Zuzanna Hertzberg: Kim jest Anna Mirga-Kruszelnicka?
Anna Mirga-Kruszelnicka: Jestem doktorem antropologii. Z jednej strony naukowcem – i to jest jedna z moich tożsamości zawodowych. A druga – to ta aktywistyczna. One są ze sobą mocno złączone. Od 2018 roku jestem wicedyrektorką ERIAC-u (Europejskiego Romskiego Instytutu Sztuki i Kultury), która to funkcja jest dla mnie bardzo ważna.
Natomiast szerzej identyfikuję się jako kobieta, Romka, Polka.
Mój tata jest w pełni Romem ze wspaniałego, wielkiego klanu Mirgów, wywodzącego się z Czarnej Góry, wielkiej rodziny, którą w Polsce i za granicą już teraz dużo osób zna. Ale moja mama jest Polką, więc jestem w połowie pochodzenia polskiego i w połowie romskiego.
Natomiast wydaje mi się, że nie ma czegoś takiego jak pół tego, pół śmego, tylko jest 100% różnych tożsamości, które się ze sobą łączą. Jestem więc w 100% Polką i jestem w 100% Romką, jestem kobietą i myślę, że jest to również bardzo istotny element mojej tożsamości.
Niektóre osoby nie lubią być nazywane: „Polka z romskimi korzeniami”. I ty też raczej nie używałaś tego określenia, mówisz „100% Romka”.
Tak, chociaż nie jestem przewrażliwiona. Kiedy mówimy o funkcji zawodowej lub na przykład w kontekście artystów, jest to dużo ważniejsze. Gosia Mirga-Tas, moja kuzynka, ma bardzo dużo racji, twierdząc, że powinniśmy mówić nie o romskich artystach, lecz o artystach pochodzenia romskiego. Bo ten przymiotnik „romski” od razu w jakiś sposób szufladkuje cię w pewnej kategorii twórczości, w pewnym obszarze sztuki. Ale ci artyści, którzy też mają pochodzenie romskie, są głównie artystami. Oni są i powinni być rozumiani i usytuowani w kontekście sztuki współczesnej.
Według mnie jest coś takiego jak sztuka romska, żydowska czy innej mniejszości. Oczywiście jest to przede wszystkim sztuka tworzona przez osoby artystyczne. Niemniej jednak jeżeli dana osoba porusza mniejszościowe wątki kulturowe i ta tożsamość jest elementem, ważnym komponentem jej sztuki, to moim zdaniem użycie takiego określenia jest uprawnione. Natomiast u niektórych nie ma widocznych odniesień tożsamościowych. Wtedy bym takiego sformułowania nie użyła. Czy zgadzasz się z takim rozróżnieniem?
Tak.
Nie lubię określeń „pochodzenie” i „korzenie” z tego względu, że nie jestem roślinką.
Pochodzenie było/jest wytykane. Do dziś w języku polskim funkcjonuje określenie „przyznawanie się” do bycia Żydem, Żydówką. Jest to asocjacja z winą: przyznajemy się do czegoś, co jest złe.
Zgadzam się z tobą, zwłaszcza w kontekście polskim, bo w Polsce jednak wymazaliśmy w jakiś sposób rodowód wieloetniczny i wielokulturowy naszego państwa i to, jak tworzyła się w ogóle Polska, polskie społeczeństwo na przestrzeni wieków. My zawsze byliśmy międzykulturowi, jakby wielokulturowe. Ostatni wiek zmienił i wymazał tę różnorodność, a ostatnie lata też bardzo wchodziły w dyskurs ujednolicający. Bardzo ważne jest podkreślanie, że w ramach polskości możemy też być Romami, Żydami, Tatarami i tak dalej. To jest kluczowe.
Czy można wyróżnić komponenty tożsamości kulturowej osoby romskiej z Europy Środkowo-Wschodniej?
Jest sporo elementów wspólnych romskiej tożsamości kulturowej w ogóle. To bardzo ważne, bo jest taka tendencja, żeby nas fragmentaryzować, i tę różnorodność i wielokulturowość romskiej tożsamości, romskiej diaspory w ogóle uznawać za coś, co jest przeszkodą w tym, żebyśmy byli uznawani za naród. Albo żebyśmy mogli określać się jako grupa, która solidaryzuje się ze sobą.
