Arrow-long-left

Afirmacja

Kanał sztuki

Gdzie podczas protestu jest miejsce na moje lesbijstwo??

Zdjęcie z archiwum prywatnego autorki

[Na zdjęciu widać dwie ręce, których palce wskazujące prawie się ze sobą stykają. W tle znajduje się ryza papieru z kolorowym napisem LGBTQI+]

Białoruś protestuje już ponad 100 dni – to jest rekord. Chodziłam na akcje. Chodziłam jeszcze przed tym latem i ani razu nie myślałam o tym, że wyrażam swój głos nie tylko jako Białorusinka, ale też jako lesbijka. Dokładniej, te tożsamości szły ramię w ramię. Nie przeszło mi przez myśl, że może się pojawić zarzut „pani tu nie stała”.

Lato 2020 roku łagodnie przechodzi w jesień, a ta w zimę i rosnąca obecność społeczności LGBTQ+ w ruchu protestacyjnym staje się coraz istotniejsza. Jesteśmy tutaj, zawsze byłyśmy i byliśmy, zaczynając od wszystkich akcji związanych z niezależną Białorusią. Problem w tym, że solidarność obejmuje jednych, a innych już nie.

To teraz się poznajmy: jestem tą, która inicjowała queer-kolumnę w ramach białoruskich protestów. Jestem młodą fem-aktywistką, prawniczką, trochę dramaturżką i teraz, myślę, że mogę nazwać siebie aktywistką LGBTQ+.

Skąd pomysł?

Przeszedł Marsz Kobiet, a z nim fem-kolumna! Pierwszy fem-marsz w Białorusi! W centrum miasta! Długi! To było coś niesamowitego: chodziłyśmy z plakatami w tematyce gender, rozpraszałyśmy się nieoczekiwanie nie tylko z powodu funkcjonariuszy, ale też dla samych siebie, krzyczałyśmy tak głośno, że milicjanci nie słyszeli siebie nawzajem. Nie mogłam nawet sobie wyobrazić, że będzie to możliwe w najbliższej przyszłości. Oczywiście, po takim marszu pomyślałam o potrzebie pokazania mojej innej tożsamości. Podczas tych wszystkich protestów widziałam wielu_e przedstawicieli_ek społeczności LGBTQ+, tyle że bez „znaków rozpoznawczych, symboli”. Czułam potrzebę zadeklarowania, że jesteśmy tu i jesteśmy przeciwni_ne temu, co się dzieje. Przecież to jest bardzo ważne, aby mówić o sobie hegemonom, domagając się swoich praw. Zdałam sobie sprawę, że bez naszych flag, bez pokazania, że zawsze byliśmy częścią protestów i że w nich pozostaniemy, nie będziemy widoczni_ne w mieście, w naszym kraju, a zatem nie będziemy mogli_ły żądać równości.

Na fem-marszu powiedziałam o pomyśle swojej znajomej: „a co jeśli wyjdziemy z flagami, pokażemy siebie i nasze żądania?”. Powiedziała, że bałaby się to zrobić, że teraz jest to trudne, przecież społeczeństwo stało się bardzo homofobiczne. Wyprzedzając, chcę powiedzieć, że ostatecznie z nami wyszła, a aktów homofobii było mniej, niż się spodziewała.

Formowanie i prezentacja pomysłu

Po Marszu Kobiet na czacie fem-kolumny uczestniczącej w Marszu pojawiły się dwa komentarze, po których ogłosiłam pomysł queer-kolumny. Pierwszy brzmiał: „idź już z tym swoim feminizmem, mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia”. Zrozumiałe, że osoba, która to pisała, nie wczytała się zbytnio w szczegóły tego, że czat był o fem-agendzie na protestach. Drugi – o homofobii. Kilka istotnych portali opublikowało zdjęcie całujących się dziewczyn z biało-czerwono-białą flagą na tle OMON-u [Oddziały Prewencyjne Milicji – przyp. red.], jednak nie wszyscy to zaakceptowali. Homofobia – występująca dość często tutaj i wszędzie, była spodziewaną reakcją na takie zdjęcie, niemniej wydawało mi się, że protestujący mają ten sam cel. Okazało się jednak, że są takie osoby, które protestują „właściwie” oraz te, które protestują „niewłaściwie”. No, ale trudno, o tym będzie poniżej.

Zaczęło się od homofobicznej kłótni na czacie zakończonej moją propozycją: „może wyjdziemy queer-kolumną na marsz?” z zaznaczeniem, że te osoby, które się boją, mogą nas wspierać bez żadnych znaków rozpoznawczych.

fot. Nasza Niwa

[Dwie całujące się młode dziewczyny pod biało-czerwoną, białoruską flagą. W tle uzbrojeni policjanci]

Bardzo szybko się zorganizowałyśmy. Został stworzony plik w Google Docs z pomysłami na plakaty, umówiłyśmy się, żeby uszyć tęczowe i nietęczowe flagi. Bardzo szybko znaleziono pomieszczenie i tkaniny, a co najważniejsze – ludzi. Ludzie, którzy – jak się zdawało – jeszcze wczoraj zupełnie nie wierzyli w możliwość tego, co się wydarzyło w stolicy Białorusi, dzisiaj z zapałem szyją sobie i swoim sojuszniczkom i sojusznikom flagi.

