Migracja zarobkowa zza wschodniej granicy, trwający od 2021 roku kryzys humanitarny na granicy polsko-białoruskiej oraz pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę sprawiły, że nie można już dłużej ignorować faktu, iż polskie społeczeństwo jest wielokulturowe. Publiczne instytucje kultury muszą dostosować swoje działania do tej rzeczywistości, aby otworzyć się na wielojęzyczną publiczność oraz osoby wnoszące nowe perspektywy i doświadczenia.
W ostatnich kryzysowych latach dzięki wsparciu dużych międzynarodowych organizacji pozarządowych (INGO, international non-governmental organizations) oraz rosnącemu zaangażowaniu grantodawców z Zachodu do polskich instytucji trafiły znaczące środki na finansowanie działań integracyjnych i pomocowych[1]. Wzrosła również dostępność funduszy europejskich dedykowanych inicjatywom związanym z wielokulturowością, dekolonizacją i integracją społeczną[2]. Oczywiście środki finansowe to nie wszystko, ale stanowią one podstawę do inicjowania i prowadzenia programów, działań edukacyjnych i szkoleniowych na temat wielokulturowości (w tym dla kadr kultury).
W drugiej połowie 2024 roku uwaga zachodniej opinii publicznej skupiła się na innych światowych kryzysach. Towarzyszy temu ograniczanie lub wręcz całkowite wygaszanie działalności dużych organizacji pozarządowych w Polsce. Środki, które napędzały działania integracyjne, powoli się wyczerpują, ich koordynatorzy i koordynatorki przeżywają wypalenie aktywistyczne lub nie mają już zasobów na angażowanie się, a wybrany przed rokiem rząd nie przedstawił dotąd planów adekwatnej polityki migracyjnej i integracyjnej[3]. Tymczasem niektóre osoby migranckie, w tym uchodźcze, które przybyły do Polski, postanowiły zostać tu na stałe, co rodzi potrzebę wypracowania nowego podejścia do integracji społecznej. Jak na te wyzwania powinny odpowiedzieć publiczne instytucje kultury?
Instytucje kultury w Polsce podejmują próby reagowania na nowe wyzwania, organizując międzyinstytucjonalne, międzysektorowe i (wreszcie) międzykulturowe inicjatywy. W ramach tych działań często zaprasza się osoby migranckie do udziału w dyskusjach. Jednak ich uczestnictwo bywa ograniczane do roli podwykonawców, a ich wiedza, doświadczenie i talent wykorzystywane są instrumentalnie, głównie w celu podkreślenia „progresywności” instytucji. W konsekwencji prawdziwa zmiana na rzecz podmiotowego uczestnictwa w kulturze nie następuje.
Praktyki te, mimo że pozornie włączające, w rzeczywistości zawłaszczają pracę i doświadczenie osób migranckich. W takich sytuacjach osoby te bywają traktowane jedynie jako „symbolicznie” uczestniczące w procesie – zamiast autonomicznego uczestnictwa dochodzi do „tokenizowania”. A gdy się już ich zatrudnia, to często na podstawie umów cywilnoprawnych albo na przykład w ramach ograniczonego czasowo projektu grantowego. W przypadku sprzeciwu wobec takich warunków osoby migranckie są nierzadko postrzegane jako „niewdzięczne” lub „nieprofesjonalne”. Wyraźnie zarysowuje się tu forma wyzysku, znormalizowana w polskim środowisku kulturalnym. Istnieje oczekiwanie, że wszyscy powinni być zadowoleni z gratyfikacji na poziomie minimum, a każdy sprzeciw uznawany jest za akt „buntu” lub „brak lojalności”.
Prekaryjność w polskiej kulturze jest zjawiskiem patologicznym i opresyjnym, i choć każdy, kto ubiega się o pracę w tym sektorze, może jej doświadczyć[4], to w wypadku grup zmarginalizowanych: osób migranckich, z niepełnosprawnościami, nieheteronormatywnych oraz z mniejszym kapitałem społecznym i finansowym prekaryjność wiąże się z dalszym wykluczaniem.
Tokenizacja, prekaryzacja, ale również tymczasowość poświęcanej im uwagi powodują, że osoby z doświadczeniem migracji, w tym uchodźstwa, nie mogą zaznać stabilności lub stabilizacji oraz podmiotowego uczestnictwa w kulturze. Wystarczy jeden kryzys, aby uwaga została skierowana na inną grupę społeczną. Tworzy to sztuczną rywalizację o międzynarodowe zainteresowanie – nie tylko w obszarze kultury, ale również w sferze pomocy humanitarnej i infrastrukturalnej. Społeczności i poszczególne grupy etniczne konkurują o zasoby i wsparcie, podczas gdy taka rywalizacja jest wywoływana przez osoby u władzy, których interesem jest utrzymywanie status quo.