Faktycznie romska społeczność, romska diaspora jest niezwykle wielokulturowa, wieloreligijna, wielojęzykowa. W ramach tej różnorodności dużą rolę odgrywają też stratyfikacja społeczna, kwestia klasy, stylu życia, więc jesteśmy bardzo zróżnicowaną społecznością. Pomimo tego jest bardzo wiele elementów wspólnych. Dla nas ta różnorodność jest elementem naturalnym naszej rzeczywistości. Więcej problemów mają z tym gadziowie [gadzio, czyli obcy, nie-Rom według tradycji romskiej – przyp. red.], żeby zrozumieć, jak to wszystko funkcjonuje. Natomiast my, kiedy wchodzimy w interakcję między sobą, to jest to dla nas oczywiste. Mamy wspólną bazę romskości, która odgranicza nas od świata nieromskiego.
Jeżeli chodzi o tożsamość wspólną, środkowoeuropejską konkretnie, myślę, że są elementy, które wiążą się głównie z historią ostatnich lat czy dekad powojennych; tym, że jesteśmy grupą, która dorastała w kontekście komunizmu. Homo sovieticus i nasza romska kultura są ze sobą splecione, to połączenie tożsamości kulturowej i sytuacji politycznej, w jakiej przyszło nam się rozwijać.
Czy mogłabyś opowiedzieć, jak powstał ERIAC?
Żeby opowiedzieć historię ERIAC-u, musimy się cofnąć parę wieków wstecz, bo to, co jest charakterystyczne dla nas jako społeczności, to to, że przez wiele wieków nie byliśmy w stanie kontrolować narracji i obrazów, które były tworzone o nas. To znaczy większość tego, co wiemy o Romach, tak naprawdę jest przekazem tworzonym z perspektywy osoby z zewnątrz. W ramach tych przekazów występuje hierarchia, czyli wyższość społeczeństwa większościowego nad kulturą romską. Od czasów średniowiecza mamy bardzo głęboko zakorzenione stereotypy, stygmatyzację i poczucie niższości, gorszości związane z romską kulturą. Były one przekazywane i utrwalane za pośrednictwem kultury i sztuki, w tym sztuki wysokiej, na przykład opery – tu warto wspomnieć na przykład o figurze Carmen. Swoja rolę odegrały też instytucje religijne, w tym Kościoła katolickiego, instytucje monarsze, później już państwowe, oraz oczywiście również badania naukowe. Wszystkie te elementy, które tworzą wiedzę popularną, były zdominowane przez perspektywę większościową, czyli zewnętrzną.
Niestety za pośrednictwem tych przekazów ukształtowało się bardzo stereotypowe i stygmatyzujące postrzeganie romskiej kultury. Jest to dla nas krzywdzące i stanowi podstawę dyskryminacji, czyli istnienia antycyganizmu w społeczeństwie jako specyficznej formy rasizmu w stosunku do Romów. Od czasów powojennych widzimy proces emancypacji romskiej w odpowiedzi na historię romskiego Holokaustu [Porajmos – przyp.red.] – apogeum prześladowań Romów w ostatnich stuleciach, ale też jako wyraz dojrzewania pewnej tożsamości i wspólnotowej, ponadnarodowej, i kulturowej. W tym okresie tworzą się ruchy emancypacyjne.
Ten proces można dostrzec w przestrzeni polityki, w kształtowaniu się liderów stowarzyszeń, które się tworzą, ale też w przestrzeni naukowej i przestrzeni sztuki. I już wtedy, w latach 60., 70. bardzo ważną przesłanką było to, żeby odzyskać kontrolę nad dyskursem i obrazami, aby mówić o tym, kim tak naprawdę jesteśmy, skąd pochodzimy, jaka jest nasza kultura, czym jest nasza tożsamość.
I jako że nie jesteśmy państwem, jesteśmy narodem bezpaństwowym, nie mamy naszych muzeów, ministerstw edukacji czy sztuki, nie mamy też instytucji, które są w stanie tworzyć właśnie taką odgórną narrację, która tworzona jest też z perspektywy pewnego prestiżu i pewnej wiedzy, pewnego standardu. Już wiele dekad temu rodziły się pomysły, żeby stworzyć coś na kształt ambasady romskiej kultury, instytucji tworzonej przez Romów i dla Romów, za pośrednictwem której moglibyśmy tworzyć właśnie tego typu counter-narratives, czyli naszą odpowiedź na stereotypy, stygmaty i krzywdzące obrazy, tworzone przez społeczeństwo większościowe o nas.