Dwa dni gromadziliśmy się, siedząc do późnego wieczora z materiałem, który coraz szybciej przekształcał się w nasz symbol. Wielka szkoda, że flaga, którą moja bliska znajoma dla mnie uszyła, została na jakimś RUWD [komisariacie – przyp. red.] w Mińsku, kiedy zatrzymano moją przyjaciółkę. Dobrze, że przyjaciółkę z niego wypuszczono.

Od razu pojawiła się propozycja, by iść z muzyką: pożyczyć głośniki, zaprosić fajne_ych DJ-ki/DJ-ów z muzyką odpowiednią dla naszej queer-kolumny. Bardzo dokładnie pamiętam, jak stałyśmy i podawałyśmy swoje dane, aby wypożyczyć ogromne głośniki, nadal nie wierząc, że za dobę będzie z nich grała super muzyka niesiona duchem solidarności, siostrzeństwa i wsparcia; że będziemy my – uciśniona społeczna mniejszość, przeciw której jeszcze wiosną zebrano 52 tysiące podpisów. Wtedy nie dostałam odpowiedzi na moje pytania dotyczące zasadności zbierania tych podpisów przez Kościół katolicki1. A jesienią społeczność LGBTQ+ wystąpiła z poparciem dla Kościoła po faktycznym wygnaniu jego hierarchy – arcybiskupa Tadeusza Kondrusiewicza2. Tak, to właśnie ten moment, kiedy reakcja na bezprawie jest oddzielana od osobowości człowieka, nawet jeśli publicznie zachowuje się chamsko, nieładnie. Reagujemy na łamanie praw, nawet jeśli dotyka ono osób, które są przeciwko nam.

Najdziwniejszy dla mnie wtedy był strach przed konfiskatą głośników, strach o ich zniszczenie, przecież moje dochody nie pozwoliłyby na ich odkupienie! Dlatego tak mocno się ich trzymałam, maszerując ulicami miasta.

Zwątpienia: czy trzeba było?? A co jeśli to osłabi protest, zatrzyma go??

Wieczorem, przed kobiecym marszem, w ramach którego miała iść nasza kolumna, białoruska organizacja LGBTQ+ zorganizowała wydarzenie o nazwie „Państwo tu nie stali”. Patrzyłam, słuchałam historii ludzi dosłownie z otwartymi ustami i łzami w oczach. A potem nagła zmiana na kontekst białoruski, w którym na rządowym i społecznym poziomie przynależność do LGBT+, delikatnie mówiąc, jest niewłaściwa. Brak jakiegokolwiek wsparcia od społeczeństwa, ciągła przemoc wobec nas uniemożliwiają zwykłe życie w tym kraju.

Siedziałam przy oknie i do późnej nocy myślałam o wszystkim, co może się zdarzyć. Najstraszniejsze, co mogłam sobie wyobrazić, to to, że po zakończeniu protestu padną wobec nas zarzuty, że nie potrzebujemy takich wartości, że większość chce żyć tak jak dotychczas. Takie rozmyślania doprowadziły mnie prawie do przeprosin za chęć organizacji queer-kolumny. Teraz rozumiem, że to była reakcja lękowa i bardzo się cieszę, że zamiast się kajać, poszłam spać.

Zdjęcie z archiwum prywatnego autorki

Zdjęcie z archiwum prywatnego autorki

[Zdjęcia z protestu. Po lewej osoba z blond włosami trzyma zakazaną przez reżim Łukaszenki biało-czerwoną flagę z herbem Białorusi. Po prawej osoby z transparentami, otulone tęczowymi flagami. Wyglądają na szczęśliwe i pełne nadziei]

Flagi gotowe, muzyka ustawiona, ludzie czekają

Pierwsze zebranie naszej queer-kolumny w ramach marszu kobiet: radosna i trochę napięta atmosferą. Czułam lekkie podekscytowanie tym, co nas czeka. Szybko podjechały dwa lub trzy mikrobusy, zaczęli z nich wychodzić zarówno ludzie bez znaków rozpoznawczych (tajniacy), jak i ci w mundurach; prężnie pobiegłyśmy na miejsce zbiórki. Szłyśmy przez rynek, a ludzie, którzy już tam byli, patrzyli na nas z niezrozumieniem, pogardą i obrzydzeniem. Szłyśmy po rynku dumnie z flagami, jednocześnie włączając muzykę tak głośno, jak tylko się dało. Maszerowałyśmy do dźwięków muzyki, krzyków i braw na wspólne miejsce zbiórki. Tańce, oklaski, krzyki, ruch w centrum, te odczucia były lepsze, niż kiedy uczestniczyłam w Pride Parade w innych krajach, bez względu na to, że poczucie niebezpieczeństwa było ogromne. Chyba matczyna ziemia dała o sobie znać. Wdzięczność za muzykę, ludzie dołączający do naszej kolumny, tańce po drodze, rave niedaleko od kościoła – to wszystko dostarczało niesamowitych doznań.

