Zamiast poniższego artykułu miał zostać opublikowany w tym miejscu zupełnie inny tekst, podsumowujący rozważania na temat odpowiedzialności w pracy artysty/ki; krótki przegląd tego, jak ukraińscy artyści/ki pracują (lub nie pracują) z tematem odpowiedzialności, jak go wizualizują, jak odpowiadają na egzystencjalne pytania oraz czy temat odpowiedzialności nie mógłby pojawiać się w ich/naszej praktyce artystycznej częściej.
Tymczasem w trakcie pracy nad tym numerem wiele rzeczy uległo zmianie. W Polsce wybuchły antyrządowe protesty, a ich uczestniczki (i uczestnicy) spotkali się z nieoczekiwanie brutalną reakcją ze strony funkcjonariuszy policji i władzy. Ukraińskie środowisko artystyczne, które ma własną historię udziału w antyrządowych wystąpieniach, sympatyzowało z Polkami i Polakami wychodzącymi na ulice, by walczyć o swoje prawa, i solidaryzowało się z nimi ponad zamkniętymi granicami.
Żadna przestrzeń i żadne środowisko nie mogą być bowiem w pełni hermetyczne. I jeśli COVID-19 ograniczył możliwość przemieszczania się, to w żaden sposób nie wykluczył możliwości okazywania solidarności i zrozumienia. Dość nieoczekiwanie za okazję do wypowiedzenia się posłużył finał ubiegłorocznej Nagrody Malewicza, która wręczana jest raz na dwa lata wybitnym ukraińskim twórcom sztuki współczesnej.
Nagroda imienia Kazimierza Malewicza została utworzona w 2008 roku z inicjatywy Jerzego Onucha, dyrektora Instytutu Polskiego w Kijowie i Wojciecha Krukowskiego, ówczesnego dyrektora Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski z okazji 130-lecia urodzin twórcy suprematyzmu. Laureaci nagrody otrzymują dość pokaźną sumę oraz zostają zaproszeni na rezydencję artystyczną w Zamku Ujazdowskim. W ostatnich latach byli nimi Alevtyna Kakhidze (2008), Stas Volyazlovsky (2010), Zhanna Kadyrova (2012), Lada Nakonechna (2014), Nikita Kadan (2016) i Ivan Svitlychny (2018).
W ten sposób co dwa lata finał nagrody i uroczystość jej wręczenia stają się manifestacją polskiego wsparcia dla ukraińskiej sztuki współczesnej.
Ubiegłorocznymi finalistami zostali Mykola Ridny, Sasha Kurmaz oraz Andrii Dostliev. Taki werdykt wywołał falę niezadowolonych głosów ze względu na brak wśród finalistów kobiety. Regulamin wykluczył także możliwość wyróżnienia osób, które tworzą we współautorstwie, albowiem według jego przepisów aplikować może wyłącznie jedna osoba, dlatego w przypadku wspólnej praktyki artystycznej [jak w naszym przypadku – przyp. L.D.] trzeba było wybrać, kto z dwójki złoży dokumenty w swoim imieniu.
Laureatem nagrody w roku 2020 został Kurmaz. Chwilę po ogłoszeniu decyzji jury zaczęła się historia mówiąca o wzajemnej odpowiedzialności i rezygnacji z konkurencji w imię współpracy.
Każdego z finalistów organizatorzy poprosili o nagranie krótkiego wideo na uroczystość wręczenia głównej nagrody, która ze względu na ograniczenia spowodowane epidemią odbywała się online. Nagranie powinno zawierać odpowiedzi na ogólnikowe pytania, dedykowane każdemu z finalistów, na kształt „czym jest dla ciebie Nagroda Malewicza”, „co czujesz, będąc finalistą” i tak dalej. Na samej uroczystości zaprezentowano jedynie dosyć neutralne w swej wymowie nagranie Kurmaza, natomiast dwa pozostałe – już nie.
Po uroczystości Ridny opublikował swoje wideo na Facebooku. Biorąc pod uwagę bieżącą sytuację społeczno-polityczną w Polsce, można się domyślić, dlaczego nie zostało ono wykorzystane przez organizatorów uroczystości. Wypowiedź Ridnego była bowiem zbyt niewygodna i zbyt subiektywna. Mówi on na nagraniu, że jest mu przykro, iż wśród finalistów nie ma żadnej kobiety, że jury powinno wziąć pod uwagę osiągnięcia ukraińskiej sztuki feministycznej oraz że wyraża swoje poparcie dla kobiecych protestów w Polsce. Zresztą najlepiej obejrzyjcie to sami:
Tego samego dnia (również na Facebooku) Kurmaz zamieścił oświadczenie, że nagrody i konkursy są dobrą okazją, by wspierać artystów, jednocześnie jednak stawiają ich w sytuacji konkurencji i współzawodnictwa, w której łatwo zapomnieć o współpracy i przyjaźni. Dodał również, że sztuka nie jest dyscypliną sportową, w związku z czym zdecydował o podziale nagrody finansowej pomiędzy trzema finalistami.
Oczywiście nie mogliśmy przyjąć tych pieniędzy tak po prostu. Postanowiliśmy więc przekazać je na potrzeby Strajku Kobiet. Zaproponowaliśmy pomoc Zofii nierodzińskiej, która podczas antyrządowych i antyklerykalnych protestów w Poznaniu rzuciła w drzwi kościoła kilka surowych jajek. Z powodu tego symbolicznego gestu przeciwko niej wszczęto sprawę karną z artykułu „o obrazie uczuć religijnych”. Zgodnie z polskim prawem grozi jej za to do dwóch lat pozbawienia wolności. Zofia zapewniła nas jednak, że pomoc finansowa póki co nie jest jej potrzebna, dlatego też ostatecznie postanowiliśmy wesprzeć innych poszkodowanych i inicjatywy, które umożliwiają polskim kobietom dostęp do legalnej aborcji. W ten sposób przynajmniej drobna część rządowych pieniędzy, przeznaczonych na nieco neokolonialną promocję polskiej kultury i zdobyczy demokratyzacji na Wschodzie, została zwrócona na wsparcie polskiego społeczeństwa.