ERIAC powstał formalnie w 2017 roku, a w styczniu 2018 otworzył swoje drzwi już jako funkcjonująca instytucja z budynkiem, przestrzenią wystawową. Naszą misją od początku była z jednej strony walka z antycyganizmem, a z drugiej strony…
Przepraszam, chciałam przerwać na chwilę. Osoby, które będą czytać magazyn, mogą nie być aż tak obeznane z terminem „antycyganizm”. Czy mogłabyś objaśnić ten termin? Wiem, że w ramach społeczności romskiej istnieją różne podejścia do tego, czy antycyganizm, który zawiera w sobie wykluczenie wszystkich osób uznawanych przez społeczeństwa większościowe za „Cyganów”, jest właściwym określeniem. Większość osób romskich, przynajmniej z tych, które znam, zgodziła się jednak co do tego, że to powinien być antycyganizm.
„Antycyganizm” to bardzo ważny termin. Antycyganizm jest ideologią. Jest też formą praktyki społecznej. To specjalny rodzaj rasizmu skierowanego przeciwko osobom pochodzenia romskiego i wszystkim innym, które w jakikolwiek sposób z romskością czy z „cygańskością” są utożsamiane. Antycyganizm jest fenomenem społecznym i ideologią, która ukształtowała się przez setki lat tworzenia właśnie tych narracji, bardzo stygmatyzujących obrazów.
Skąd właściwie wzięło się określenie „Cygan”, „Cyganka”, bo ono nigdy nie było przecież używane przez społeczność romską.
Warto tutaj wspomnieć, że „Cygan” jest eksonimem, czyli słowem, które zostało narzucone Romom przez społeczeństwo większościowe. Łączy się to z pewnego rodzaju pomyłką. Pomyłką de facto dotyczącą tego, skąd Romowie pochodzą. Bo Romowie, co ważne, pochodzą z Indii. W mniej więcej tysięcznym roku wyemigrowaliśmy z północnych Indii i szliśmy w stronę Europy. Natomiast kiedy Romowie dotarli do europejskich terytoriów we wczesnym średniowieczu, nie wiadomo było dokładnie, skąd oni pochodzą. I pojawiła się taka konfuzja, że Romowie pochodzą z Egiptu. Stąd od Egypt, Egyptian do gypsyism. Termin Gypsy został pewną etykietą, która opisuje całą społeczność. Natomiast dla wielu z nas słowo Gypsy, czyli „Cygan” w języku polskim jest obraźliwe. Głównie ze względu na to, że po pierwsze, nie jest to słowo, którego używamy sami, żeby opisywać siebie, bo mamy własny język – język romski – wywodzący się z sanskrytu i jest to język indoeuropejski. I my mówimy o sobie Roma. Roma po romsku to znaczy „my, ludzie, Romowie” (Rom – znaczy mężczyzna lub człowiek, Romni – kobieta romska).
Kwestią pewnego szacunku jest uznawanie tego, w jaki sposób określamy same siebie. Po drugie, słowo „Cygan” stało się etykietką wielce stygmatyzującą. Choćby w samym języku polskim mamy czasownik „cyganić”, który, jak wiemy, potocznie oznacza „oszukiwać”. Z tym terminem łączy się wiele negatywnych asocjacji.
Antycyganizm jest więc takim fenomenem, który buduje się (właśnie) na terminie gypsy jako czymś, co wyzwala skojarzenia raczej niepozytywne. I jako fenomen społeczny, jako ideologia, jako rasizm przejawia się na wielu różnych płaszczyznach. Bo z jednej strony jest to wymiar codzienny – Romowie spotykają się z różnego rodzaju uprzedzeniami, różnymi formami dyskryminacji, z drugiej strony ma też wymiar instytucjonalny, strukturalny, gdzie mamy wykluczenie z pola pewnych praw wspólnych, mamy też zaniechania ze strony instytucji.