Drugi dzień – ogólny marsz. Strach ogarniał nas ze względu na możliwość użycia przemocy nie tylko przez służby państwowe, ale też przez ludzi, z którymi szłyśmy, części protestujących, otwarcie i natrętnie wyrażających swoje homofobiczne nastawienie.

Po drodze do miejsca zbiórki zgubiłyśmy się z dziewczyną od muzyki: poczułam niepokój, strach. Kiedy się odnalazłyśmy, obie odetchnęłyśmy z ulgą. Dołączenie do ogólnej kolumny, rave na tle zablokowanej ulicy, stojące armatki wodne, OMON, znaki drogowe. Boooże, jak w najbardziej odpowiednim momencie zabrzmiał Wiktor Coj: „Chcemy tańczyć”. Koniec tańców i idziemy dalej. Moja decyzja, żeby włączać znane przez wszystkich piosenki polityczne, była dobra. Przyłączyło się do nas więcej osób. Wydaje mi się, że te piosenki pomogły nam wzbudzić zaufanie liderów w kolumnie protestujących. Potem był rave przy kinie, cudowny baner „Jak wytłumaczymy naszym dzieciom OMON?”, który nie był czytelny dla wszystkich.

A następnie brak wsparcia od swoich, oburzenie z powodu wesołej muzyki (przy czym ludzie bez tęczowych flag, włączający muzykę, nie byli odbierani tak samo – tak, tak, dyskryminacja).

Później głupie nagranie o finansowaniu Marszów Kobiet, strach przed prześladowaniami, przez co przestałam fizycznie uczestniczyć w protestach. Zrozumiałam, że nie mam kontaktów, żeby wyjechać, nie mam jak zabezpieczyć się przed bezprawnym pozbawieniem wolności, zrozumiałam, że nie mam kasy, aby pomieszkać jakiś czas za granicą. Uświadomiłam sobie swój chwiejny stan psychiczny: ataki paniki, mania prześladowania, ciągły niepokój.

W końcu wyjechałam, widzę teraz, jak osoby nadal organizują partyzanckie queer-akcje – to wszystko daje mi wiarę w zwiększenie naszej widzialności i uzyskanie przez nas równych praw.

Zdjęcie z archiwum prywatnego autorki

[Osoby ze społeczności LGBTQIA+ ubrane w tęczowe flagi protestują na ulicy. Za nimi wozy pancerne i uzbrojeni policjanci]

Zakończenie

Chcę powiedzieć, że białoruski protest jest kobiecy! W queer-kolumnie 90% osób stanowiły te socjalizowane jako kobiety, co jest w zasadzie zaskakujące dla społeczności queer. Wychodząc z tego, co obserwuję: patriarchat jest wszędzie, między innymi w społeczności LGBTQ+, w której mówiąc o LGBTQ+, ma się często na myśli jedynie gejów. Walczymy przecież o to samo. Teraz bardziej zwracam uwagę na własną tożsamość i jej obecność w protestach i działaniach. Tak, celem jest teraz doprowadzić do zaprzestania przemocy, do wolnych wyborów, uwolnienie wszystkich więźniów politycznych i tym podobne, ale zupełnie nie kłóci się to z tym, że wychodzę z tęczową flagą – te cele nie są sprzeczne z moimi celami. Użycie przemocy powinno być wstrzymane wobec wszystkich osób! Niemożliwe jest zbudowanie demokratycznego państwa bez akceptacji różnorodności.

Tłumaczenie: Oxana Lytvynenko

Darya Churko ma 21 lat, jest fem- i queer-aktywistką, prawniczką w białoruskiej organizacji fem, której działania mają na celu ochronę praw kobiet (przemoc domowa, dyskryminacja w pracy, sprawy rozwodowe i inne).


 

1 W rzeczywistości podpisy zbierano we wrześniu–listopadzie 2019 r. Ich zbiórka została zainicjowana przez fundację charytatywną Open Hearts. Później dołączyły parafie katolickie, a następnie prawosławne (przyp. red.).

2 Arcybiskup Kondrusiewicz wystąpił przeciwko przemocy stosowanej podczas demonstracji w Białorusi. W sierpniu 2020 r., wracając z podróży do Polski, nie został wpuszczony na teren Białorusi (przyp. red.).

Newsletter

Bądź z nami na bieżąco – Zapisz się do naszego newslettera i śledź nas w mediach społecznościowych: