Denise Garcia Bergt to brazylijska reżyserka, autorka tekstów, aktywistka i inicjatorka oddolnej organizacji Międzynarodowa Przestrzeń Kobiet (International Women* Space). Mieszka i pracuje w Berlinie.
Czy mogłabyś opowiedzieć polskim odbiorcom o początkach powstałej przed siedmioma laty Międzynarodowej Przestrzeni Kobiet (International Women* Space)?
Na powstanie International Women* Space (Międzynarodowa Przestrzeń Kobiet) miało wpływ kilka wydarzeń z 2012 roku. Ten rok rozpoczęłam od nakręcenia filmu Residenzpflicht pokazującego opór organizacji imigranckich przeciw Residenzpflicht (z języka niemieckiego – obwiązek zamieszkania). Jest to przepis ograniczający przestrzeń życiową ludzi ubiegających się o azyl w Niemczech do tej ustalonej przez Wydział Spraw Zagranicznych. Film ukazuje opresję, która wywodzi się z kolonializmu i trwa do dziś w postaci systemu bazującego na strachu i kontroli.
W sierpniu 2012 roku grupa osób przedstawionych w filmie zorganizowała letni obóz pod nazwą Break Isolation – Refugee Summer Camp (Pokonaj izolację – Letni obóz na uchodźstwie). Odbył się on w miasteczku Erfurt w Turyngii. Zostałam tam zaproszona do poprowadzenia warsztatów o nagrywaniu i edycji filmów. Rezultatem naszej wspólnej pracy był dziesięciominutowy film pod tytułem Der Embryo der Freiheit (Zarodek wolności). Z perspektywy czasu wciąż wspominam to wydarzenie jako najbardziej upolityczniony obóz, w jakim miałam okazję uczestniczyć. Codziennie odbywały się spotkania, warsztaty i dyskusje na takie tematy jak: początki i współczesne oblicza kolonialnej niesprawiedliwości, sposoby wzmocnienia społeczności imigrantów poprzez samoorganizację, walka z Residenzpflicht, Frontex, zaangażowanie polityczne grup antyrasistowskich oraz ich wsparcie dla uchodźców i migrantów przeciwdziałające społecznemu i instytucyjnemu rasizmowi.
Trailer Residenzpflicht from Tosco Berlin on Vimeo.
To właśnie na tym obozie poznałam historię 29-letniego irańskiego uchodźcy Muhammeda Rahsapara, który w styczniu popełnił samobójstwo. Przebywał wtedy w centrum dla uchodźców w Würzburgu – mieście w centralnych Niemczech. To był akt politycznego sprzeciwu wobec warunków, w jakich przetrzymywano uchodźców. Po jego śmierci grupa uchodźców rozpoczęła strajk głodowy w przestrzeni publicznej Würzburga. Niektórzy z nich w ramach protestu zaszyli sobie usta. Ta grupa protestujących przyjechała na Break Isolation Camp i przedstawiła nam pomysł 600-kilometrowego marszu z Würzburga do Berlina. Został on zaakceptowany, a zaangażowanie członków grupy udokumentowano w czteroczęściowym materiale filmowym.
Marsz rozpoczął się ósmego września. Osoby na uchodźstwie, które przebywały w okolicznych obozach, dołączały się do protestu z żądaniami zniesienia przymusu mieszkania w nich, wycofania Residenzpflicht, wycofania systemu bonów i paczek żywnościowych, całkowitego zatrzymania deportacji oraz godnego życia dla szukających azylu w Niemczech.
Marsz dotarł do Berlina szóstego września 2012. Został założony obóz na Oranienplatz, z myślą o tym, aby ludzie mogli do niego dołączać. Zadbano o prąd, toalety, namioty, miejsce do gotowania, jedzenia, przechowywania ubrań i innych rzeczy otrzymanych od popierających protest – jak materace, prześcieradła, itp. Rozstawiono również duży cyrkowy namiot, aby prowadzić w nim debaty polityczne.
