeba je zazwyczaj skrupulatnie wyszukiwać.
Moje pierwsze skojarzenie to „Kochana” Renaty Przemyk i Katarzyny Nosowskiej. Właściwie zawsze przechodzi mnie dreszcz, kiedy tego słucham. Na forum internetowym trafiłam na wątek, w którym „Kochana” była wymieniana jako najczęściej kojarzona z motywem lesbijskim piosenka. Proste słowa, rytmiczny tekst i bezpośrednie wyznanie najwyraźniej wyryły się w pamięci i sercach wielu osób. W wywiadzie dla czasopisma „Meakultura” Renata Przemyk mówi: „»Kochana« była ukoronowaniem chwili, kiedy z Kasią Nosowską i Anką Saraniecką w lecie na mojej werandzie poczułyśmy takie babskie pokrewieństwo. Piłyśmy kawkę i nie tylko. Rozmawiałyśmy o rzeczach super ważnych i o pierdołach i pisałyśmy wiersze po wersie”. Osobiście trudno mi nie doszukiwać się wymiaru miłości w słowach niosących taki ciężar. Tekst świadczy o rozumieniu się bez słów, wyłączności wyjątkowego uczucia („gdy przy mnie i przy nikim więcej twoja jasna twarz”) oraz ogromnym przywiązaniu. Klip ukazuje wiele par kobiet w różnym wieku, co może wskazywać na relacje trwające od dzieciństwa do starości. Siłą tej piosenki jest emocjonalność – w głosie, tekście, muzyce, obrazie – w jednej ze scen teledysku wokół wokalistek fruwają ogniste iskry. Ciekawostką jest to, jak bardzo zapamiętywalny stał się ten tekst, mimo niewielu rymów. Jeśli już są, to niedokładne, niektóre w połowie wersu – to nie jest typowy zabieg w piosenkach, a jednak umiejętnie zastosowany – działa.
Z dyskusji na warsztatach pamiętam wątek klipu „Schyłek lata” do piosenki Kasi Stankiewicz. Banalny tekst o zakochaniu został zilustrowany obrazem przedstawiającym wokalistkę w czułych objęciach kobiety. Niewinne słowa mają uniwersalny charakter – nie określają płci ukochanej osoby. Po premierze teledysku wokalistkę zapytano w wywiadzie dla magazynu „Viva!” o jej orientację seksualną. Odpowiedziała wymijająco, podkreślając, że klip jest dla niej historią miłości, która nie ma płci – na to wskazuje tekst. Mimo to wideoklip sprawił, że piosenka była wielokrotnie wymieniana na różnych listach „lesbijskich hymnów” w internecie. Podobnie jak w przypadku „Schyłku lata”, niepozornemu tekstowi piosenki „Ile jeszcze” Marii Niklińskiej towarzyszy teledysk, w którym wokalistka całuje się z kobietą oraz występuje w elementach stroju zakonnicy. Wyszukując informacje na temat tego utworu, znalazłam wiele wypowiedzi pełnych wyrzutów za obrazę uczuć religijnych – Niklińska występowała w popularnym serialu, więc była rozpoznawalna. Zdaniem samej artystki wideoklip miał wymowę symboliczną, nic tu jednak nie jest spójne, lecz po prostu przyjemne dla oka i ucha.
Ciekawym przypadkiem jest „Niewinność” Edyty Bartoszewicz. Słowa piosenki dotyczą tęsknoty za bliską kobietą, nie wiemy jednak, kim ona jest: czy to ukochana, czy wewnętrzne dziecko, o czym mogą świadczyć młody wiek bohaterki teledysku i skrzynia pamiątkowych zabawek z symbolicznym kluczem? A może to uosobiona tytułowa niewinność? Mimo wszystko piosenka również króluje na kilku internetowych listach lesbijskich wątków muzycznych. Jest to również bardzo ciekawie napisany utwór – rymy są rozstrzelone w różnych miejscach, przekraczają granice zwrotek i refrenów.