***
Po tym wszystkim porozmawialiśmy z finalistami ubiegłorocznej Nagrody Malewicza. Spytaliśmy ich, co skłoniło ich ku temu, aby okazywać gesty solidarności? A także czy stanowią one syndrom jakieś istotnej zmiany w stosunkach wewnątrz wspólnoty artystycznej i przejścia do bardziej wrażliwej i świadomej formy współistnienia, czy może jest to jedynie zbieg kilku wypadkowych gestów i okoliczności?
Mykola Ridny zaznaczył, że według niego organizatorzy próbowali uniknąć dyskusji na pewne tematy, ale ostatecznie nie do końca im się to udało. Dodał, że nagroda staje się coraz bardziej konserwatywna, przy czym odpowiedzialność za to ponosi zarówno polska, jak i ukraińska strona. Podczas gdy polska strona myśli i działa według prawicowo-konserwatywnej logiki, ukraińskie instytucje inercyjnie wciąż jeszcze traktują Polskę jako postępowe państwo i wyłączają krytyczne myślenie przy recepcji jej inicjatyw. Na przykład obecność w jury Piotra Bernatowicza mogłaby być może zadowolić wielu, ale na pewno nie artystów, którzy znaleźli się na krótkiej liście nominowanych. Ridny żałuje również, że precedens podziału pieniędzy pomiędzy finalistów pojawił się dopiero teraz, bo gdyby podobny gest nastąpił wcześniej, to być może wpłynąłby także na mechanizmy przyznawania nagród w samej Ukrainie (np. Nagrody PinchukArtCentre). Symptomatyczne według Ridnego jest także to, że ukraiński precedens podziału środków pomiędzy finalistami wydarzył się dopiero po podobnej historii w finale Nagrody Turnera.
Sasha Kurmaz powiedział nam natomiast, że pomysł na podział nagrody przyszedł mu do głowy już dziesięć lat temu, kiedy po raz pierwszy wszedł do finału Nagrody Malewicza. Sytuacja wokół nagrody i dyskusje toczące się na jej temat skłoniły go do refleksji nad możliwością tworzenia poziomych relacji wewnątrz wspólnoty twórców. Za główny problem uważa on jednak to, czy sami jej członkowie gotowi są do tworzenia takich relacji. Choć wielu taką gotowość deklaruje, to jednak nie zawsze potwierdza się ona w realnym działaniu. I byłoby dobrze – mówi Kurmaz – by podobne gesty solidarności powtarzały się częściej.
***
Warto wspomnieć, że w podobnym tonie wypowiadał się również Piotr Armianovski podczas swego pobytu w Poznaniu w ramach stypendium Gaude Polonia, który zbiegł się w czasie z pandemią COVID-19. Sporo rozmawialiśmy o możliwości stworzenia czegoś na kształt funduszu wsparcia artystów z Ukrainy na bazie tych środków, które otrzymali stypendyści Gaude Polonia. Chodziło o to, że Piotr i inni beneficjenci programu dzięki środkom Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego mieli zapewnioną przynajmniej niewielką stabilność finansową, podczas gdy sytuacja wielu innych ukraińskich artystów i artystek znacząco pogorszyła się w tym trudnym okresie.
Piotr zaproponował stworzenie niewielkiego funduszu z wkładów ubiegłorocznych stypendystów (oraz wszystkich chętnych do wsparcia inicjatywy) oraz – poprzez open call – podział swoich środków między kolegów i koleżanki, którzy tworzą sztukę w Ukrainie i którzy znaleźli się w zdecydowanie gorszej sytuacji. Miało być to wsparcie realizowane przez wspólnotę, a nie konkretnych ludzi, odwołujące się tym samym do zwyczaju, kiedy to alumni wspierali swoich młodszych uniwersyteckich kolegów w taki sposób, by nie stawiało to tych drugich w niezręcznej sytuacji. Ta historia wydaje się niezwykle interesującym i ważnym przykładem tego, że artyści zaczynają uświadamiać sobie przynależność do wspólnoty oraz odczuwają współodpowiedzialność za jej stan i funkcjonowanie.
Po pewnym czasie, kiedy wciąż jeszcze omawiane były szczegóły tworzenia funduszu, pojawiła się całkowicie niezależna inicjatywa grupy artystycznej Open Place, która również poprzez open call chciała dotrzeć do ukraińskiej wspólnoty artystycznej. Środki na ten cel przeznaczyła znana międzynarodowa fundacja CEC Artslink, co oznaczało, że budżet tego pomocowego projektu znacząco przewyższył możliwości stypendystów Gaude Polonia. Dlatego ostatecznie ich inicjatywa nie weszła w życie, jednak sam fakt jej zaistnienia świadczy o zmianie świadomości, jaka dokonuje się w ramach ukraińskiej wspólnoty artystycznej, ma raczej zbiorowy aniżeli indywidualny charakter i zaczyna być nową normą, a nie precedensem.
tłumaczenie z języka ukraińskiego: Ryszard Kupidura
Andrii Dostliev – artysta, kurator, badacz fotografii.
Lia Dostlieva – artystka, antropolożka kultury, eseistka.