Streszczę tę historię i przejdę prosto do początków IWS. Każdemu, kto jest zainteresowany dokładniejszym opisem protestu, polecam odwiedzenie strony: www.movements-journal.org.
Gdy zima 2012 roku dotarła do Berlina, namioty na Oranienplatz zaczęły rozpadać się pod ciężarem śniegu, co zmusiło nas do podjęcia natychmiastowych działań. Na początku grudnia odkryliśmy budynek Gerhart-Hauptmann School (GHS) (szkoła im. Gerharta-Hauptmanna) i po prostu zajęliśmy go. Kobiety, które brały udział w protestach, wykorzystały jedno piętro na stworzenie przestrzeni tylko dla nich. Po jakimś czasie ktoś zasugerował nazwanie naszego piętra The Women Space (Przestrzeń Kobiet). Później nazwałyśmy całą naszą grupę The International Women Space. Naszą główną inspiracją był fakt, że do tej pory protesty uchodźców były zdominowane przez mężczyzn, kobiety trzymano na dystans. Znałyśmy wiele kobiet szukających azylu, które przechodziły i walczyły z tą samą niesprawiedliwością, która spotykała meżczyzn. Nie rozumiałyśmy, dlaczego nie przyłączały się one do protestów. Na potrzeby filmu przeprowadziłam wywiad z kobietami z grupy Women in Exile (Kobiety na Wygnaniu). Wiedziałam, że działają w Niemczech od ponad dekady.
Zajęcie szkoły wiele dla nas znaczyło, sama żyłam podobnie w Londynie w 1989 roku, wtedy skłotowanie dawało mi poczucie wolności i determinacji w tym, co robię. Zyskanie przestrzeni do działania było bardzo ważne. Lata osiemdziesiąte były wyjątkowe, jeśli chodzi o tworzenie relacji i przestrzeni dedykowanych tylko kobietom. Dlatego połączenie walki o prawa uchodźców i migrantów z zajęciem opuszczonego budynku było świetnym pomysłem. Ponadto włożyłyśmy wiele wysiłku w wyremontowanie naszego piętra. W przeciągu naszego 17- miesięcznego pobytu w GHS wprowadziłyśmy też cały szereg różnych zajęć. Dwa razy w tygodniu odbywały się zajęcia z języka niemieckiego dla kobiet mieszkających w szkole i tych z innych ośrodków. Zostały zorganizowane darmowe konsultacje prawne, a dwa razy w miesiącu prawnicy pomagali kobietom w wypełnianiu skomplikowanych wniosków o azyl i odwołań od negatywnych decyzji. Prowadziłyśmy cały szereg warsztatów i kółek czytelniczych, podczas których poznawałyśmy literaturę pisaną przez kobiety, przez co nasza feministyczna biblioteka rozrastała się coraz bardziej. Co tydzień odbywały się spotkania organizacyjne, na których dyskutowałyśmy o przyszłych wydarzeniach i pisałyśmy przemówienia na nadchodzące demonstracje.
Do czasu eksmisji uważałyśmy siebie za część ruchu, który rozpoczął się na Oranienplatz, poświęciłyśmy mu niezwykle dużo czasu i zaangażowania.
Właśnie tak, w dużym skrócie, wyglądały początki organizacji.
Jaki jest zakres działań IWS? Czy mogłabyś powiedzieć nam więcej o tym, czym się zajmujesz?
Wraz z opuszczeniem budynku szkoły w lecie 2014 roku musiałyśmy wstrzymać wiele działań, o których wspominałam wcześniej. Skoncentrowałyśmy się na tworzeniu naszej pierwszej książki In Our Own Words (Naszymi słowami, nakładem własnym, 2015). Pomysł na książkę powstał już wcześniej, tak samo jak na to, jak zebrać na nią fundusze, jednak z powodu problemów związanych z eksmisją nie miałyśmy ani czasu, ani odpowiedniej atmosfery na rozpoczęcie tego projektu. Ostatnie kilka miesięcy w szkole wiązały się z częstymi spotkaniami z radą powiatu, różnymi inicjatywami, ugrupowaniami politycznymi oraz aktywistami. W tym czasie utrzymanie szkoły w naszych rękach było priorytetem. Kiedy fakt utraty naszego miejsca zamieszkania był już przesądzony, zaczęliśmy odwiedzać obozy dla uchodźców w Berlinie oraz w innych niemieckich miastach w celu przeprowadzenia wywiadów z przebywającymi w nich kobietami.