Antycyganizm ma też w sobie elementy pseudo-pozytywne, to znaczy całą sferę romantycznych stereotypów dotyczących romskiej kultury. To, że wszystkie kobiety są piękne, są niesamowicie seksowne i tak pięknie potrafią tańczyć; to, że wszyscy Romowie są muzykalni i że jesteśmy jak wolne kolorowe ptaki i tak dalej – zestaw cech pozytywnych też jest przejawem antycyganizmu.
Egzotyzowanie…
Tak, jesteśmy egzotyzowani, obiektywizowani w kontekście kobiet, seksualizowani.
Wróćmy do pola sztuki, działalności ERIAC-u, twórczości artystek i artystów o romskiej tożsamości.
Przykładów naprawdę niesamowitych artystów, którzy osiągnęli uznanie w przestrzeni sztuki współczesnej, jest wciąż dość niewiele, bo musimy też wspomnieć o tym, że rozwój romskiej sztuki czy twórczości artystycznej przyspieszył dopiero w ostatnich latach. W czasach powojennych, do lat 70. mamy bardzo mało znanych nazwisk, zwłaszcza w tej części Europy. Moglibyśmy tutaj wspomnieć o twórczości Tamása Péliego, którego prace widzieliście na dokumenta w Kassel w 2022 roku. Péli był artystą romskim z Węgier, który stworzył wyjątkową ikonografię i styl reprezentowania romskiej tożsamości. W swojej twórczości odnosił się do mitów romskich i naszej kultury w ogóle. Stworzył monumentalny obraz, który dekorował budynek sierocińca na Węgrzech, przedstawiający mit pochodzenia i rodzenia się Romów; są tam różne wątki, które są blisko związane z romską kulturą i z romskimi baśniami. Obraz stworzony na czterech wielkich paletach został rozebrany, gdy budynek sierocińca stał się hotelem i przez te wszystkie lata my, osoby pochodzenia romskiego, i świat w ogóle nie mieliśmy żadnego dostępu do tej twórczości. Między innymi ERIAC był jedną z tych organizacji, które domagały się odzyskania tego monumentalnego obrazu.
ERIAC zrobił taki mapping parę lat temu, kontaktując się z dwoma typami instytucji kultury: z jednej strony były to muzea etnograficzne, a z drugiej strony muzea sztuki współczesnej w Europie. Zwróciliśmy się do około 70 instytucji, pytając je o to, czy mają zbiory romskie, co mają w tych zbiorach, jak są one katalogowane. Z jednej strony w większości obiekty romskiej kultury nie są wystawiane, tylko są pochowane w piwnicach, w magazynach, bez dostępu dla Romów, również osób nieromskich. Z drugiej strony katalogi są błędnie opisywane, na przykład często przypisując autorstwo osobie, która zabrała dany przymiot. Natomiast nie ma w ogóle uznania autorstwa romskiego, nie ma imienia i nazwiska twórcy. Często nawet nie wiemy dokładnie, z jakiej społeczności artefakt pochodzi. Sam fakt, że istnieje taki zbiór romskiej kultury, który nie należy do nas, tylko jest w rękach państw, ale który też jest schowany przed wszystkimi – jest wielkim problemem.
Pociągnęłabym jeszcze wątek muzeów etnograficznych i folkloryzacji. Z jednej strony są w ciągu roku bardzo konkretne momenty, kiedy dana mniejszość może uzyskiwać widoczność i przestrzeń w społeczeństwie większościowym. Często są to rocznice, festiwale danej kultury i to nieorganizowane przez daną społeczność, tylko przez kogoś innego, a cała narracja budowana jest z zewnątrz. Z drugiej zaś strony pamiętam, że Gosi Mirdze-Tas, świetnej artystce odzyskującej obraz społeczności romskiej i dającej jej widzialność, oferowano do niedawna wystawianie głównie w muzeach etnograficznych. Jak wygląda sytuacja dzisiaj i jak funkcjonowanie osób artystycznych romskich w polu sztuki się zmienia?
Sam fenomen tego, że artyści pochodzenia mniejszościowego przez wiele lat mogli odnaleźć się tylko i wyłącznie w muzeach etnograficznych, jest niestety rzeczywistością, która trwała przez dobrych parę dekad nie tylko w Polsce, ale w ogóle w przestrzeni międzynarodowej. Natomiast muzea sztuki współczesnej są dla osób, które są pochodzenia większościowego.
