Silvia Federici w jednym z wywiadów komentujących sytuację związaną z tzw. „kryzysem uchodźczym”1 wskazywała, iż prawicowe rządy europejskich państw w rzeczywistości nie prowadzą polityki stricte antyimigracyjnej. Celem nie jest bowiem utrzymywanie wszystkich imigrantów z dala od granic. Jej zdaniem (tak jak i kiedyś – w przypadku m.in. Irlandczyków, Włochów, Polaków próbujących się dostać do Stanów Zjednoczonych) jest to regulacja „przepuszczalności”, pozwalająca na ekstrakcję pracy konkretnych grup zawodowych, niezbędnych w danym momencie rozwoju kapitalistycznej gospodarki. Dzięki temu dyscyplinowani przybysze są zmuszeni zaakceptować zaniżone standardy pracy i bytu. Problem z imigrantami zaczyna się dopiero wtedy, gdy chcą uzyskać prawa do osiedlenia się czy równoprawnego dostępu do określonych w ramach systemów narodowych form wsparcia (np. mieszkaniowego).
Grupy skrajnie ubogie należące do wspólnoty obywateli Unii Europejskiej, od pokoleń utrzymywane są poza systemem, w tym sensie, że są „zbyt biedne”, by zasłużyć na realne członkostwo. Przykład najuboższych migrantów w Polsce stanowią Romowie pochodzenia rumuńskiego. Przystosowanie nisko wykwalifikowanych pracowników wymaga rozbudowanego systemu wsparcia, co z punktu widzenia neoliberalnej ekonomii nie jest priorytetem. Romowie, by móc się utrzymać, rozwinęli swoje sieci gospodarki — żebranie, handel złomem, praca „na czarno” na budowie. Nie jest to bynajmniej konsekwencja ich dziedzictwa kulturowego, lecz efekt działań podejmowanych wskutek m.in. administracyjnego i klasowego rasizmu. Przypisywany im „nomadyzm” funkcjonuje jako rasistowska kalka, przypisując „migrowanie” jako cechę wpisaną w „kulturowe DNA” Romów. W myśl tej logiki Romowie wędrują i przenoszą się z miejsca na miejsce, ponieważ lubią to robić, gdyż tak „nakazuje ich kultura”. Jednocześnie wyklucza się z góry występowanie określonych czynników związanych z przymusem, wykluczeniem i segregacją.
Jednak brak obywatelstwa, które w ramach funkcjonowania nowoczesnych państw narodowych jest ściśle związane z terytorium, warunkuje dostęp do praw politycznych, a w konsekwencji także socjalnych.
Romowie, „nomadzi”
Pierwsze porozumienie dotyczące zniesienia kontroli granic państw sygnatariuszy podpisane zostało w Luksemburgu, w miejscowości Schengen, już w roku 1985. Od tego czasu strefa ta zmieniała swój kształt i wewnętrzne regulacje przepływów kapitału i migrantów, aż do stanu obecnego. W Polsce de facto nigdy nie były wypracowane procedury, które z powodzeniem moglibyśmy nazwać polityką promigracyjną. Skutkowało to raczej podejmowaniem działań antyimigracyjnych, jeżeli chodzi o nadawanie migrantom pełnych praw politycznych i obywatelskich. Już w 1991 roku rząd polski podpisał umowę dotyczącą readmisji obywateli „krajów trzecich” (niebędących członkami wspólnoty UE). W ramach konkretnych programów finansowań (m.in. PHARE) rząd polski otrzymywał finansowanie za każdą deportację2. Kolejne kroki formalne zostały podjęte już w roku 1993, wówczas Polska i Republika Federalna Niemiec zmieniły ustalenia umowy bilateralnej. W praktyce oznaczało to m.in. wzmocnienie infrastruktury granicznej oraz rozwój programów przyśpieszonych deportacji. W rezultacie Polska systematycznie stawała się bardziej spotem deportacyjnym tej części Europy niż krajem prowadzącym działania o charakterze promigracyjnym.
Jednocześnie, jedną z najuboższych i najbardziej narażonych na deportacje grup stanowili Romowie rumuńscy, którzy po raz pierwszy do Polski zaczęli przyjeżdżać większymi grupami po upadku reżimu Ceausescu (1989 r.). Urzędnicy RFN odwołując się do „nomadyzmu” uzasadniali decyzję odmowy wszczęcia procedury azylowej. Pomimo iż w Rumunii trwały prześladowania rasowe skierowane przeciwko tej grupie. Można zatem powiedzieć, iż na suponowany Romom nomadyzm da się spojrzeć tak, jak definiuje go Yaron Matras: „specyficzny konstrukt społeczno-polityczny, który ma bezpośredni i znaczący wpływ na uzyskiwanie praw i możliwość reprezentowania interesów przez samych Romów”3.