In Our Own Words została wydana w 2015 roku. Książka dokumentuje historie kobiet, które walczą z brutalnymi realiami, kobiet, które pokonują przeciwności losu, które brały udział w zajęciu szkoły na Oranienplatz.
Tuż po wydaniu książki znalazłyśmy dwa pokoje w Berlinie, w których zaczęłyśmy prowadzić cotygodniowe spotkania i powoli wracać do życia sprzed protestu. W tym czasie zaczęłyśmy również dokumentować doświadczenia kobiet, które uczestniczyły w walce o prawa uchodźców i migrantów. Wpłynęło to na pomysł zorganizowania konferencji When I came to Germany (Kiedy przybyłam do Niemiec), która odbyła się w 2017 roku. Dwadzieścia dwie kobiety, przedstawicielki różnych pokoleń, podzieliły się swoimi historiami. Konferencja była podzielona na sześć paneli, podczas których zostały poddane pod dyskusję doświadczenia takie jak: praca w Niemczech Zachodnich jako gastarbeiter (pracownik sezonowy), praca w Niemczech Wschodnich na kontrakcie, historie migrantów w Niemczech po zjednoczeniu oraz historie niemieckich kobiet dotkniętych rasizmem. Wszystkie panele były tłumaczone na niemiecki, angielski, arabski, perski, turecki oraz wietnamski. Konferencje codziennie odwiedzało około 250 kobiet, nasza sala pękała w szwach. Treść paneli we wszystkich wymienionych językach można odsłuchać online.
W marcu 2019 materiał z konferencji został wydany w formie książki pod tytułem Als ich nach Deutschland Kam (Kiedy przybyłam do Niemiec), opublikował ją Unrast Verlag. Pierwsze wydanie jest dostępne niestety tylko w języku niemieckim, jednak jeśli tylko zdobędziemy odpowiednie fundusze, poświęcimy je na przetłumaczenie książki na inne języki.
W 2018 roku samodzielnie wydałyśmy książkę: We exist, we are here (Istniejemy, jesteśmy tutaj). Jest podzielona na sześć rozdziałów, niektóre z nich są przygnębiające, wręcz rozwścieczające, ale bywają również takie, które inspirują i dodają otuchy. Przedstawione są w nich traumatyczne przeżycia kobiet: porwania i przymusowa prostytucja w Libii; ucieczka z ucisku i prześladowania w Egipcie, Syrii oraz Iranie; prześladowania pracowniczek uczelni wyższych w Turcji; uzależnienie od narkotyków w Rosji; pozbawienie praw politycznych i niezależności ekonomicznej; relacje kobiet, które sprzeciwiły się deportacji i które walczą z codziennym rasizmem w Niemczech.
Pod koniec roku 2018 wynajęłyśmy pomieszczenie biurowe i powróciłyśmy do oferty zajęć i warsztatów, z których – z powodów lokalowych – musiałyśmy wcześniej zrezygnować. Powróciły konsultacje prawnicze prowadzone z tymi samymi prawnikami co wcześniej, regularne spotkania dotyczące problemów migrantów i osób z doświadczeniem uchodźstwa oraz przygotowania do demonstracji. Te ostanie od 2015 odbywają się dwa razy do roku: 8 marca oraz 25 listopada, kolejno – w Dzień Kobiet oraz w Dzień Walki z Przemocą Wobec Kobiet. Ponadto, mamy na głowie jeszcze sprawy organizacyjne. W 2017 roku zarejestrowałyśmy naszą grupę jako oficjalne stowarzyszenie. W Niemczech wiąże się to z dużą ilością pracy papierkowej, co bywa dla nas trudnym zadaniem, biorąc pod uwagę fakt, że większość z nas wciąż uczy się języka niemieckiego.