Na szczególną uwagę zasługuje duet Cudowne Lata, o którym więcej można się dowiedzieć z wywiadu z Sistrum „Cudowne Lata to nasza prz_szłość”. Ich piosenki opowiadają o łączącej je miłości, a słyszalne w nich inspiracje z różnymi odcieniami muzyki retro sprawiają, że są to intrygujące melodie, z których bije niezwykła autentyczność. Tekst singla „Zapach i ty” jest neutralny płciowo, jednak klip utrzymany w klimacie retro ukazuje przytulające się i tańczące artystki, nie pozostawiając cienia wątpliwości co do adresatek romantycznego wyznania. Refren składa się z powtarzanego kilkukrotnie wersu, dzięki czemu szybko można przyswoić jego słowa. To kolejny dobry przykład, że nie tylko rymami można stworzyć świetny i melodyjny kawałek. W wywiadzie dla musicNOW! Anna i Amina przyznają, że od tej piosenki zaczęło się ich wspólne tworzenie utworów na pierwszą płytę. Intymny teledysk przypomina serię obrazów z pamiętnika, miłosna piosenka wybrzmiewa na pustej scenie i blokowisku, które stają się scenografią dla zakochanej pary. Tytuł wywiadu dla „Wysokich Obcasów” z marca 2020 roku mówi sam za siebie: „Artystki Cudownych Lat: Nie musimy robić coming outu, bo nigdy się z naszym związkiem nie kryłyśmy”. Z kolei klip do piosenki „Huang Huang” stworzył zaprzyjaźniony z duetem Sebastian Sebulec. Całość przypomina grę wideo z animowanymi odpowiednikami artystek, w której bohaterska gryfica ratuje z opresji białowłosą dziewczynę. Autorką tekstu jest przyjaciółka duetu – pisarka i poetka Katarzyna Michalczak. Moc relacji to ważny środek wyrazu Cudownych Lat.
Piosence Ani Rusowicz „Czy da się kochać” towarzyszy wideoklip wypełniony kobiecym pożądaniem. Serwis Nasze Miasto Poznań opublikował wywiad prezentujący reakcję sporej części słuchaczy wokalistki: „Przez teledysk »Czy da się kochać«, który opowiada o potajemnym związku dwóch kobiet, usłyszałam jak dotąd, że moi rodzicie powinni się mnie wyrzec. Pytano mnie też, czy jestem lesbijką, a gdy odpowiadałam, że nie, niektórym nie wystarczył nawet argument, że od wielu lat jestem mężatką! Z ekipą z Veruschka Production odpowiadającą za klip chcieliśmy złamać pewne polskie tabu, ale nie spodziewałam się, że wywołam aż takie reakcje. […] Chcieliśmy w ten sposób poruszyć problem społecznej akceptacji czy też często jej braku”. Polecam wysłuchać i obejrzeć ten pełen namiętności i symboliki obraz, który tak oburzył widzów. Piosenka ta jest bowiem majstersztykiem – Rusowicz to niezwykle charyzmatyczna artystka, kobieta-orkiestra. Do napisania tekstu zainspirował ją toksyczny związek znajomej kobiety – zwrot do mężczyzny pojawia się w pierwszej zwrotce. Wymieszane mniej i bardziej dokładne rymy i powtórzenia dają ciekawy efekt.
W kontraście do poprzedniej piosenki sytuuje się nawiązujący do relacji lesbijskiej tekst „Lipstick on the glass” Maanamu. Nie ma wątpliwości, że Kora śpiewa o kobiecie, która wzbudza pożądanie i pozostawia po sobie ślad w postaci tytułowej szminki odbitej na szklance. Refren składa się z powtórzonego zapytania po angielsku o ten znak – zdanie, które może wypowiedzieć zazdrosna kochanka. To dobry zabieg służący zapamiętaniu tekstu i rzeczywiście to jedna z bardziej znanych piosenek Maanamu. Jednak klip do oryginalnej wersji z polskimi zwrotkami nie pokazuje romansu dwóch kobiet – widzimy zespół wykonujący utwór na przemian z symbolicznymi scenami – na koniec mężczyzna ściera szminkę z lustra. Kora była znaną sojuszniczką osób LGBT+ i nieraz bawiła się zaimkami osobowymi czy formami czasowników w tekstach swoich piosenek.
Teledysk do piosenki Ofelii „To Do pana” jest manifestem solidarności ze środowiskiem LGBT+. Poznajemy dzięki niemu trzy realne pary, które opowiadają o sobie, zanim jeszcze zabrzmi muzyka oraz w pauzach pomiędzy słowami utworu. Piosenka stanowi tło dla prawdziwych historii miłosnych ukazujących różnice reakcji ludzi na parę hetero- i homoseksualną. Symboliczne słowa piosenki niosą przekaz potrzeby wolności w stanowieniu o sobie, niechęci wobec pouczeń o życiu od obcego pana – metafory hejtera o złej twarzy, od którego chce się uciekać, by poczuć się swobodnie. Wszystko w tym teledysku spójnie wyraża pragnienie równości – każda osoba bez względu na orientację mówi o docenianiu drugiego człowieka w związku, nastawieniu do nietolerancji, a później dołącza się do śpiewu wokalistki, która układa ze zdjęć zakochanych słowo „miłość”; ostatnie plansze pokazują już tylko hasła: „miłość to miłość”, „pozwól kochać”. Za koncept klipu i reżyserię odpowiada sama Ofelia – Iga Krefft. W wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” możemy przeczytać, że fotografie tworzące napis zostały nadesłane do artystki przez jej fanów, a cały teledysk zrodził się ze złości na wypowiedzi polityków atakujących środowisko LGBT+, którą wokalistka chciała przekuć w coś dobrego. Od pomysłu do realizacji minęło tylko kilka dni.