Romowie przez wiele lat zmagali się z tym, żeby zostać uznani jako artyści współcześni. I nawet te osoby, które ukończyły akademie sztuk pięknych, wciąż miały bardzo duży problem z tym, żeby wystawiać się w przestrzeni większościowej. Trochę zaczęło się to zmieniać w ostatnich latach, czyli niedawno. Przełomowym krokiem było stworzenie pawilonu romskiego na Biennale w Wenecji w 2007 roku. Wystawa „Paradise Lost” powstała jako ekspozycja towarzysząca i sponsorowana przez Open Society Foundation, gdzie kuratorką była po raz pierwszy osoba romska: Timea Junghaus, gdzie po raz pierwszy w Wenecji, w najbardziej prestiżowej przestrzeni kultury i sztuki, była wystawiana sztuka romska. Wśród osób wystawiających się byli między innymi: Delaine Le Bas, Kiba Lumberg, Nihad Nino Pušija.
Chciałabym, żebyś odniosła się do praktyki artystycznej Gosi Mirgi, czyli przedstawiania osób ze swojej społeczności, z własnej rodziny. Gosia staje się osobą, dzięki której problemy i samo istnienie tej społeczności zyskują widzialność. Wpisuje się to w dyskusję o stosunku do przedstawiania i odzyskiwania wizerunku. Jak Ty to czujesz?
Gosia Mirga-Tas jest też oczywiście naszą supergwiazdą i wszyscy jesteśmy niesamowicie dumni z jej osiągnięć i tego, jaki jest jej proces twórczy. Ważne są dla niej herstorie, których szuka w archiwach czy to państwowych, czy rodzinnych, i często współpracuje też z romskimi artystami lokalnymi. To jest ważne, bo to jakaś forma docenienia innych artystów.To odzwierciedlenie naszej tożsamości i tego, jak funkcjonujemy, bo jesteśmy „społecznością bardzo społeczną” – w tym sensie, że żyjemy blisko siebie, rola rodziny jest dla nas kluczowa i bardzo często ten poziom rodzinnej solidarności przekładany jest szerzej, na społeczność międzynarodową.
Patrzymy bardzo często do wewnątrz społeczności, żeby tworzyć narrację własną jako przeciw-narrację do tej większościowej.
Ponieważ dla wielu osób nie jest oczywiste, dlaczego rzeczą kluczową jest, żeby osoba kuratorska budująca narrację danego wydarzenia była też osobą z danej mniejszości, chciałabym, żebyś to wytłumaczyła.
Myślę, że to jest kluczowe. Dla osób z zewnątrz, które nie istnieją i nie funkcjonują w środowisku sztuki, nie zawsze oczywisty jest fakt, że kurator jest osobą, która ma bardzo duży wpływ na to, jak w ogóle wygląda wystawa, w jakim kontekście prace są produkowane i prezentowane, jaka interpretacja jest nakładana na tę twórczość.
Oprócz roku 2007, pawilonu romskiego na Biennale w Wenecji, przełomowy był rok 2022. Po raz pierwszy mieliśmy romską artystkę w Giardini jako reprezentantkę narodu. Gosia Mirga-Tas, artystka pochodzenia romskiego, po raz pierwszy reprezentowała kraj. I pawilon narodowy był de facto pawilonem romskim. To wydarzenie w świecie sztuki współczesnej i w naszym mniejszym świecie romskim to była ogromna rzecz. I to trochę szło w ten sposób, że osoby z przestrzeni sztuki współczesnej, kuratorzy, instytucje, muzealnicy i inni artyści zaczęli dostrzegać, jak dobrą sztukę tworzą Romowie.
Zbiegło się to w czasie ze zmianami w przestrzeni większościowej. Coraz donośniejsze głosy krytyczne ze strony kobiet, grup mniejszościowych, coraz bardziej obecna kwestia zwrotu prac i obiektów skradzionych podczas podbojów kolonialnych. Dyskurs dekolonialny, który zaczął operować w przestrzeni sztuki współczesnej, pojawił się również w kontekście sztuki romskiej.
Chciałabym poruszyć temat sztuki jako formy zapisu doświadczenia i świadectwa.
Wydaje mi się, że osobą, która powinna być bardziej znana, a nie ma widzialności i rozpoznawalności, jakie powinna mieć, jest Ceija Stojka. Czy mogłabyś o niej opowiedzieć?