W filmie dokumentalnym Residenzpflicht (2012), którego jesteś autorką, pokazujesz odbiorcy, jak wygląda prawdziwe życie uchodźców w Niemczech. W XXI wieku różnica pomiędzy ludźmi mogącymi poruszać się bez przeszkód a tymi, którzy są pozbawieni tego prawa, wciąż jest zauważalna i w większości przypadków pokrywa się z podziałem na państwa kolonizujące (Europa) i te, które były kolonizowane (Afryka). Co dokładnie skłoniło Cię do nakręcenia tego dokumentu? Jakie były Twoje motywacje? Jakie wnioski płyną z filmu? I w końcu, w jaki sposób można poprawić sytuację ludzi przybywających do Europy?
Urodziłam się w Brazylii i tak jak większość państw Ameryki Łacińskiej – Brazylia również ma kolonialną przeszłość. Co prawda Hiszpania i Portugalia opuściły ten kontynent dużo wcześniej niż Afrykę, nie oznacza to jednak, że państwa Ameryki Łacińskiej odzyskały utraconą suwerenność. Rządzący zmienił się z europejskiego kolonizatora w amerykańskiego. Stany Zjednoczone już od czasu wyjścia Hiszpanów i Portugalczyków z Ameryki Łacińskiej w XIX wieku, wpływały na jej politykę, zamieniając życie ludzi w piekło. Historia Brazylii to korupcja, brutalne zmiany rządów i autorytaryzm, których doświadczamy również współcześnie. Przykładów na to jest wiele, od odsunięcia od władzy prezydent Dilmy Rousseff, wybranej w demokratycznych wyborach, pozbawienia wolności byłego prezydenta Luli do elekcji Jaira Bolsonaro — „największego mizoginisty i nienawistnika wybranego w demokratycznym świecie“ — ten cytat podoba mi się szczególnie, napisała to dziennikarka Glen Greenwald pracującą dla The Intercept. Kolejna rzecz warta wspomnienia to fakt, że Brazylia zniosła niewolnictwo jako jedno z ostatnich państw zachodniego świata. Mimo że większość ludności jest czarna lub pochodzi z mieszanych rodzin, to wciąż jest to państwo bardzo rasistowskie. Mam wrażenie, że ta potrzeba walki o prawa migrantów wywodzi się właśnie z mojej własnej biografii.
Podczas realizacji filmu Residenzpflicht, jak i po jego ukończeniu, byłam bardzo optymistycznie nastawiona do przyszłości. Jak już wspominałam, poznałam wiele oddolnych grup skupiających migrantów i uchodźców, takich jak The Voice czy The Caravan, które wykonują świetną robotę. Cieszyłam się i wciąż jestem dumna z faktu bycia częścią tego ruchu uchodźców w Berlinie.
Nieco później atmosfera wokół uchodźców bardzo się zmieniła. W 2015 roku syryjscy uchodźcy utknęli na zewnętrznych granicach Unii Europejskiej. Kanclerz Angela Merkel zdecydowała, że nie zamknie niemieckich granic. Decyzja ta została przez wielu źle odebrana, ludzie myśleli, że Merkel otworzyła granice kraju i pozwoliła uchodźcom wprowadzać się bez żadnej kontroli, co ostatecznie doprowadziło do polaryzacji społeczeństwa. Podczas gdy część osób witała uchodźców z Syrii, inni przyłączali się do protestów nawołujących do obalenia rządu i samej Merkel. Prawicowa, faszyzująca partia Alternative für Deutschland (AfD) zyskiwała coraz większe poparcie i w 2016 roku otrzymała sto miejsc w niemieckim parlamencie. Było to pierwsze takie zdarzenie od końca drugiej wojny światowej. Atmosfera zagęszczała się na naszych oczach.