Kolejny duet znam dzięki rockowym obozom muzycznym dla kobiet Lucciola, w których sama brałam udział. O duecie Di Libe brent wi a nase Szmate możemy dowiedzieć się więcej, czytając wywiad z artystkami dla Sistrum. Maja Pompa opowiada w nim między innymi o szczegółach procesu tworzenia piosenki „Prezydentka”, która w momencie rozmowy dopiero powstawała. Tekst jest wolnym, kreatywnym przekładem wiersza Zoe Leonard „I Want a Dyke For President” uwzględniającym polskie realia. Siłą Di Libe brent wi a nase Szmate jest charyzma i interpretacja – nie można przejść obojętnie obok tych utworów, dlatego życzę, żeby udało się zgodnie z pragnieniem artystek dotrzeć na jak najwięcej podwórek i zarobić niezliczone ilości monet i warzyw za występy. Wers „Oddaję swój głos na sukę, która zwróci mi mój głos” strzela prosto w moje serce, ponieważ mój kobiecy zespół pośrednio również powstał dzięki Luccioli (Do3xsuka, nagrałyśmy piosenkę pod tytułem „Daj głos”). Klip do „Prezydentki” jest uroczym, chaotycznym miksem sklejonym z nadesłanych do Di Libe brent wi a nase Szmate prywatnych nagrań i animacji – to świetny sposób na sprawdzenie, jakie skojarzenia wywołuje piosenka i dobra okazja do radosnego współtworzenia. Oprócz teledysku polecam obejrzeć występ na żywo („Zgierz”) z elementami typowej dla Mai Pompy konferansjerki. W wywiadzie dla Sistrum przeczytamy też, że to piosenka, od której zaczęła się działalność Di Libe brent wi e nase Szmate – tekst „Zgierza” napisała Łaja Szkło. To również piękny przykład w stylu retro, kabaretowy storytelling erotyczny. I taki przypadek, w którym dokładne rymy przypominające częstochowskie i dosadność są jak najbardziej mile widziane – warto ich używać, a tutaj słychać, jak można to umiejętnie zrobić. Warto też zwrócić uwagę na sposób, w jaki został zaśpiewany „Zgierz” – ten tekst żyje, wydaje się namacalny, a Maja swobodnie bawi się głosem i słowami.
Z rockowymi obozami dla kobiet kojarzę również zespół Rajstopy Heleny piszący o sobie: „kapela grająca feministycznego rocka z domieszką lycry. Skład tworzą pragmatyczne filozofki, romantyczne właścicielki firm i nieśmiałe dziennikarki. Staramy się nieść radość i pozytywną energię okraszoną rockandrollowymi riffami. Łączy nas przede wszystkim zamiłowanie do muzyki i poczucie humoru, ale też potrzeba dzielenia się emocjami wynikającymi z refleksji na temat kobiecości”. Na nieaktualizowanym już niestety profilu na Facebooku rozbawił mnie też wypełniony formularz informacyjny z pozycjami: General Manager – Matka Boska i Pośrednik – Matka Natura. Ich piosenka „Dziewczyna w pierwszym rzędzie” jest propozycją podrywu kobiet znajdujących się wśród publiczności. I jest całkiem przekonujący w swojej prostocie: pewny głos, luz, zabawny tekst pełny dokładnych rymów sprawia, że już po chwili można nucić łatwe do zapamiętania fragmenty. Wykonanie na żywo ze słyszalnymi reakcjami widzek nie pozostawia wątpliwości, że koncert grupy w warszawskim klubie Obiekt Znaleziony był udany.