W wyniku odmowy praw i możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb w ramach systemu, Romowie budowali koczowiska, jako praktyczną odpowiedź na systemowe wykluczenie, które jednocześnie podtrzymywały niską pozycję Romów w hierarchii społecznej. Sytuacja ta trwa do dziś. Deportacje z lat 1990 – 1997 z Warszawy, Wrocławia i Poznania bynajmniej nie powstrzymywały ich przed powrotem. W kolejnych latach polscy funkcjonariusze burzyli osady, ale za kilka miesięcy powstawały nowe, w innych miejscach.
W 2004 w związku z wejściem Polski do Unii Europejskiej stopniowo wdrażana polityka umożliwiającą (w teorii) swobodny przepływ kapitału i ludzi w granicach krajów wspólnoty, stanowiła jednocześnie narzędzie podziału i wyzysku migrantów. Prowadząc do wytworzenia i wzmocnienia nowych ograniczeń i barier administracyjnych, przez Federici określanych jako nowe rodzaje niematerialnych grodzeń. Romowie jako obywatele kraju UE nadal żyją „poza systemem”, gdyż polityka rejestracji pobytu stwarza bardzo restrykcyjne bariery, trudne do spełnienia przez ubogich migrantów, którzy nie posiadają wystarczających środków finansowych, aby dokonać rejestracji.
Eksploatacja najuboższych
Zmuszeni do pracy na „czarnym rynku” stanową jedną z grup najbardziej podatnych na wyzysk i upokorzenie — zajmując się głownie żebractwem i nielegalną pracą na budowach lub przy zbiorach płodów rolnych. Co roku z poznańskiego koczowiska wyjeżdżają m.in. do Francji czy Grecji na okresowe zbiory owoców. Ich pozycja w strukturze klasowo-zawodowej pozwala zwiększyć skalę wyzysku. W miesiącach zbiorów, gdy pojawia się możliwość zarobku, zamieszkują tymczasowo koczowiska w Grecji czy obozy we Francji. Migracje odbywają się w takt odkręcania i zakręcania kurka zapotrzebowania na elastyczną i sezonową tanią siłę roboczą. Jednocześnie romofobia, określana przez badacza McGarry’ego jako ostania akceptowalna forma rasizmu4, ma się znakomicie. Zgodnie z jej logiką – jako rzecz społecznie „oczywistą” uznaje się „naturalną” skłonność Romów do prowadzenia życia poza prawem czy na przykład handlu narkotykami.
Spychani i utrzymywani przez system na czarnym rynku pracy w Polsce, Grecji, jak i we Francji i Włoszech. Im mniejsze możliwości ochrony prawnej Romów, tym większe możliwości wyzysku. Jednocześnie dzięki działaniom związków zawodowych, które wyznają zasadę pierwszeństwa i nadrzędności solidarności klasowej ponad narodową, możemy wspierać walki pracownicze, podobne do prowadzonej przez anarcho-syndykalistyczny Free Workers Union FAU w Berlinie5. W 2014 roku rozpoczęła się kampania Mall of Shame związana z warunkami pracy obywateli Rumunii przy budowie berlińskiej galerii handlowej. Konflikt trwa już czwarty rok. Dzięki działaniu związku zawodowego FAU pracownicy budowlani, którzy zostali pozbawieni wynagrodzenia, wygrali postępowanie sądowe. Jednak nie otrzymali żadnych pieniędzy, ponieważ podwykonawcy okazali się niewypłacalni. Pomimo to związkowcy FAU zdobyli nowe doświadczenie, organizując i wspierając inne grupy imigrantów, by opór romskich pracowników był coraz silniejszy.
1 Wywiad wideo z Silvią Federici, The cricket – Silvia Federici | giving birth in capitalism, https://www.youtube.com/watch?v=U74ibHl0MNI
2 Kostka, J., No Country for Poor People: The Case Study of the Romanian Roma Migrants in Poland, https://intersections.tk.mta.hu/index.php/intersections/article/view/387
3 Matras, Y., Leggio, D. V. (2017), Open Borders, Unlocked Cultures: Romanian Roma Migrants in Western Europe, Londyn i Nowy Jork: Routledge.
4 McGarry, A. (2017). Romaphobia. The last acceptable form of racism, Chicago, IL: Zed Books.
5 Mall of Shame. A conflict concerning outstanding wages for construction workers of the „Mall of Berlin” https://berlin.fau.org/kaempfe/mall-of-shame.