Odpowiedzią na funkcjonowanie tradycyjnych instytucji kultury mogą być inicjatywy podejmowane przez podmioty niezależne, takie jak społeczne instytucje kultury (np. Centrum Jasna 10 w Warszawie). Jak zauważył Igor Stokfiszewski, w tego typu instytucjach pojęcie „widowni” czy „publiczności” zostaje zastąpione przez koncepcję „społeczności”[5]. Ich działania opierają się na partycypacji i kolektywnym zaangażowaniu, co widoczne jest między innymi w funkcjonowaniu para- i patainstytucji, takich jak Solidarny Dom Kultury „Słonecznik” czy Biuro Usług Postartystycznych, a także w innych oddolnych inicjatywach, konsorcjach oraz sojuszach pomiędzy publicznym a trzecim i czwartym sektorem.
W idealnym modelu instytucje kultury stale współpracują z NGO-sami, lokalnymi władzami i nieformalnymi kolektywami, co może przynosić wymierne rezultaty. Efektem może być na przykład przygotowany wspólnie i uwzględniający potrzeby różnych społeczności program kulturalny. Kluczowe jest jednak, aby nie traktować tego procesu w sposób bierny (np. wyłącznie poprzez udostępnianie lub zapraszanie), lecz aktywnie angażować różnorodne inicjatywy poprzez współtworzenie i współdecydowanie. Niebezpieczeństwo pojawia się, gdy instytucje kultury z pozycji władzy oczekują, że osoby z grup marginalizowanych (w tym osoby migranckie czy w sytuacji prekarnej) będą wykonywać pracę twórczą za symboliczne wynagrodzenie, co nie stanowi trwałego rozwiązania, lecz jedynie działanie fasadowe. Choć umożliwia to pewnym grupom wyrażenie potrzeb, wyzwań czy problemów, to jednak nadal nie prowadzi do rzeczywistych rozwiązań w wymiarze systemowym.
W polskim środowisku kultury padło już wiele ważnych słów o demokratyzacji instytucji, solidarności, sojusznictwie, kolektywnym współdziałaniu, ale niestety, choć te publiczne rozmowy i dyskusje są ważne i potrzebne, często brakuje mi w nich szczerości i konkretnych działań. Wypowiadane tezy często pozostają jedynie deklaracjami. Brakuje również tego, aby postulaty te wypowiadały same osoby migranckie – wywodzące się z innych kultur i dysponujące odmiennymi perspektywami. Wydawać by się mogło, że jest to coś podstawowego, wręcz oczywistego, a jednak okazuje się niezwykle trudne. Potrzebujemy prawdziwej zmiany! Potrzebujemy takich publicznych instytucji, społecznych organizacji i oddolnych inicjatyw, które są prowadzone i tworzone przez osoby migranckie, w tym uchodźcze, oraz inne grupy marginalizowane. Zapewnienie widzialności to nie wszystko, ponieważ nikt nie chce być postrzegany tylko przez pryzmat swojego wykluczenia. Jeżeli wcześniej walczyłyśmy o reprezentację, teraz walczymy o poważne traktowanie i zmiany strukturalne.
PS. Korzystając z okazji, zachęcam do wpłat na zrzutkę dla Oleny Apchel, znanej z pracy w polskim i niemieckim teatrze, a obecnie walczącej o naszą wspólną przyszłość w szeregach armii ukraińskiej: Nie będziesz szła sama na wojnę / You’ll never walk alone to war / ти не підеш на війну сам.
Maria (Maro) Beburia – pracowniczka kultury i organizacji pozarządowych pochodząca z Odessy (Ukraina), od 2014 roku mieszka w Warszawie. Absolwentka kulturoznawstwa Uniwersytetu SWPS, studiowała w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2017 roku współpracuje z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, od 2020 roku współtworzy z Tarasem Gembikiem kolektyw BLYZKIST, którego działalność skupia się na rozwoju publiczności, zwłaszcza w obrębie środowiska osób z doświadczeniem migracji, w tym uchodźstwa. Współtwórczyni Solidarnego Domu Kultury „Słonecznik”. Od 2021 roku pracuje w Fundacji Ocalenie.
[1] Sarian Jarosz, Witold Klaus (red.), Polska Szkoła Pomagania: Przyjęcie osób uchodźczych z Ukrainy w Polsce w 2022 roku, Warszawa 2023, s. 78–81 (dostęp: 24.09.2024); Beata Charycka, Julia Bednarek, Marta Gumkowska, Kiedy praca w kryzysie staje się codziennością. Lokalne organizacje społeczne wspierające uchodźców w Polsce, Warszawa 2024, s. 48–53 (dostęp 24.09.2024).
[2] Np. konkursy grantowe w ramach programu Komisji Europejskiej „Obywatele, równość, prawa i wartości”.
[3] Zob. Beata Charycka, Julia Bednarek i Marta Gumkowska, Kiedy praca…, op. cit.; Sarian Jarosz, Gdzie teraz jesteśmy? Organizacje społeczne w Polsce a kryzysy humanitarne w latach 2021–2023. Współpraca i dobre praktyki grantowe, Warszawa 2024 (dostęp: 24.09.2024).
[4] Nt. walki pracowniczej w stołecznych instytucjach kultury zob. profil „Bieduj w kulturze”, Facebook (dostęp: 15.09.2024).
[5] Igor Stokfiszewski, Kultura dostępna: o czym śni kultura, „Dwutygodnik”, nr 386 (dostęp: 15.09.2024).