Niszowe artystki czasem inspirują mnie najbardziej. W moim odczuciu często przekraczają one wiele granic tworzenia w powszechnym rozumieniu. Śledzenie tego procesu jest najbardziej rozwijające, choć w pamięć mogą zapadać inne, zwyklejsze piosenki. O swojej muzyce dla Sistrum opowiedziała także wymykająca się szufladkowaniu AIMO. Jednemu z jej utworów towarzyszy minimalistyczny teledysk „Pokaż”. Doskonale widać tutaj, jak obraz może grać ze słowem – nie jest wtedy dodatkiem, lecz częścią spójnej kompozycji. Perfekcyjny konceptualizm jest widoczny w każdym elemencie: sposobie prezentacji poetyckiego tekstu, kolorystyce klipu, grze środkami wyrazu, do których należy także cisza. Aimo nie kryje, że jej teksty dotyczą relacji z kobietami. „Pokaż” stanowi dla mnie erotyczną afirmację pełną namiętności z nutą niepokoju. Niezwykle ciekawy efekt daje echo śpiewu stające się częścią muzyki niczym kolejny instrument.
Ida Dzik w rozmowie z Sistrum opowiada między innymi o swojej metodzie pisania piosenek i innych form oraz inspiracjach jej twórczości. Jej „Ballada o arbuzie” to ciekawy storytelling – tekst jest tutaj najważniejszy, jak przystało na poezję śpiewaną. Akompaniament pianina podkreśla słowa utworu, między zwrotkami prawie nie ma pauz; do piosenki zamiast teledysku powstało słowideo. Dzięki tej formie większą uwagę skupiamy na historii pewnego zakochania, która jest jednocześnie coming outem – narratorka jest biseksualna jak kwiaty arbuza. Głos autentycznie oddaje zmieniającą się dynamikę opowieści. Nie ma refrenu, historia płynie ciurkiem, wzbogacona przemyślanymi środkami stylistycznymi (np. „niewzruszona jak dziekanat”). Kilka potocznych słów w tak lirycznym klimacie również daje ciekawy efekt.
Na koniec zostawiłam piosenkę bez klipu – „Pocałunek” duetu Rebeka – również, jak w przypadku Idy Dzik, muzyczny coming out, którego premierze towarzyszył wywiad z Iwoną Skwarek, wokalistką, songwriterką, kompozytorką i producentką. Pierwsza zwrotka piosenki jest najbardziej poetycka i świadczy o silnych emocjach wywołanych przez nieprzyjazne słowa, które sprawiają, że lepiej przebywać w oderwanym od ziemi świecie wyobrażeń. Refren „Pocałunku” doskonale pełni swoją funkcję, przekazując kluczową, uniwersalną myśl: strach przed wyrażaniem miłości publicznie. Mimo to refren został dla kontrastu zaśpiewany z lekkością. Bardzo lubię ten zabieg, którego przykład stanowi choćby wesoła piosenka Amy Winehouse o trudnym odwyku. Niedokładne rymy i powtórzenia dopełniają interesujący efekt. Skwarek opowiada we wspomnianym wcześniej wywiadzie, że słowa „Pocałunku” oparte są na rzeczywistej sytuacji, kiedy obca kobieta zwyzywała dwie całujące się na ulicy dziewczyny. Artystka śpiewa również o rozglądaniu się w lewo i prawo jak przed przejściem dla pieszych, sprawdza jednak w ten sposób, czy coś nie przeszkodzi zwyczajnemu celebrowaniu chwili z ukochaną. To także po prostu bardzo dobra piosenka – marzy mi się, by kiedyś nie trzeba było się bać śpiewać o jakiejkolwiek miłości.
Polecam poszukiwanie mniej popularnej kobiecej twórczości – dla mnie jest ona źródłem nieustannych inspiracji. Często można znaleźć także historie o procesie pracy nad tekstem, muzyką i teledyskiem. Między sugerowaniem poprzez słowa lub tylko obraz bliskiej relacji dwóch kobiet a wyrażaniem uczuć podpartych doświadczeniem czy wsparcia jest duży kontrast. Piosenki mówiące wprost z tego zestawienia są spójne i autentyczne, a oceniając całość – taki jest również towarzyszący im obraz. Utwory te reprezentują muzykę niszową, której twórczynie pozwalają sobie na więcej swobody. Zasięg publiczności jest jednak niewielki, dlatego gorąco namawiam do wspierania tych artystek! Ślad po tych utworach nie zaginie, jeśli będziemy je przekazywać choćby bliskim osobom. Tutaj można posłuchać wszystkich opisanych w tekście piosenek.
Klaudia Lewandowska (ur. 1989) – buntowniczka, feministka, głosiara, tekściarka i wieczna poszukiwaczka.
Sama zrobię dla siebie miejsce. Rozmowa z Klaudią Lewandowską (Lesbijska Inspira)