Ceija Stojka jest jedną z największych heroin i w ogóle ikon romskiego świata. To była kobieta romska z Austrii, która przeżyła trzy obozy koncentracyjne. Uciekła, a duża część jej rodziny zginęła w czasie Holokaustu. Dla niej po wojnie formą terapeutyczną i radzenia sobie z tą ogromną traumą, którą przeżyła w czasie wojny, była sztuka. W wieku chyba pięćdziesięciu paru czy sześćdziesięciu lat zaczęła malować, dokumentować swoje doświadczenia, obrazy i sytuacje z obozów. Są to niesamowicie przejmujące, bardzo ekspresyjne obrazy, które przełamują wiele sfer tabu. Bo na przykład ona na swoich obrazach często pokazuje nagie ciała. W kontekście romskim nagość jest uznawana za tabu. Zaczęła też pisać i jej prace są bardzo specyficzne, często zawierają fragmenty tekstów czy poezji. Czasami ta poezja pojawia się na samym obrazie, czasami z tyłu. Ale jest to też niesamowicie przejmująca poezja. Bardzo liryczna, ale także bardzo dramatyczna. W którymś momencie Stojka zaczęła również pisać swoje memuary. Opisywała to, co się przydarzyło jej, to, co się stało z jej rodziną, z innymi osobami romskimi, które poznała w obozie. Jest ważną figurą w przestrzeni romskiej społeczności i przyczyniła się do uznania istnienia czegoś takiego jak Zagłada Romów. Bo przez wiele, wiele lat romska Zagłada w ogóle nie była uznawana jako forma Halokaustu. Warto przypomnieć, że do lat 80. rząd niemiecki uznawał, że Romowie, którzy zginęli podczas wojny, zginęli, bo byli asocjalni. Że podstawą do ich zagłady wcale nie była ich tożsamość etniczna czy kulturowa i że wcale to nie był plan rozwiązania ostatecznego, tylko że po prostu byli aspołeczni. Czyli wpisywano się w nurt absolutnie antycyganistyczny i niezwykle rasistowski. I dopiero w 1982 roku kanclerz Niemiec powiedział, że Niemcy ponoszą winę za Zagładę Romów, że był to totalny Holokaust. Celem była kompletna eksterminacja Romów.
Warto dodać, że pierwszy pomnik upamiętniający romską Zagładę pojawił się w Niemczech dopiero w 2012 roku. Widzimy więc, że wiele dekad po wojnie świat dopiero zaczyna uznawać to, że Romowie byli, podobnie jak Żydzi, jedną z dwóch grup, które miały być wymazane z powierzchni ziemi.
Myślę, że wszystkie społeczności mniejszościowe, peryferyjne, dyskryminowane, subalternalne, wszystkie te społeczności, które są spychane na peryferia i które są traktowane jako gorsze, utożsamiają się ze wspólnym poczuciem niesprawiedliwości. Bo te mechanizmy kolonializujące są nam wspólne. A jeżeli do tego dochodzi wielowymiarowość naszej tożsamości – więc nie tylko pochodzenie mniejszościowe, ale też na przykład tożsamość płciowa – to te elementy się ze sobą wiążą, a akty sprzeciwu, ale też wzajemnej solidarności są jeszcze silniejsze.
Anna Mirga-Kruszelnicka w latach 2013–2015 jako stypendystka Open Society Foundations Roma Initiatives prowadziła badania porównawcze nad zbiorowymi ruchami Romów w różnych krajach Europy i Ameryki Łacińskiej. Jest współzałożycielką i członkinią Sojuszu na rzecz Europejskiego Instytutu Romskiego (ERI) oraz zastępczynią dyrektora zarządzającego Europejskiego Instytutu Romskiego na rzecz Sztuki i Kultury (ERIAC).
Zuzanna Hertzberg jest artystką interdyscyplinarną, artywistką i badaczką. Na jej praktykę artystyczną składają się malarstwo, prace na tkaninie oraz działania w przestrzeni publicznej. W swojej twórczości porusza kwestie przenikania się pamięci indywidualnej i zbiorowej. W 2018 r. otrzymała stopień doktory na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Jest współzałożycielką Żydowskiego Bloku Antyfaszystowskiego oraz członkinią zarządu Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny w Polsce.