Co do poprawy życia osób ubiegających się o azyl w Europie, uważam, że konieczne jest pokazanie, dlaczego ci ludzie zmuszeni są do opuszczenia swoich krajów. Grupa The Caravan używa sloganu, który wywiera na mnie wielkie wrażenie “Jesteśmy tutaj, bo zniszczyliście nasze ziemie“. Dostęp do surowców naturalnych jest szczególnie ważny dla kobiet i pomimo tego, że liczba kobiet ubiegających się o azyl w Europie jest mniejsza niż mężczyzn, to one są narażone na dodatkowe problemy, takie jak: gwałty, przemoc seksualna podczas wojen, przemoc domowa, obrzezanie, przymusowa sterylizacja, przymusowa prostytucja, handel ich ciałami, zabójstwa honorowe, kary za cudzołóstwo, za podważanie płci, z którą się urodziły, kary za niewłaściwy strój, przymusowe małżeństwa… A nie zaczęliśmy nawet analizować tego jak globalizacja, modernizacja rolnictwa i nastawienie na eksport wpływa na kobiety pracujące w sektorze rolnym w takich miejscach jak Ameryka Łacińska czy Afryka.
Jeżeli ktoś ma ochotę zgłębić ten temat, polecam książkę Women, Globalization and the International Women’s Movement autorstwa Silvii Federici.
Gdy ludzie zostają zmuszeni do emigracji do Europy, minimum tego, co mogą zrobić ci, którzy już tu są, to zrozumienie na czym polega migracja i określenie swojego usytuowania. Ludzie mogą zdecydować, że swoboda poruszania się to prawo każdego człowieka albo zaakceptować prawa i regulacje, które odmawiają tego prawa jakiejś grupie osób. Konsekwencje traktowania mniejszości inaczej niż reszty są zawsze niebezpieczne i zazwyczaj kończy się to utratą praw uzyskanych w bardziej postępowych czasach.
Polska jako jedyne państwo Unii Europejskiej nie przyjęła żadnych uchodźców uciekających przed wojną w Syrii. Prawicowy rząd tłumaczy, że Polska udzieliła już azylu Ukraińcom, Białorusinom, Gruzinom oraz Czeczenom, a uchodźcy wojenni z Krajów Arabskich za bardzo różnią się kulturowo i religijnie od Polaków. Takie osoby powinny być wspierane w krajach, z których pochodzą. Sytuacja ta ma ironiczny wydźwięk, biorąc pod uwagę fakt, że po drugiej wojnie światowej ponad 120.000 polskich uchodźców uciekających przed rosyjskim totalitarnym reżimem z zesłania na Syberii znalazło schronienie w Iranie i niektórzy żyją tam szczęśliwie po dziś dzień. Obok narracji nacjonalistycznej, niekorzystnej dla uchodźców, często pojawia się również ta religijna, związana z chrześcijaństwem jako filarem tożsamości europejskiej, a konkretnie z nakręcanym medialnie strachem przed jej utratą. Ten drugi argument jest często używany przez prawicowych polityków każdego zachodniego kraju od Polski przez Niemcy aż do Stanów Zjednoczonych. Czy wiesz, jak pozbyć się tych irracjonalnych lęków reprezentowanych najczęściej przez białych mężczyzn?
Również myślę, że ta sytuacja ma ironiczny wydźwięk. Fakt, że tysiące polskich uchodźców znalazło schronienie w Iranie, a z drugiej strony niechęć do przyjmowania uchodźców w Polsce. Zadaję sobie pytanie, gdzie podziała się empatia? Częściowo jest to wina ignorancji. Ludziom mówi się o fali migracji do Europy, że Europa nie może być odpowiedzialna za osiedlanie wszystkich uchodźców. Wcale tak nie jest! Prawda jest taka, że już czwarty rok z rzędu to Turcja przyjęła największą liczbę uchodźców na świecie, jest to aż 3.5 miliona ludzi. Według Komisji Narodów Zjednoczonych do Spraw Uchodźców (UN Refugee Agency) na kolejnych miejscach jest Pakistan, Liban i Uganda.
Dużą rolę odgrywa tu również rasizm. Tak długo jak ludzie będą uważać, że biali są bardziej ludzcy niż reszta ludzi o innych kolorach skóry i przez to mają więcej praw, nie dojdziemy do niczego. Sytuacja wygląda podobnie w kwestii religii: jeśli jakakolwiek religia odrzuca prawo do istnienia innych religii, dalej będziemy w kropce. Więc naturalnie, tak długo jak toksyczne stwierdzenie, że mężczyźni mają więcej praw niż kobiety będzie utrzymywane wśród ludzi, nikt nie będzie wolny.
Odrzucanie poczucia wyższości jednej grupy nad drugą to codzienna wspólna walka. Nasuwa się pytanie: czy dominujące grupy zechcą porzucić swoje przywileje na rzecz równości? Tego dowiemy się tylko, jeśli zaprzestaniemy jakiejkolwiek dyskryminacji.
W Polsce od czasu Czarnych Protestów w 2016 roku feminizm trafił do mainstreamu. Od tamtego czasu prawa reprodukcyjne kobiet nie uległy poprawie, ale protesty sprawiły, że nasza sytuacja przynajmniej się nie pogorszyła. Czy uważasz, że walka kobiet z doświadczeniem uchodźstwa i walki polskich kobiet są możliwe do połączenia? Czy możemy jakoś sobie pomóc? Czy zbudowanie międzynarodowego, intersekcjonalnego i multikulturowego ruchu feministycznego jest możliwe? Jeśli tak, to w jaki sposób to realizować?
Tak, uważam, że problemy powinny być połączone, zaczynając od zdania sobie sprawy, że patriarchat to światowy problem, który dotyka każdej z nas. Ma on różne postacie zależnie od miejsca na świecie i jest to prawdziwa przeszkoda w drodze do emancypacji kobiet.
Obserwowałyśmy wasze strajki w Polsce jak również masowe protesty kobiet przeciwko zakazowi aborcji w Argentynie. W Brazylii kobiety wyszły na ulice całego kraju i krzyczały „Ele Não!“ (Nie on!) przeciwko faszystowskiemu prezydentowi, który obecnie rządzi krajem. Łączymy się z kobietami w Ameryce Łacińskiej które organizują marsze przeciwko kulturze i przemocy macho. Pracujemy z kurdyjskimi kobietami w Niemczech, które są bardzo aktywne we wspieraniu Rożawy i innych kurdyjskich regionów. Do naszej grupy należą kobiety z Korei Południowej i Irlandii, które mobilizują do walki o obronę praw reprodukcyjnych kobiet. Obserwowałyśmy marsz kobiet przeciw Trumpowi, który jest szczególnie ważny ze względu na potęgę geopolityczną USA.
Podsumowując, połączenie naszych sił przeciwko seksistowskiej przemocy, niestabilnemu zatrudnieniu i nierównościom społecznym przy jednoczesnym przeciwstawianiu się homofobii, transfobii i ksenofobicznym prawom dotyczącym migracji, jest jak najbardziej możliwe. Mam wrażenie, że niedługo powstanie nowa organizacja feministyczna walcząca z rasizmem, imperializmem, neoliberalizmem i patriarchatem. Uważam jednak, że powinniśmy rzucić szersze światło na problemy kobiet migrujących do Europy. W większości przypadków zajmują się one domem, wychowują dzieci i opiekują się starszymi, cytując Silvię Federici – stają się one częścią „światowego macierzyństwa“ i „światowej opieki“.
Nadszedł czas międzynarodowego feminizmu, musimy zacząć wprowadzać w życie to, co rozumiemy pod pojęciem intersekcjonalnego feminizmu. W roku 2015 w Berlinie stworzyłyśmy Alliance of Internationalist Feminists (Międzynarodowe Przymierze Feministek). Mam nadzieję, że odwiedzicie i polubicie nasz fanpage, odnajdziecie tam więcej informacji o tym, co robimy i jak się organizujemy.